Jak dzieci wprawiają rodziców w zakłopotanie?
Dzieci nie przyjmują się tym, co pomyślą o nich inni. Jeśli coś im się nie podoba lub z czymś się nie zgadzają – głośno o tym mówią. Niestety zbytnia szczerość może wprawić rodziców w niemałe zakłopotanie. Przekonała się o tym pani Ania. - Kiedy Milena, moja przyjaciółka, przyszła przekazać mnie i mężowi zaproszenie na ślub i wesele, nasz sześcioletni syn Marek nagle zapytał, czy Milena będzie panną młodą. Odpowiedziałam, że tak i że będzie miała piękną białą suknią, welon. Na twarzy mojego dziecka pojawiło się zdziwienie. Nie wiele myśląc, syn wypalił, że Milena nie może być panną młodą, bo panny młode są ładne, a ona przecież nie jest. Po tym tekście mnie, męża i przyjaciółkę zamurowało. Kiedy szok minął, upomniałam syna, że nie powinien tak mówić i że Milenie zrobiło się przykro – mówiła nasza rozmówczyni.
Gwiazdy o macierzyństwie
Pani Ania przeprosiła przyjaciółkę, za zachowanie syna. I choć jak mówi, przyjaciółka powiedziała, że nie nic takiego się nie stało, to wie, że była to tylko dobra mina do złej gry. – Myślę, że było jej bardzo przykro i na pewno nie spodziewała się takiego komentarza – dodała.
Z równie niemiłą sytuacją musiała się zmierzyć pani Monika. - Byłam z córką w sklepie. Przy kasie stała akurat ekspedientka ze znaczną nadwagą. Asia cały czas przyglądała się kobiecie i temu, jak skanuje kolejne produkty. W pewnej chwili córka odwraca się do mnie i mówi: "Mamo, ale ta pani jest gruba". Zrobiło mi się strasznie głupio, jacyś młodzi ludzie, którzy stali za mną w kolejce zaczęli się śmiać. Poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca, a moja twarz przybiera kolor buraka. Wymruczałam pod nosem "przepraszam" zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Było mi cholernie głupio – mówiła.
Rodzinne anegdoty
Niektóre powiedzonka dzieci i zabawne sytuacje stają rodzinny anegdotami, które powtarzane są niemal przy każdym rodzinnym spotkaniu. Choć rozmieszają biesiadników, to często stawiają dorosłe już dziecko w kłopotliwej sytuacji. Tak było w przypadku pani Marty.
- Dopiero co podłączyli nam w domu telefon. Pewnego dnia zadzwonił i akurat ja podniosłam słuchawkę. Odezwała się jakaś kobieta i zapytała, czy może prosić moją mamę do telefonu. Jestem pewna, że się nie przedstawiła. Gdy moja mama podeszła do aparatu powiedziałam, że "dzwoni jakaś baba". "Jakaś baba" okazała się dobrą koleżanką mojej mamy z pracy. Oczywiście usłyszała mój komentarz, o czym powiedziała mojej mamie. Mimo że kobieta podeszła do tego na luzie, to po dziś dzień "jakaś baba" się za mną ciągnie. Przy byle okazji, kiedy moich rodzicom zbiera się na wspominki lub dzwoni pani Ula, czyli "jakaś baba" wracają do tej sytuacji. To strasznie wkurzające – mówiła pani Marta.
Drobne przejęzyczenie
Dzieciom często zdarza się przekręcić jakieś słowo lub używać ich w niewłaściwym kontekście. Czasem takie, sytuację prowokują serię trudnych pytań, które sprawiają dorosłym sporo kłopotów i wprowadzają ich w niemałe zakłopotanie. Przekonała się o tym pani Kasia. - Moja siostra jest 10 lat starsza ode mnie. Wcześnie też wyszła za mąż i szybko urodziła dzieci. Pewnego dnia, jej młodszy syn oglądał ze mną film, którego raczej dzieci oglądać nie powinny. W jednej ze scen główny bohater został dość mocno pobity. Mój kilkuletni siostrzeniec, widząc poturbowanego mężczyznę, wypalił: "Ale go zmasturbowali!". Poprawiłam go i powiedziałam, że został "zmasakrowany", a masturbacja to zupełnie co innego. Nie przewidziałam, że za chwile padnie pytanie: co to jest masturbacja? Zrobiłam głupią minę i powiedziałam, że ja mu tego nie wytłumaczę i będzie lepiej, jeśli porozmawia o tym z tatą – wspomina nasza rozmówczyni.
Pani Kasia dodała, że po tym niewinnym przejęzyczeniu obaj panowie faktycznie odbyli pierwszą rozmowę na tematy damsko-męskie.
Dzieci są też świetnymi obserwatorami i doskonale wiedzą, co się wokół nich dzieje i czym tam naprawdę zajmują dorośli. - W przedszkolu odbywało się spotkanie z rodzicami. W jego trakcie dzieci miały opowiedzieć, czym zajmują się ich rodzice. Kiedy przyszła kolej naszej córki – Alicja z bardzo poważną miną powiedziała, że jej tata zabija potwory. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że miny dzieci i wychowawczyni – to był bezcenny widok. Kiedy dotarło do mnie co, powiedziała córka, musiałam się włączyć i wyjaśnić, że mąż po pracy gra w grę, w której faktycznie zabija potwory. Nie wiem, co pomyśleli sobie inni rodzice, ale z całą pewnością córka zrobiła nam doskonały PR – dodała ze śmiechem pani Karolina.
Zobacz także:
- Naukowcy odkryli czynniki, które mogą zwiększać ryzyko rozwoju ADHD u dzieci
- Jakim ojcem jest Damian Michałowski? "Kompletnie się tego nie wstydzę"
- Jak zapewnić najmłodszym bezpieczeństwo w sieci? "Rodzice powinni towarzyszyć dzieciom w cyfrowym świecie"
Autor: Katarzyna Oleksik
Źródło zdjęcia głównego: g-stockstudio/Getty Images