Uwaga! TVN. Atak w szkolnej szatni. "Szarpała, kopała, rzucała wyzwiska"
Wszystko działo się na oczach kilkudziesięciorga uczniów. Gdy kobieta odnalazła jedenastolatka skłóconego z jej siostrzeńcem, zaczęła nim szarpać i wykrzykiwać niecenzuralne słowa.
- Szarpała Marcela, bardzo go wyzywała, mówiła, że powybija mu wszystkie zęby, że wie, gdzie ja pracuję, że wywiezie mnie do burdelu do Niemiec, a zanim to zrobi — zabije - opowiada pani Agnieszka, matka chłopca. - Z tego, co wiem, przewróciła go, trzymała za szyję i kopała. Machała mu przed twarzą odznaką. Nie wiedziałam, że to policjantka - dodaje.
Dzieci pobiegły po pomoc. Zanim nauczyciel dotarł do szatni, kobieta opuściła budynek.
- Dzieci pobiegły zawiadomić nauczyciela, ale ta pani zdążyła wyjść ze szkoły - relacjonuje Renata Dobrowolska, wicedyrektorka szkoły.
Wkrótce okazało się, że napastniczką była 33-letnia policjantka Wydziału Drogowego KPP w Zawierciu.
Zgłoszenie na komendzie i przesłuchanie
Dyrekcja szkoły wzywa policję, a niedługo potem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa składa także matka pobitego chłopca. Kobieta twierdzi, że funkcjonariusz przyjmujący zeznania był wyraźnie zdenerwowany.
- Był czerwony, wychodził, dzwonił, nie wiedział, co pisać. Potem prosił, żebym podpisała, że nie boję się tych gróźb, bo będzie miał problemy - mówi pani Agnieszka. - Dopiero po dwóch/trzech tygodniach, ze szkoły, dowiedziałam się, że ta kobieta była policjantką - dodaje.
Dalsza treść pod materiałem wideo:
Uwaga TVN
Lokalne media pytały policję o zdarzenie
Informacja o pobiciu dziecka przez policjantkę dotarła do lokalnych mediów, ale co jest zastanawiające, policja początkowo zaprzeczała, aby doszło do takiego zdarzenia. Dziennikarz Jarosław Mazanek z "Gazety Myszkowskiej" opisuje korespondencję z komendą. - Najpierw usłyszeliśmy, że "przegrzebano rejestry" i nic nie znaleziono. Potem - że coś było, a zachowanie policjantki nazwano niestosownym”- mówi Mazanek. - Byłem w szoku. Jak napaść i groźby można tak określić? - dodaje.
Prokuratura stawia dwa zarzuty. Akt oskarżenia w sądzie
Policjantka ma 33 lata, pełni służbę zaledwie od 2023 roku. Sprawa napaści na jedenastolatka trafia do pobliskiej prokuratury, ale w celu zachowania obiektywizmu postępowanie zostaje przeniesione do Częstochowy. W kwietniu tego roku prokurator przedstawia funkcjonariuszce zarzuty, a we wrześniu do sądu trafia akt oskarżenia.
Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, wylicza: - Pierwszy zarzut: spowodowanie lekkich obrażeń ciała — szarpanie, dociśnięcie do ściany, przewrócenie, kopnięcie. Drugi: groźby uszkodzenia ciała chłopca oraz groźby pozbawienia życia jego matki i wywiezienia jej za granicę celem świadczenia usług seksualnych. Dysponujemy zeznaniami świadków i opiniami biegłych. Po przedstawieniu zarzutów w kwietniu, we wrześniu skierowano akt oskarżenia do sądu.
Głos policjantki: "Wierzę, że prawda się obroni"
Okazuje się, że policjantka przez pewien czas była zawieszona, ale o dziwo miała już zostać przywrócona do służby. Oto, co powiedziała naszej reporterce: "Proszę zrozumieć moje nastawienie. Wierzę, że prawda się obroni. Nie chcę rozmawiać, nie jestem osobą medialną".
Zawieszenie tylko na dwa tygodnie
Jak to możliwe, że funkcjonariuszka oskarżona o pobicie dziecka i groźby karalne nadal pełni służbę? Zapytaliśmy o to rzeczniczkę komendy w Zawierciu - podkom. Martę Wnuk.
- Sytuacja jest niedopuszczalna, wdrożono czynności wyjaśniające. Zastosowano rozmowę dyscyplinującą. Po postawieniu zarzutów komendant zawiesił policjantkę - na dwa tygodnie. Zawieszenie nie jest formą kary; ma na celu dobro postępowania — mówi Wnuk.
Czy komendant mógł wobec funkcjonariuszki podjąć dużo dalej idące decyzje? Zapytaliśmy o to byłego wieloletniego policjanta Komendy Stołecznej. - Pierwszy raz spotykam się z tak krótkim zawieszeniem. Funkcjonariusza w służbie przygotowawczej, poniżej trzech lat stażu, można zwolnić z dnia na dzień — dla dobra służby - mówi Andrzej Mroczek.
Po zdarzeniu - wnioski o "demoralizację" chłopca
Nie dość, że po brutalnym ataku na dziecko policjantka dalej pełni służbę, to jeszcze, jak się okazuje, wykorzystuje swoje miejsce pracy do nękania rodziny chłopca. Jednostka, w której pracuje, wysyła do sądu rodzinnego zawiadomienia o rzekomej demoralizacji jedenastolatka. Wszystkie okazują się bezzasadne.
- Notatki pochodziły od funkcjonariuszki, a wnioski były przesyłane do sądu przez jej naczelnika. W 2025 roku wpłynęły kolejne dwa - podpisane przez zastępcę naczelnika Wydziału Prewencji KPP w Zawierciu - potwierdza Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
- Nie mieliśmy sygnałów, które by to uzasadniały - zaznacza wicedyrektorka Renata Dobrowolska.
Jaki był rzeczywisty cel składania niemających potwierdzenia w rzeczywistości zawiadomień do sądu rodzinnego? Były policjant nie ma co do tego wątpliwości. - Wyglądało to jak próba rozmycia odpowiedzialności i wciągnięcia innych funkcjonariuszy w grę koleżanki - mówi Andrzej Mroczek.
Podkom. Marta Wnuk odpowiada na zarzuty nadużyć formalnych: "Zgodnie z ustawą o wspieraniu resocjalizacji nieletnich każdy, kto ma informacje o demoralizacji, ma obowiązek je zgłosić. Policjantka nie została pozbawiona praw".
Konsekwencje dla rodziny. Lęk, przeprowadzka, zmiana szkoły
- Syn prawie dwa tygodnie nie chodził do szkoły, brał leki na uspokojenie. Do dziś nie zaśnie, dopóki nie wrócę do domu — boi się, że ona go złapie - mówi pani Małgorzata. - Boję się mieszkać przy lesie, przeprowadzamy się bliżej ludzi. W nowej szkole syn jest wycofany, trzyma się na uboczu - relacjonuje.
- Doprowadzę sprawę do końca. Policjant - nawet bez munduru - powinien zachowywać się tak, jakby miał go na sobie - dodaje kobieta.
Zobacz także:
- Ponad 240 dzieci zatruło się ołowiem w przedszkolu. Znajdował się w jedzeniu
- Ponad setka dzieci źle się poczuła po zjedzeniu szkolnego obiadu. W daniu znaleziono martwego węża
- Aż 70 pasażerów zatruło się nieświeżym jedzeniem. Samolot musiał przymusowo lądować
Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN