Szpital psychiatryczny
Po tym jak ostatnio ponownie kontrolę nad jego mózgiem przejęły emocje, trafił do szpitala psychiatrycznego. Standardowa procedura w przypadku próby samobójczej. Nie miał siły, a tym samym wiarygodności by przekonać lekarza, że było inaczej, że wcale nie chciał odebrać sobie życia. Ja intuicyjnie czułam, że nie chciał śmierci, ale wiedziałam też, że muszę zapewnić mu bezpieczeństwo, a to był jedyny sposób. Podejrzewam, że szpitalne oddziały psychiatrii dla dzieci i młodzieży, wypełnione są w dużej części właśnie takimi przypadkami. Tymi, które w drastyczny sposób wołają o pomoc.
Problemy nastolatków
Wiem, że życie może zaskoczyć na milion sposobów, że ludzie, często ci którzy są najbliżsi, mogą rozczarować najbardziej. Wiem też, jak trudno się z tym pogodzić i jak szeroko otwiera się wtedy oczy, doszukując zagrożenia i ciosu z każdej strony. To budzi nieufność, a ona rodzi demony. Jest matką leków i nocnych koszmarów. Dorosła, zdrowa osoba potrafi sobie takie sytuacje przepracować, iść dalej, ale dojrzewającemu nastolatkowi wydaje się, że dalej nie ma już nic, lub, że nie warto nawet próbować, bo kolejnego razu może nie przeżyć.
Nie wiem tak naprawdę co jest przyczyną problemów mojego syna, być może dlatego, że ja właśnie poszłam dalej, zapomniałam, zostawiłam za sobą rodzinne kłótnie i niezdrową atmosferę, a on wciąż nie potrafi, w nim coś wywołało traumę. Dowiedzieć się mogę tylko od niego, a on nie umie tego nazwać. Czy chodzi o nasze relacje, czy o moje relacje z jego ojcem, czy może o jego doświadczenia, tego nie wiem, choć z całych sił od lat próbuję zrozumieć.
Racjonalna część mnie mówi, że pomijając emocje nie do pominięcia, jest jeszcze coś, coś fizycznego co towarzyszy mu od lat i od lat pozostaje niezdiagnozowane. Dlatego też kolejny raz postanowiłam prosić lekarzy o pogłębienie diagnostyki.
Emocjonalny roller coaster
Przez pierwsze 5 dni zamknięty był w izolatce. Od niemowlęcia ma lęk przed separacją w zamkniętym pomieszczeniu. Kiedy był mały, drzwi do jego pokoju, w nocy zawsze musiały być uchylone, a w pomieszczeniu nie mogła panować zupełna cisza i ciemność. Zostawiałam zapaloną lampkę nocną i włączałam ulubione kołysanki Magdy Umer i Grzegorza Turnaua, których latami słuchał do snu.
- Mamo, ja tu nie wytrzymam. Dlaczego oni mnie tu trzymają? Przecież ja nic nie zrobię. Chcę tylko widzieć ludzi. Tu nie ma nic, tylko metalowe drzwi, zamykane na jakieś zasuwy. Jak je otwierają, to ja się boję. Jest tylko łóżko, białe ściany i śruba która wystaje z kaloryfera i kable od klimatyzacji. Wiesz, że tym też się można zabić? - pyta, opowiadając mi o lęku jaki mu towarzyszy. Wiem, że próbuje mnie przestraszyć, zmusić do tego, żebym wyciągnęła go z tego miejsca. Początkowo ulegam tej histerii. Dzwonię nawet do innego szpitala z pytaniem, czy mogłabym go przenieść. Emocje matki biorą górę nad rozsądkiem. Boję się o niego, szkoda mi go, kiedy mówi jak cierpi. Jednak kiedy odkładam telefon wraca spokój, racjonalne myślenie, rodzaj zimnej kalkulacji. Znam procedury szpitalne, mają powód dla którego chcą go obserwować i nie włączać do pozostałych pacjentów na oddziale. Środki psychotropowe, alkohol, agresywne zachowanie przy przyjęciu - oni znają go tylko z tej strony. Dla nich jest przypadkiem do obserwacji, dla mnie dzieckiem, cząstką mnie. Nie mogę oczekiwać, że zaufają jemu, a nawet mi, w końcu z jakiegoś powodu się tam znalazł. Mam w głowie chaos, bije się z myślami. Czy dobre robię zgadzając się by był tam dłużej, czy może robię mu tym większą krzywdę.
Pani psychiatra wskazuje na zaburzenia w działaniu neuroprzekaźników, wyjaśnia dlaczego. Będzie chciała to sprawdzić, lekarz ordynator mówi, że wszystko wskazuje na ADHD, że trzeba włączyć farmakologię, ale małymi krokami. Przepisuje leki, prosi o zgodę. Od psycholog pada pytanie: "Czy jest pani zadowolona z diagnozy?". W tym czasie każdego dnia między 13:30, a 15:30 dzwoni on. jego zmienny nastrój jest nie do przewidzenia. Od histerycznego płaczu, do otępiałej obojętności. Jest już na oddziale, po dwóch dniach przychodzi kryzys, telefony nasilają się, a wraz z nimi znika moje przekonanie, że tak mu pomagam.
- Ci lekarze w szpitalu są bardziej chorzy niż my wszyscy tu zamknięci. Dają mi jakieś garście leków, nawet nie wiem co to jest. Nie będę tego brał! Ucieknę stąd, a nawet jak nie, to i tak później będzie tylko gorzej - krzyczy do słuchawki. - I te robo, które co rano na obchodzie zadają mi te same pytania, a i tak ich to w ogóle nie interesuje. Wypisz mnie. Możesz to przecież zrobić. Co niby ma mi dać pobyt tutaj? Ja się dobrze czułem na poprzednim leku, byłem spokojny - znów krzyczy do słuchawki.
- Nie mogę cię wypisać w tej chwili. Tłumaczyłam ci, że lekarz musi przez tydzień od włączenia leków cię obserwować. Gdybym to teraz zrobiła szpital zawiadomiłby sąd rodzinny, bo jest to wbrew zaleceniom. Weź pod uwagę, że masz kilka spraw, do tego dojdą jeszcze kolejne po ostatnim incydencie. Zamiast powrotu do domu, czekałoby cię kolejne zamknięcie. Tym razem w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym, a tego ani ty ani ja nie chcemy. Zrozum w końcu, że chcę twojego dobra i choć raz posłuchaj tego, co do ciebie mówię. Jeśli się nie podporządkujesz, nie będziesz współpracował, ja nie będę mogła zrobić nic, żeby ci pomóc. Na własne życzenie, dasz się wciągnąć w trybiki systemu, który nie pomaga takim osobom jak ty, a zwyczajnie je odizolowuje. Chcesz całe życie tracić wolność i tułać się po szpitalach i placówkach zamkniętych? - wyjaśniam na tyle spokojnie, na ile jestem w stanie, słuchając jego wzburzenia i sarkastycznego tonu, kiedy mówi o kompetencjach personelu szpitalnego.
-Nie obchodzi mnie to, nic mi nie mogą zrobić. Zaraz rozniosę ten szpital! Nawet nie mam już w co się przebrać, skończyło mi się jedzenie - z krzyku przechodzi w płacz. - Chcę cię zobaczyć mamo, kocham cię - mówi już spokojnym, choć łamiącym się głosem.
- Wiem synku, dziś postaram się zrobić ci nową paczkę, kupię jakieś letnie rzeczy, żebyś miał tylko do szpitala, bo szkoda mi twoich ubrań przez to wycinanie sznurków ze wszystkiego. Kupię jedzenie, to co lubisz i brat zwiezie ci paczkę, ja teraz nie mam kiedy przyjechać, bo pracuję, ale dostaniesz wszystko, nie martw się. Pomogę ci, a jak tylko wyjdziesz pojedziesz z tatą w niezwykłą podróż. Prawie wszystko jest już gotowe. Wytrzymaj jeszcze chwile, rozmawiaj z lekarzami, mów o tym jak się czujesz, co czujesz, tylko tak możemy to naprawić - mówię głosem pełnym miłości i zrozumienia. Pilnuję tonu, akcentowania, jasności wypowiedzi. Każda taka rozmowa to emocjonalny roller coaster, to kradziony czas, stres i obawy. Tego nie jest w stanie zrozumieć nikt, kto tego nie przechodzi. To obowiązek rodzicielski być przy dziecku w takich chwilach, bez względu na wszystko, choć mam ochotę krzyczeć, rzucić słuchawką, uciec, wiem, że nigdy tego nie zrobię, wiem, że przestanę dopiero, kiedy będzie bezpieczny.
- Dobrze mamo, wytrzymam. Przepraszam, chcę z tego wyjść, nie chcę już tak żyć. Ale tu jest strasznie - mówi wciąż przez łzy jednak dużo spokojniej.
Każdy z 10 ostatnich dni tak wygląda. Kiedy na zegarze dochodzi 13:00 mój stres osiąga maksymalny poziom. Zadaję sobie pytanie, jak będzie dziś? Czy w razie ataku paniki, uda mi się go uspokoić. Czy słowami zdołam otulić jego wystraszone ego, czy starczy mi sił? Tak bardzo chciałabym żeby ten koszmar się skończył, żeby stał się tylko mglistym wspomnieniem...
Mam na imię Patrycja, jestem częścią internetowej redakcji TVN. Mój syn jest uzależniony od marihuany, ma za sobą kilka prób samobójczych. Cykl "Kartki z pamiętnika" powstał dla was i dla mnie. Przeczytacie tu historię moją i mojego syna. Historię kobiety i matki wyjątkowego nastolatka. Chcę, aby była to nasza wspólna droga do domu pełnego miłości i spokoju. Ufam, że tę drogę znajdziemy razem, dzięki doświadczeniom, rozmowom i spotkaniom ze specjalistami, lekarzami i terapeutami, które codziennie będę opisywała na kartkach tego pamiętnika, z ciepłą myślą o was.
Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i chcesz o tym porozmawiać, opowiedzieć nam swoją historię - napisz do mnie na adres redakcji: ddtvnonline@tvn.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Centrum Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Fundacja TVN buduje Centrum Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Jest to jedno z działań podjętych w kierunku kompleksowej aktywności zmierzającej do poprawy sytuacji dzieci i młodzieży zmagającej się z problemami. Jeśli chcesz ją wesprzeć, możesz:
- wysłać SMS o treści "Pomagam" pod numer 7356 (koszt SMS 3,69 zł z VAT);
- wysłać przelew na Telefon BLIK na numer 509 559 966;
- dokonać wpłaty na konto PL 25 1140 1010 0000 2581 1800 1001;
- bezpośrednio na stronie Fundacji TVN;
- na Facebooku i Instagramie Fundacji, klikając przycisk "przekaż datek".
Zobacz także:
- Kartki z pamiętnika matki. "Czuję się sama i zagubiona"
- Kartki z pamiętnika matki. Wakacje nastolatków. "Myślę, że możemy im dać kontrolowaną wolność"
- Kiedy nastolatek czuje się odrzucony. "Rodzice w większości mają wyrąbane na dzieci"
Autor: Patrycja Sibilska
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images