Dlaczego dziecko rządzi rodzicem?
Dziecko może rządzić w rodzinie, gdy rodzic nie wyznacza mu konsekwencji zachowań. W tej sytuacji istotną rolą osób dorosłych jest ustalenie wspólnych norm i wizji rodzicielstwa. Jeżeli komunikacja zawiedzie, pociecha może wykorzystywać niekonsekwencję swoich rodziców. Do jakich sytuacji może doprowadzić relacja, w której nie wyznacza się granic?
Co wpływa na rozwój dziecka?
- Dziecko oznajmia: „Źle się czuję, nie pójdę dzisiaj do szkoły”. A rodzic na to: „Dobrze, nie idź”. Następnego dnia też nie chce iść? Nie idzie. Później rodzic robi szpagat z przewieszką, żeby te nieobecności jakoś wytłumaczyć. Albo nie tłumaczy w ogóle – mówi w wywiadzie dla "Newsweeka" Jarosław Pytlak, dyrektor Zespołu Szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego na warszawskim Bemowie.
Nauczyciele skarżą się, że gdy zadają prace domowe, część uczniów w ogóle się tym nie przejmuje. Na pytanie: „Dlaczego nie odrobiłeś” pada odpowiedź: „Bo nie miałem czasu”.
– Ostatnio widzę u syna nasilenie: „Nie chce mi się”, „Szkoła jest bez sensu”. Coraz częściej rano narzeka, że boli go głowa, chce zostać w domu. Akurat wtedy, gdy są sprawdziany. Mieliśmy wiele rozmów na temat uciekania od obowiązków. Kilka razy udało mi się go przekonać i poszedł na te sprawdziany. Ale kilka razy nie dałem rady - przyznaje ojciec 14-latka.
Pobłażanie dziecku a życie w społeczeństwie
- Córka ma 11 lat i przekonanie, że wszystko podlega negocjacjom. Nie tylko to, czy posprząta w swoim pokoju, ale i to, czy pójdzie do szkoły. A zadania domowe odrabia tylko z tych przedmiotów, które lubi - opowiada Marta, politolożka z Trójmiasta.
- Syn chodzi do publicznej podstawówki na warszawskim Powiślu. Ostatnio nauczyciele zwołali pilne zebranie, bo „już nie da się wytrzymać z tymi dziećmi”. Kompletne rozprzężenie. Dzieci przychodzą na lekcje nieprzygotowane i „co mi pani zrobi?”. Ostatnio ktoś kogoś opluł, ktoś uderzył książką w głowę - wspomina Karolina Lewestam, filozofka, doktor etyki. Właśnie wyszła jej książka „Pasterze smoków. Rodzice kontra świat” - o tym, jak trudne jest wychowywanie i jak bardzo rodzice boją się, że zrobią coś nie tak i wpędzą dziecko w traumę.
Współczesny rodzic - dowodzi Karolina Lewestam – nie ma sobie równych w przeżywaniu lęków. Szczególnie rodzic z klasy średniej. Zaczyna dzień paniką, a kończy wieczorną trwogą. Gdy dziecko chce na plac zabaw, to rodzic najchętniej założyłby mu kask. Gdy rwie się do jazdy na hulajnodze, rodzic widzi wstrząs mózgu. Gdy jest z dzieckiem w sklepie, na widok batoników myśli: „otyłość/ cukrzyca/ złe oceny/ trądzik”. Na kolegów czy koleżanki dziecka też patrzy jak na zagrożenie: koledzy mogą sprowadzić na złą drogę. Matka czy ojciec wszędzie widzący niebezpieczeństwa boją się coś dziecku nakazać, podnieść głos.
- Córka potrafiła się uprzeć i zimą iść do przedszkola w adidaskach. Odkąd skończyła trzy lata, nosi wyłącznie to, na co ma ochotę - mówi Marta. Córka jest uparta nie tylko w kwestii ubrań. - Prosimy z mężem, żeby kładła się spać o 22, a ona siedzi do drugiej w nocy. Prosimy: odrabiaj zadania domowe. Nie słucha. Na lekcjach - jeżeli uzna, że są nudy - to nawet nie otworzy zeszytu. I co mamy zrobić? Boimy się z mężem, że jak zaczniemy za bardzo naciskać, stawiać wymagania, to postawimy mur między nami - podkreśla Marta.
