Rodzina dysfunkcyjna
Rodzina dysfunkcyjna - brzmi to przerażająco, wzbudza mój wewnętrzny bunt. Jak to?! Przecież wszyscy mamy jakieś problemy, normą są nieporozumienia, kłótnie między rodzicami, chaos i brak regularności w codziennym życiu. Powodów może być wiele: aktualna sytuacja zawodowa, finansowa, czy jakąkolwiek inna przeszkoda, z którą trzeba się zmierzyć. Każdy z nas inaczej na nie reaguje i sobie z nimi radzi. Jak było w moim przypadku? Nie wiem, ale za to wiem, że bardzo się boję się do tego dotrzeć. Boję się panicznie usłyszeć i zaakceptować, że to ja i moje nieprzepracowane emocje doprowadziły do tego, że moja rodzina stała się idealnym miejscem do powstania tornada, które teraz nas niszczy.
Problemy nastolatków
W dysfunkcyjnych domach przechodzi się od jednego kryzysu do drugiego, a kiedy go nie ma – członkowie rodziny sami go sobie tworzą. W tym zawiera się też mechanizm nałogowego regulowania uczuć. Już w domu rodzinnym, gdzie normą jest chaos i napięcie, tworzą się podwaliny tegoż mechanizmu. Odwraca się instynkt życia. Wtedy, gdy jest spokojnie, członkowie rodziny przeżywają napięcie, gdyż w przeszłości było to zapowiedzią „ciszy przed burzą”, a kiedy w końcu nastąpi kryzys, to adaptują się, odczuwając ulgę, myśląc, że to już lepsze niż czekać, co będzie. Bardzo przypomina to cykl napięcia u osoby uzależnionej. Odważę się stwierdzić, że mechanizm nałogowego regulowania emocji nie powstaje tylko przy okazji używania substancji, ale dużo wcześniej. Wychowywanie w rodzinach dysfunkcyjnych, w których panują wyżej omówione zasady i wzorce działania, sprzyjają tworzeniu niedojrzałej osobowości. Nie jest to warunek uzależnienia, ale bardzo ważny, jak nie najważniejszy, czynnik bycia narażonym na uzależnienia w przyszłości.
Rodzinę dysfunkcyjną określa jeszcze wiele innych zasad i schematów, w których - niestety - odnajduję fragmenty własnego życia. Przed oczami przewijają się sytuacje, które z całą mocą podświadomości wypierałam przez lata.
Wyparte wspomnienia
- Jeszcze nie potrafię o nich mówić otwarcie, wciąż boję się wyciągać je na światło dzienne, ale uczę się je dostrzegać. Mogłabym je ominąć, powiedzieć, że to już było i nie wróci, że trzeba żyć dalej. Wyjechać? Wyprowadzić się na drugi koniec świata?
- Nie uciekniesz przed sobą. Twoje lęki zawsze będziesz targać ze sobą i one cię dopadną nawet na tym końcu świata - mówi moja terapeutka. - Nie masz innego wyjścia, musisz je wypuścić, spojrzeć na nie, zrozumieć. Tylko w ten sposób je pokonasz. Nie ma innej drogi - dodaje.
- Boję się, ten strach paraliżuje. Nie ma we mnie tyle siły, żeby otworzyć tę szczelnie zamkniętą walizkę zła. Rozumiesz? Mam wrażenie, że jak to zrobię, to nie wygrzebię się z tego nigdy. To jest syf, Magda. Tam jest niedojrzałość, złość, agresja, wstręt, odrzucenie, pogarda. Tam jest smutne dziecko, które błagało mamę, żeby przestała je krytykować i poniżać, tam jestem ja: mała, bezbronna, zagubiona. Przecież teraz jestem dorosłą kobietą, matką, po co mam do tego wracać - mówię cicho, a przy ostatnim zdaniu łamie mi się głos.
- Żeby dojrzeć, stać się mądrą matką i szczęśliwym człowiekiem. Po to, żeby twój syn mógł żyć w poczuciu własnej wartości, miłości i zrozumieniu - mówi, a ja zastanawiam się odruchowo, czy to co powiedziała, znaczy, że pozbawiłam go tego wcześniej?
- Najbardziej boję się zdemaskowania. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłam, a przynajmniej nie potrafiłam tego nazwać. Mam wrażenie, że im głębiej wchodzę w ten proces, im więcej rozumiem, tym bardziej chcę wrócić do "mojej normalności". Ją chociaż znam, a w obliczu terapii, czuję się bezbronna, mam przeświadczenie, że tego wszystkiego, tych złych emocji, doświadczeń jest tak dużo, że to się nigdy nie uda - przyznaję głośno.
- Patrycja, nie dostrzegasz, jak wiele już zrobiłaś, jak wiele osiągnęłaś sama wbrew temu, co przeżywałaś. To też przejdziesz i zapewniam cię, że zwycięsko - słowa Magdy wciąż budzą we mnie niedowierzanie i wiem, że nie chodzi o nią, chodzi o mnie.
Co czuję dziś
Czuję się tak, jakbym leżała nad przepaścią, w którą on wpada, mocno trzymam jego ręce. Kamienie wbijają mi się w ciało, ranią je, a ja ostatkiem sił skupiam się na tym, żeby nie spadł. Ból jest nie do opisania, ale chyba jeszcze większy jest ten, kiedy myślę o tym, co się stanie, gdy puszczę. Nie wiem jak duża jest przepaść, nie mam pojęcia, czy tuż pod jego stopami jest skarpa, na której się zatrzyma. A może na samym dole czeka lazurowa tafla wody, której dna nie sięgnie a woda uniesie go, bezpiecznie otulając?
Wybrałam już ośrodki, do których staram się o przyjęcie. W tym czasie otwieram umysł mojego syna na dalszą terapię, na leki i pomoc. Oswajam też lęk, że być może się nie uda, że mimo moich starań, uderzy o twardo dno, a ja, poraniona, znów będę musiała wstać i żyć dalej.
Mam na imię Patrycja, jestem częścią internetowej redakcji Dzień Dobry TVN. Mój syn jest uzależniony od marihuany, ma za sobą kilka prób samobójczych. Cykl "Kartki z pamiętnika" powstał dla was i dla mnie. Przeczytacie tu historię moją i mojego syna. Historię kobiety i matki wyjątkowego nastolatka. Chcę, aby była to nasza wspólna droga do domu pełnego miłości i spokoju. Ufam, że tę drogę znajdziemy razem, dzięki doświadczeniom, rozmowom i spotkaniom ze specjalistami, lekarzami i terapeutami, które codziennie będę opisywała na kartkach tego pamiętnika, z ciepłą myślą o was.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Kartki z pamiętnika matki. "Szczęście to proste życie"
- Kartki z pamiętnika matki. "Trzy słowa od wczoraj dźwięczą w mojej głowie: 'ledwo żyjący ćpun'"
- Kartki z pamiętnika matki. "Nie ma przygotowania do bycia rodzicem"
Autor: Patrycja Sibilska
Źródło zdjęcia głównego: Fiordaliso/Getty Images