Droga przez uzależnienie
Anna Gondecka, dziendobry.tvn.pl: Pierwszy raz po narkotyki sięgnęłaś, gdy miałaś 15 lat. Jak wyglądała Twoja droga do uzależnienia?
Zuzanna Bryk: Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie i niepozornie, między 14., a 15. rokiem życia. Dlatego właśnie te początki są najbardziej niebezpieczne, bo nie zdradzają negatywnych skutków stosowania różnych substancji. Na początku sięgnęłam po alkohol, potem zaczęło się zaciekawienie innymi substancjami. Na początku nie brałam ich po to, żeby zredukować swoje emocje, tylko stawiałam przede wszystkim na zaspokojenie ciekawości. Potem była marihuana i z czasem sięgałam po kolejne, coraz mocniejsze.
Jak wspominasz poszczególne etapy uzależnienia?
W pierwszej fazie dążyłam do osiągnięcia jak najwyższego stopnia uzależnienia. Wykorzystywałam różne substancje, sięgając po stymulanty i benzodiazepiny, które często były łatwo dostępne. Eksperymentowałam także z euforykami. W kolejnym etapie uzależniłam się od samych stymulantów, takich jak amfetamina i metaamfetamina. Porównując to do sytuacji gotującej się żaby, można powiedzieć, że stopniowo zwiększałam temperaturę, aż w końcu nie zauważyłam, że przekroczyłam granicę. Byłam jak ta żaba, która nie zdawała sobie sprawy, że została ugotowana. Moja wytrzymałość skończyła się, a granice zostały przekroczone, zanim to zauważyłam.
Powiedziałaś, że wszystko zaczęło się od ciekawości i to ona Tobą przede wszystkim kierowała. Jednak zastanawia mnie, jak funkcjonuje głowa osoby już uzależnionej? Byłaś świadoma uzależnienia, czy raczej to wypierałaś?
Ja akurat bardzo szybko zrozumiałam, że jestem uzależniona. To była moja forma buntu. Powtarzałam sobie "tak jestem uzależniona, biorę narkotyki, jestem zbuntowana i będę brać te narkotyki, mimo że widzę, jak to mnie wyniszcza". Jednak wiem, że jest sporo osób, które to wypierają. Natomiast ja sobie uświadomiłam to bardzo szybko. Mam bardzo ciekawy przykład, który może pomóc zrozumieć, jak funkcjonuje umysł osoby uzależnionej. To był moment, gdy z tego uzależnienia wychodziłam i próbowałam ograniczyć narkotyki, ale to jeszcze przed odwykiem. Pamiętam, że łapałam się na tym, że próbowałam sobie coś przeglądać na telefonie i zupełnie bezwiednie, z automatu wchodziłam na czat z dilerem i pisałam do niego po działkę. Ja często nawet tego nie robiłam świadomie, był to tak mocno zautomatyzowany proces. To jest tragiczne, a zarazem niesamowite, co nasza głowa może z nami zrobić i jak mocno oszukuje nas mózg.
Byłaś bardzo młoda. Czy myślisz, że osoby w okresie dojrzewania są szczególnie narażone na uzależnienie się?
Uzależnienia u młodych osób często rozwijają się bardzo szybko i intensywnie. Jednak równocześnie istnieje większa szansa na skuteczne pokonanie tych problemów, szczególnie gdy młode osoby mają przed sobą perspektywę studiów lub jasną wizję swojej przyszłości. W przypadku dorosłych, wyjście z uzależnienia może być znacznie trudniejsze i wymagać większego wysiłku.
Mówi się, że osoby uzależnione często muszą "sięgnąć dna", żeby zrozumieć powagę problemu. Czy podobnie było w Twoim przypadku?
Ja bardzo szybko znalazłam się na tym dnie. Tak naprawdę, to była moja własna decyzja dążenia do skrajnej autodestrukcji, która obejmowała nawet samookaleczanie i zaburzenia odżywiania. Wpadałam w tę destrukcyjną spiralę, która służyła mi jako sposób radzenia sobie z emocjami. Kiedy jedna forma regulacji emocji przestawała działać, pojawiała się inna, jak na przykład zapędy bulimiczne. Wtedy uważałam, że od osoby, która jest na dnie, nie można oczekiwać niczego dobrego.
Podczas leczenia dwa razy byłaś na odwyku.
Byłam dwukrotnie na odwyku w Otwocku, więc można powiedzieć, że miałam dwie terapie odwykowe. Między tymi dwoma pobytami minął miesiąc, podczas którego przebywałam w domu i starałam się kontynuować terapię. Ten odwyk specjalizował się w leczeniu osób z podwójną diagnozą, czyli jednoczesnym uzależnieniem od narkotyków oraz prowadzeniem terapii psychologicznej i psychiatrycznej.