- Dzieci rządzą - zauważa Jarosław Pytlak. - Sygnał, jaki im wysyłają rodzice, jest niczym mantra: „Jeśli nie chcesz, nie musisz”. To kompletnie oducza dzieci myślenia, że są jakieś obowiązki - tłumaczy.
Czego boją się współcześni rodzice?
- Gry, kanały na YouTubie – w tym siedzi, to go wciąga. Mówisz mu: „Na dziś koniec, wyłącz”, udaje, że nie słyszy, więc powtarzasz: „Odejdź od komputera”. I jeszcze raz: „Odejdź”. W końcu ostentacyjnie odchodzi. Siada na kanapie z telefonem i dalej gra. Musisz zaczynać od nowa. Aż od tego powtarzania brak mi sił – nie ukrywa Andrzej, socjolog.
- Ciągle tylko proszenie, tłumaczenie. No bo co innego? Jeść mu nie dam? Proste komunikaty, jak: „odrób lekcje”, „wynieś śmieci”, „idź spać”, nie docierają. Trzeba powtarzać, ponaglać, zaczynają się negocjacje. Zaciskamy z żoną zęby, próbujemy zachować spokój, wytrzymać te wszystkie jego: „teraz mi się nie chce”, „później”. Obawiamy się, że jeśli eksplodujemy, to on zamknie się w swoim pokoju, przestanie z nami rozmawiać. Tego się strasznie boimy - zaznacza specjalista.
Marta z mężem mają te same obawy. Nie chcą psuć relacji z córką, nie chcą, żeby się denerwowała, płakała. - Najważniejsze, żeby była szczęśliwa - mówi Marta. - Gdy słyszę rodzica, który mówi, że chce, aby jego dziecko na każdym etapie życia było szczęśliwe, mówię: "proszę mu kupić walizkę prozacu". Szczęście między innymi dlatego jest tak wielką wartością, że pojawia się tylko w niektórych momentach - mówi Jarosław Pytlak.
- Boimy się, że jak zaczniemy córkę zmuszać, dociskać obowiązkami, to w przyszłości będzie kobietą dającą się zdominować, sfrustrowaną. A przecież lepiej, by czuła się wolna – twierdzi Marta. - Chodzi o wolność? Ładnie. Tylko co dziecko ma teraz zrobić z tą wolnością? Popatrzmy na dorosłych: walczą o wolność, a gdy ją zdobędą, wszystko schrzanią, nie wiedzą, co z nią począć. A skąd dziecko ma wiedzieć, jak zagospodarować wolność, skoro nie potrafi zagospodarować nawet swojego pokoju? – pyta Ewa Żeromska, pedagog, doradca rodzinny.
Ma wrażenie, jakby część rodziców bała się własnych dzieci. Jakby obawiali się, że dziecko przestanie ich kochać, jeśli mu coś nakażą, czegoś zabronią.
- To kompletna bzdura. Wyznaczanie dziecku granic i obowiązków nie jest działaniem, które mogłoby sprawić, że dziecko się od nich odwróci. W ten sposób dajemy mu to, czego bardzo potrzebuje: poczucie bezpieczeństwa - tłumaczy Ewa Żeromska. I podpowiada. - Zaczynać trzeba już wtedy, gdy dziecko jest małe. Pobawiłeś się? To teraz posprzątaj zabawki.
Tymczasem rodzice często uważają trzyletnie dzieci za zbyt małe na to, by robiły porządek w swoim pokoju, a równocześnie dość duże, by ustalać z nimi pory posiłków, spaceru, kąpieli. Pytają takiego malucha: "na co masz teraz ochotę?" - Trzylatek nie ma pojęcia, na co ma ochotę - wskazuje Jarosław Pytlak. I dodaje, że rolą rodzica jest wyznaczanie granic i porządkowanie świata dziecka, a nie stawianie go wobec wyborów, do których jego układ nerwowy nie dojrzał.
