Nastoletnie życie powinno być przepełnione nauką, odkrywaniem siebie i radością. Niestety, nie wszyscy młodzi ludzie mogą cieszyć się taką beztroską. Wie o tym dobrze Zuzanna Bryk, główna bohaterka filmu dokumentalnego "Moja siostra".
Odkąd mój syn trafił na oddział psychiatryczny dla dzieci i młodzieży przeżywam każdego dnia emocjonalny roller coaster. Ma możliwość korzystania z telefonu raz dziennie. Wiem, jak bardzo potrzebuje tych rozmów, ale nikt nigdy nie zrozumie jak wiele wymagają one ode mnie.
Kiedy wpadał w szał, niszczył, demolował, uciekał z domu, wtedy kiedy policja i pogotowie interweniowały kilka razy w miesiącu, kiedy prosiłam o pomoc nie nadchodziła znikąd. Musiałam pokonać szereg formalnych przeszkód, żeby dziś patrzeć z pękającym sercem na chłopaka, który mimo, że się stara przegrywa walkę z nałogiem, a ja muszę być tą osobą, która tej walki przegrać nie może i musi podjąć finalną decyzję o leczeniu zamkniętym.
Terapia uświadomiła mu, że pomoc jaką dostaje, chce ofiarować innym. Wciąż walczy z nałogiem i wciąż doświadcza życia. Czym kieruje się nastolatek myśląc o przyszłości?
Skąd jest w nas taka niezwykła łatwość i lekkość wydawanie osądów i opinii, wręcz słownego znęcania się nad matkami? Dlaczego wydaje nam się, że mamy do tego prawo? Nie mamy! Nie mamy prawa mówić, co jest dobre, a co złe. Jeśli chcemy coś powiedzieć, napisać to przemyślmy to dwa razy, bo jakiejś mamie lub kochającemu tacie możemy zwyczajnie odebrać nadzieję i siłę, tak bardzo potrzebną w walce o dziecko.
Do napisania tego tekstu skłoniło mnie pewne wydarzenie, które otworzyło mi oczy na problem braku edukacji i teraz uwaga: wcale nie tylko wśród dzieci, a osób, które te dzieci na co dzień mają za zadanie leczyć.
Są w otoczeniu mojego syna osoby, które obdarowałam zaufaniem. 14-letnia dziewczynka, zawsze miła, uśmiechnięta i zaangażowana w jego proces leczenia wydawała mi się najbardziej godną zaufania.
Uzależnienie tka sieć kłamstw. Refleksja nie przychodzi na widok łez bliskich osób. Chęć leczenia najczęściej pojawia się wtedy, kiedy śmierć staje się realna. Kto się uzależnia?
Decydując się na pisanie tego pamiętnika wiedziałam, że chcę być szczera w przekazie. Wiedziałam, że tylko w ten sposób trafię do tych rodziców, którzy przechodzą przez to samo co ja.
W życiu zaskakuje mnie wiele sytuacji. Często bardzo pozytywnie. Gdzieś w środku cichy głos wciąż szepcze słowa otuchy, przekonuje, że nasze życie jeszcze będzie zwyczajnie szczęśliwe. Dziś jestem dumna, dziś się uśmiecham.
Znajomi opowiadają mi o stresie przed egzaminami ósmoklasisty. Ich dzieci szkoły średnie mają już dawno wytypowane. Nie ma tu miejsca na porażkę. Nie odzywam się wtedy.
"Kartki z pamiętnika matki" to cykl który powstał dla mam i ojców, którzy wirują w tornadach swoich dramatów, dla nas - mam i ojców którzy krzyczą bezgłośnie. Chociaż wiem, że nie jestem sama, że takich rodziców jak ja są setki, mam świadomość, że bardzo trudno podzielić się swoim problemem i wstydem jaki mu towarzyszy. Dlatego kiedy otrzymałam mail zatytułowany "Matka narkomana", zanim w ogóle go przeczytałam, wzięłam głęboki oddech.
Pod dom podjechał listonosz, czekałam na ten dzień. Dzień kiedy przyjdzie wiadomość, że machina ruszyła. Pismo z sądu w sprawie mojego syna-sądowy nakaz leczenia.
Jeden dzień może zmienić tak wiele. Może otworzyć oczy, może też je zamknąć. Może zakończyć cierpienie, ale może też sprawić, że ono już nigdy się nie skończy. Energia śmierci krąży wokół mnie i mojego syna.