Lekcje powinny zaczynać się od 9. Dowody naukowe są mocne, ale rodzice mają kilka trudnych pytań

Szkoła w czasie pandemii
Szkoła w czasie pandemii
Źródło: Imgorthand/GettyImages
Dzieci nie myślą o 8 rano, kiedy w końcu wszyscy to zrozumieją? - można by zapytać, choć wiadomo, że to jednak pytanie retoryczne. Myśląc zdroworozsądkowo, powinno się ułożyć plan lekcyjny tak, by wykorzystywać w 100 procentach potencjał uczniów. To z kolei może zaważyć na czasie dla rodziny, którego i tak jest obecnie mało. Naprawdę nie ma dobrego rozwiązania?

Dzieci zombie - czyli lekcje od godz. 9

Ile razy jechałeś do pracy, widząc w aucie obok śpiące dziecko na tylnym siedzeniu? Ile razy patrzyłeś w okno autobusu, widząc dziecko w letargu w czasie podróży do szkoły? Na pewno też spotkałeś takie, które gubiąc po drodze czapkę i szalik, wbiega na lekcję w ostatniej sekundzie. Tak, to normalne zjawisko, mające swoje wyjaśnienie medyczne i niestety niosące za sobą konsekwencje. Im dziecko starsze, tym więcej ma zajęć w szkole. Często w klasach 7-8 lekcje odbywają się od 8 do 16. Jeśli dziecko ma jeszcze czas i chęć na jakieś pasje, treningi i zajęcia, wówczas do domu wraca nawet ok. 18. Siada do odrabiania lekcji, uczenia się na klasówki, w pośpiechu je kolację, nie mając nawet czasu, a i czasem ochoty na rozmowę z rodzicami. Kończy ten maraton ok. 21-22 i dopiero wtedy zaczyna się jego moment na relaks, z którego nie chce rezygnować, co oczywiście jest logiczne. Nikt go nie przekona, że sen w takiej sytuacji jest ważniejszy.

Siada więc przed telewizorem, komputerem, śmiga po fejsie i innych młodzieżowych aplikacjach. I nagle okazuje się, że jest godzina 23, północ czy nawet później, a pobudka niedługo, w zależności od tego, ile kilometrów ma do szkoły. Jednym wystarczy wstać o 7:20, by w pośpiechu połknąć kanapkę i dobiec do szkoły. Innych czeka pobudka o 6:30, żeby się wyrobić, a jeszcze inni wstać muszą o 6:00, żeby rodzice w drodze do pracy mogli podrzucić ich na świetlicę, bo samodzielnie nie mogą dojechać do szkoły z różnych powodów, np. odległości czy braku dobrej komunikacji. Amerykańska Akademia Medycyny Snu przeprowadziła badania, na podstawie których wyraźnie udowodniono, jak ogromne znaczenie dla potencjału, rozwoju i dobrych wyników w nauce ma odpowiednia długość snu. Młodzież w wieku szkolnym powinna spać średnio ok 8-9 godzin. Sen jest nieodzowną częścią zdrowego stylu życia, a jego odpowiednia ilość znacząco wspomaga rozwój dzieci i młodzieży. Niedospanie może prowadzić do nadciśnienia, otyłości, a nawet depresji. Eksperci apelują, by twórcy polityki edukacyjnej i zdrowotnej rozważyli wpływ wczesnych i nieregularnych godzin rozpoczęcia szkoły na sen uczniów. - Próg 50 proc. uczniów śpiących odpowiednią liczbę godzin został przekroczony dopiero, kiedy zajęcia stacjonarne rozpoczynały się o 9:00 rano - wynika z badań. Z kolei naukowcy z University of Rochester Medical Center zaprosili do swojego badania 197 uczniów w wieku 14-17 lat. Uczestnicy oraz ich rodzice odpowiadali na pytania dotyczące zwyczajów związanych ze snem, godzin rozpoczęcia nauki, chronotypów, tzn. czy uczniowie są "skowronkami" czy "sowami". Co się okazało? Ci, którzy chodzili do szkoły później niż o 8:30, mogli się pochwalić lepszym stanem psychicznym niż rówieśnicy z drugiej grupy. Obserwowano tu również mniej przypadków depresji.

Usprawiedliwiała synowi nieobecności na pierwszej lekcji - jakie były efekty?

Paul Kelley ze Sleep and Circadian Neuroscience Institute na Uniwersytecie w Oxfordzie uważa, że młodzież cierpi z powodu niewystarczającej ilości snu.

W wieku 10 lat możesz wstać i iść do szkoły na 9:00, a następnie skończyć zajęcia o 17:00, czyli pracować w trybie, w którym zazwyczaj się ta praca odbywa. Podobnie jest z 55-latkami, którzy również funkcjonują według podobnego wzorca. Ale pomiędzy 10-latkiem a 55-latkiem jest też długi czas zmian, do którego warto się dostosować. W tym czasie "pomiędzy" warto przesunąć swoją aktywność o trzy godziny później, by móc po prostu się wyspać i być bardziej wydajnym, czy też skoncentrowanym
– uzasadnia swoje stanowisko Paul Kelley. 