Jak wyznaczyć granice dziecku?
- Jeżeli nie zacznie się wyznaczać granic, gdy dziecko ma dwa, trzy lata albo pięć, a dopiero zaczyna mu się stawiać granice i wymagania, gdy wejdzie w wiek nastoletni, to naturalne, że będzie bunt. Jak ma go nie być, skoro przez 13 lat życia dziecko mogło robić, co chciało, a teraz nagle: zrób to, a tego nie rób. Nastolatek nie rozumie, skąd ta nagła zmiana - wyjaśnia Ewa Żeromska.
Niektórym rodzicom wydaje się, że bardziej wpłyną na dziecko, jak się z nim zakumplują. – To nie jest dobre rozwiązanie. Dziecko nie potrzebuje mieć w mamie koleżanki, a w tacie kolegi, bo kolegów ma w przedszkolu, a później w szkole. Potrzebny mu rodzic. Opoka, jednocześnie mur i drogowskaz – ktoś, kto go ochroni i kto pokaże, w którą stronę iść – uważa Żeromska.
Overparenting - co to jest
Poza rodzicami chcącymi się zakumplować są rodzice „nadwychowywujący” (ci, którzy praktykują overparenting) i ci ciągle latający nad dzieckiem (to rodzicielstwo helikopterowe), bojący się, że jak coś przegapią, to zaprzepaszczą szanse dziecka na życiowy sukces: dobre liceum, świetny uniwersytet, kapitalne zarobki w prężnie rozwijającej się firmie.
Karolina Lewestam mówi, że rodzicielstwo to często podejmowanie decyzji po omacku, chwytanie się przypadkowych opinii, miotanie się od strachu do strachu. Być teraz rodzicem to - jak zauważa w swojej książce - być świętym Jerzym nieudacznikiem, który najpierw próbuje dźgać to tego, to owego smoka, w końcu jednak musi dać za wygraną. Tych smoków-lęków jest zbyt wiele.
- Do tej pory rodzice karmili się głównie lękami prostymi: żeby dziecko nie miało płaskostopia albo żeby dobrze nauczyło się angielskiego - mówi Lewestam. Bywało, że na lękach opierała się decyzja, czy zgodzić się, by dziecko miało TikToka, czy odmówić. I żyło się analizowaniem, które lęki są znośniejsze: czy nie zgodzić się, bo dziecko na TikToku może być hejtowane, a to obniży jego poczucie własnej wartości, czy jednak zgodzić się ze strachu, że jak nie będzie na TikToku, to stanie się klasowym dziwadłem.
- Teraz znaleźliśmy się w sytuacji, gdy trzeba było wejść na zupełnie inny poziom lęków - twierdzi Karolina Lewestam. - Kiedy zagrożenie – najpierw z powodu pandemii, a teraz wojny – ma wymiar egzystencjalny, wszystko w naszym życiu może się zmienić. W tej sytuacji jakieś drobne lęki, które wcześniej wydawały się nam tak istotne, schodzą na drugi plan. Gdyby w grę wchodziła tylko pandemia, to widząc to zachowanie dzieci, to rozprzężenie, powiedziałabym: skutek izolacji, dzieci nie potrafią pracować w grupie, mają - jak mówią – „wywalone”. Teraz jednak weszły zupełnie inne zmienne. Wielu moich znajomych wozi w samochodzie zapasy wody, jedzenia, zawsze mają pełen bak, gdyby trzeba było szybko stąd uciekać. Inni kupują butelki wody, baterie, wkładają to do piwnicy, na wszelki wypadek - podsumowuje.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Paszport najbardziej pożądanym dokumentem. Ważne zmiany w składaniu wniosków
- Matury 2022 - kiedy wypadają? Daty i terminy egzaminów
- Urodził się ze znamionami, które w 80 proc. pokrywają jego ciało. Mówią na niego "chłopiec-panda"
Autor: Aleksandra Matczuk
Źródło: Newsweek
Źródło zdjęcia głównego: Fizkes/Getty Images