Jak wygląda rzeczywistość ośrodków odwykowych w Polsce?
To był specyficzny oddział, on funkcjonuje trochę inaczej niż pozostałe ośrodki w Polsce. Według mnie jest to taka mała komuna. Każdy ma swoje funkcje, a z upływem czasu ranga tych funkcji wzrasta. W ośrodku nie było dozwolone korzystanie z telefonu, picie kawy, ani jakiejkolwiek innej substancji uzależniającej. Nawet muzyka była bardzo starannie sprawdzana pod kątem przekleństw. Nie wolno było również rozmawiać o wspólnych znajomych, a za najmniejsze wykroczenia, jak na przykład chodzenie w butach zamiast w skarpetkach, nakładane były "kary", które czasem obejmowały bieganie wokół ośrodka. Początkowo trudno mi było przyzwyczaić się do tych rygorystycznych zasad, ale z czasem zrozumiałam, że miały one większy sens. Nauczyłam się dyscypliny, cierpliwości i umiejętności słuchania siebie nawzajem. Można powiedzieć, że to miejsce stanowiło niemalże swoistą utopię.
Doceniasz to miejsce?
To absolutnie odmieniło moje życie o 180 stopni. Jednak ja bardzo chciałam podjąć tę terapię, bo choć można przebywać w wielu ośrodkach, to i tak nic nie pomoże, jeśli nie mamy naprawdę silnej chęci wyjścia z uzależnienia.
Zuzia wie, że do końca życia będzie musiała uważać
A czy teraz, po tej 3-letniej walce, możesz powiedzieć, że jesteś w pełni zdrowa i wolna od uzależnienia?
Czynne uzależnienie trwało 3, 4 lata, natomiast dalej nie mogę powiedzieć, że ono się zakończyło. To jest ważny element terapii, żeby mieć świadomość, że wciąż jest się na to podatnym i tak naprawdę wciąż muszę uważać. Dlatego mam takie podejście, że to uzależnienie wcale się nie skończyło, tylko jego czynna część tak.
Czy z perspektywy tych trzech lat jesteś w stanie wskazać deficyty, które chciałaś zaspokoić?
Mam wrażenie, że wciąż żyjemy w takim systemie, w którym często tata jest nieobecny. To co najbardziej na mnie wpłynęło to między innymi brak okazywania miłości przez tatę. Skąd takie dziecko ma wiedzieć, że jest kochane, jeśli tego nie widzi. To był taki krzyk "zauważcie mnie". To był krzyk po atencję i forma regulowania emocji. Można powiedzieć, że przybrałam emocjonalne zamknięcie.
Uzależnienie na pewno składa się z miliona trudnych momentów, ale gdybyś miała wskazać jeden, najtrudniejszy, to jaki?
Myślę, że mózg często wypiera traumatyczne przeżycia i one są zamiecione w odmęty tych wspomnień. Jednak pamiętam, że jak byliśmy na rodzinnych wakacjach, to osiągnęłam "szczyt dna". Narkotyzowałam się niemal do odcięcia. Ale takich momentów było po prostu mnóstwo.
Co czujesz, kiedy wracasz wspomnieniami do tych chwil?
Przede wszystkim staram się od tego nie odcinać. Udawanie, że tego nie było, jest krzywdą wobec terapii. Zazwyczaj jest tak, że osoby, które chcą zapomnieć, z łatwością wracają na podobne tory. Na pewno pomógł mi czas, tylko to nie jest tak, że on leczy rany, tylko czas poświęcony na długie rozmowy i na terapię. Też będąc szczera, ten film mi bardzo pomógł. To była trochę dodatkowa forma terapii. Musieliśmy się pootwierać przed kamerą, przed samym sobą. To nie było łatwe, ale na pewno im więcej się rozmawia, otwiera i przepracowuje pewny rzeczy, tym bardziej ta trauma maleje.
Film dokumentalny "Moja siostra" miał premierę w maju na 63. Krakowskim Festiwalu Filmowym.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Zapomniałeś wykupić leki przed podróżą? Sprawdź, jak zrealizować receptę w innym kraju
- Leki, których nie wolno wywozić za granicę po 15 marca 2023
- Kornelia z "Hotelu Paradise" zmaga się z przewlekłą chorobą. "Byłam przekonana, że życie mi się kończy"
Autor: Anna Gondecka
Źródło zdjęcia głównego: Kadr z filmu