Według naukowca, dzieci w wieku 10 lat powinny chodzić do szkoły najwcześniej na godz. 8:30. Z kolei 16-latkowie dopiero na godzinę 10:00, a studenci powinni rozpoczynać edukację dopiero od godziny 11:00. Nastolatkowie mają największy niedobór snu i to szkoły powinny się dopasować do ich rytmu dobowego, by uzyskać od nich najlepsze wyniki w nauce, a jednocześnie nie niszczyć ich kreatywności. Teoretycznie wszyscy zapewne zgodzą się, że ta teoria ma sens i robienie uczniowi klasówki na pierwszej lekcji o godz. 8:00 jest absolutnie bezcelowe, bowiem większość dzieci jeszcze na dobre się nie rozbudziła, a nawet jeśli już nie drzemie, to pogrążona jest w letargu. I jak tu dostać piątkę, gdy umysł w odmętach snu, a po stronie pedagoga nie ma zrozumienia? - Syn na pierwszej lekcji w ubiegłym roku miał fizykę. To jakiś horror - mówi Magdalena, mama 14-letniego Mateusza. – Jedynki sypały się jak z rękawa, początkowo byłam załamana, ale potem machnęłam ręką. No bo co ja mogę zrobić, jak dzieciak jest nieprzytomny rano. Nie dziwię mu się, ja sama spotkania służbowe zaczynam dopiero ok. 10 rano, mając ze dwie godziny na tzw. kawę i maile. Gdy już zaczęło być bardzo źle, przystałam na jego pomysł. Może ktoś powie, że mało wychowawczy, ale okazał się skuteczny. Przestał chodzić na pierwsze lekcje, a ja mu to usprawiedliwiałam. Za to zaczął chodzić na korki i zaliczać sprawdziany po lekcjach u tego nauczyciela. Jaki efekt? Zaczęły pojawiać się czwórki, a raz nawet dostał piątkę. Nauczyciel na koniec semestru sam nie wiedział, co z nim zrobić, no bo oceny niezłe, ale obecności, jak kot napłakał. Dał mu dostateczny, ale wcale się nie kłóciliśmy już o ocenę. Ważne było, że przymknął oko na te nieobecności - wyjaśnia Magda. 40-latka uważa, że wszystkie lekcje powinny być później, bo dzieciaki naprawdę mają dość wstawania po 5 godzinach snu. Potwierdza, że jej syn też siedzi długo wieczorem i po kilkumiesięcznej kłótni o gaszenie światła dała mu spokój. - Do domu wraca ok. 19 czasem, bo gra w piłkę. Jak mam mu zakazać sportu? Zanim odrobi lekcje i pouczy się, to często jest 22. No i wtedy siada do grania na x-boksie, gada z przyjaciółmi. Wiem, że to chore, ale niech ktoś powie, skoro jest taki mądry, czy znalazł na to jakieś rozwiązanie, żeby 14-latka, czy 16-latka położyć spać wcześniej niż o północy. Chętnie posłucham - deklaruje mama Mateusza.

A kiedy czas dla rodziny?

Kinga, mama 12-letniej córki Kasi i 15-letniego Miłosza marzy o tym, by dzieci chodziły na późniejszą godzinę. Poranne wstawanie to dramat codzienny w 5-aktach. Płacz, jęki, ściąganie z łóżek - cały zestaw. Z drugiej strony Kinga nie wyobraża sobie tego, że dzieci miałyby np. wyszykować się same na 9 czy 10. I nie chodzi tu o to, że sobie nie poradzą. Dojazd po prostu jest dość skomplikowany, bo do szkoły nastolatkowie mają ok. 20 km i trzeba ich dowozić do sąsiedniej miejscowości autem. Najgorsze jest jednak to, że gdyby szły tak późno, to i nie byłoby czasu dla rodziny.

- Już teraz jest trudno wygospodarować czas na wspólne aktywności po szkole. Dzieciaki zmęczone, zanim odrobią lekcje i pouczą się, to już prawie wieczór. Kolacja, kąpiel, czytanie książek przed snem i tyle. Gdyby wracały do domu dwie godziny później, to ja już bym nawet chwili nie miała z nimi kiedy spędzić. Jak tu zacieśniać więzi, poznawać dziecko, uczyć go świata? Będzie skazany tylko na szkołę i Internet, który będzie jedyną rozrywką po całym dniu. Nie widzę rozwiązania - martwi się kobieta. I rzeczywiście trudno poukładać tak plan dnia, by zadbać zarówno o rozwój intelektualny dziecka, jak i czas dla rodziny. To nieustające pole minowe, walka o każdy dzień, każdą chwilę. Może rozwiązaniem byłoby, żeby dzieci miały większą różnorodność godzinową? Np. dwa dni w tygodniu na 8, a trzy na 9-10?

Zobacz także:

Zobacz wideo: Monika Mrozowska o trudnym powrocie dzieci do szkół

Trudny powrót uczniów do szkół
Trudny powrót uczniów do szkół
Źródło: Dzień Dobry TVN
podziel się:

Pozostałe wiadomości