Różne godziny lekcji to realny problem uczniów
Lena Łazowska jest mamą dwójki uczniów szkoły podstawowej: córka jest w pierwszej klasie a syn w trzeciej. Jak obecnie wygląda ich dzień?
W poniedziałki i wtorki Wanda zaczyna lekcje o 12:55. Dzieci wstają razem z tatą około 7:30, wychodzą z domu o 7:45. Mąż odprowadza syna, który w te dni ma lekcje od ósmej, a córka idzie razem z nim. Następnie maluchy spędzają czas na świetlicy – Wanda do godziny 12:55, kiedy wychowawczyni zabiera ją na zajęcia. Syn w tym czasie kończy swoje lekcje i przechodzi na świetlicę. Nasz gościni jedzie do pracy w Warszawie o 7:00 i wraca o 15:00. Wtedy odbiera jedno z pociech ze świetlicy, czeka, aż druga skończy zajęcia, i je odbiera.
Dzieci startują w zawodach biegowych. Treningi są o 17:00, a kończą szkołę o 16:40, więc rodzice nie mają możliwości regularnego dojazdu na treningi.
- Z części zajęć musimy zrezygnować ze względu na grafik - przyznaje.
Późne powroty z szkoły obniżają motywację i energię
Edukatorka Wiktoria Noga poruszyła temat planów lekcji na TikToku. Dostała dziesiątki wiadomości od uczniów z planami dwuzmianowymi i kończącymi się o późnych porach.
- Skarżą się już od pierwszego tygodnia, że są zmęczeni, nie mają czasu na odpoczynek, na pasje i to jest chyba najgorsze. A wiadomo, ze szkoła to nie tylko czas, który w niej spędzamy, ale też ten, który musimy poświęcić w domu na naukę, w związku z tym to zmęczenie naprawdę występuje - zauważa nasza gościni. Jak dodaje, jest jeszcze czas, który trzeba poświęcić na dojazd do szkoły, nierzadko dalekiej od miejsca zamieszania.
Lekcje jak maraton – kto przeżyje do końca dnia?
Zdaniem dziennikarki zajmującej się tematyką edukacyjną, Justyny Sucheckiej, demografia dobrze wygląda tylko w statystykach MEN - w skali kraju dzieci rzeczywiście jest coraz mniej, ale to nie dotyczy wszystkich miejsc. Szkoły wiejskie faktycznie się wyludniają, co zaniża średnią, ale w nowych dzielnicach czy tzw. obwarzankach wokół dużych miast dzieci jest bardzo dużo. Tam szkoły budowane na 300–400 uczniów muszą dziś przyjmować nawet dwa razy tyle, a czasem jeszcze więcej. Skoro budynków nie da się rozciągnąć, trzeba układać plany lekcji na zmiany. Co według niej mogą w tej sytuacji zrobić dyrektorzy placówek?
- Na pewno mogą zadbać o zaplecze rekreacyjno - sportowe, żeby to nie były świetlice-przechowalnie, żeby była tam możliwość odpoczynku, nie tylko siedzenia sztywno w ławkach, żeby dzieci mogły wyjść na boisko - mówi ekspertka. A co z rodzicami?
- Mogą się zwracać do Sanepidu w części tych przypadków, bo dzieci muszą mieć zapewnione warunki, które są godne - podkreśla dziennikarka. Co jeszcze? Dowiesz się tego, oglądając materiał wideo.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz też na Player.pl.
Zobacz także:
- Idealne śniadanie do szkoły i pracy, które zmieści się w lunchboxie
- Po co jest szkoła? Rezolutne odpowiedzi przedszkolaków bawią do łez
- Czy wiesz, kto pisze do twojego dziecka w sieci? "Sprawcy proszą o intymne zdjęcia"
Autor: Luiza Bebłot
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images/skynesher