Była w szkole, kiedy jej syn pisał egzamin. "Pedagodzy chcieli uniknąć incydentów"

Młodzież pisząca egzamin
Kartki z pamiętnika matki
Źródło: Siriporn Wongmanee / EyeEm
W życiu zaskakuje mnie wiele sytuacji. Często bardzo pozytywnie. Gdzieś w środku cichy głos wciąż szepcze słowa otuchy, przekonuje, że nasze życie jeszcze będzie zwyczajnie szczęśliwe. Dziś jestem dumna, dziś się uśmiecham.

Pierwszy poważny egzamin

Nie mogłam wczoraj zasnąć, moje myśli nie przestawały krążyć wokół tego, co miało nadejść o poranku. Dziś mój syn przystąpił do egzaminu ósmoklasisty. To nie miało prawa się udać. W zasadzie nie chodził do szkoły. O nauce, czytaniu lektur, odrabianiu prac domowych mogłam tylko słuchać od znajomych, a mój syn jeszcze wczoraj palił aż zasnął. Nasza rzeczywistość jest zupełnie inna. Jednak nie o tym chce dziś pisać. Dziś bowiem jestem dumna i szczęśliwa. Nie dlatego, że dobrze napisał opowiadanie i odpowiedział poprawnie na pytania, nie dbam o to. Jestem dumna bo widziałam jego dumę, uśmiech i szybujące poczucie własnej wartości po tym, jak opuścił salę egzaminacyjną.

Szczera rozmowa o rodzicielstwie

Musiałam tam być dziś z nim, zostałam do tego zobligowana przez wychowawczynię i pedagoga szkolnego, ze względu na liczne incydenty z jego udziałem w przeszłości, których teraz szkoła chciała uniknąć. W pełni to rozumiałam i nie miałam zamiaru podważać, pomimo tego, że kolidowało to z moimi obowiązkami zawodowymi. Poranek był stresujący, choć z całych sił starałam się zachować spokój. Ostatnie tygodnie, dni i godziny spędziłam nie na powtarzaniu materiału do egzaminu z synem, a na tłumaczeniu wagi jego obecności na tym egzaminie. Stał się on nieco synonimem mojej sprawczości i jego świadomej odpowiedzialności. Byłam jednak gotowa na porażkę. Niestety rano nic nie zapowiadało, że się uda. Mieliśmy wyjść z domu o 7:30, o tej godzinie on wciąż był w łóżku, zrozumiałam jednak, że to nie niechęć do wzięcia na siebie odpowiedzialności, a strach przed fiaskiem, obnażeniem braku wiedzy ma nad nim kontrolę.

- Posłuchaj synku, nie dbam o wyniki tego egzaminu, nie to jest dla mnie w tej chwili ważne. Chcę żebyś do niego podszedł, bo to jedyny sposób, abyś ukończył w terminie szkołę podstawową. Życie bywa przewrotne i pomimo tego, co dzieje się w nim teraz, może okazać się, że zdobędziesz każdy szczyt, musisz tylko odważyć się wspiąć na górę. Jednym słowem wstawaj, idziemy zaliczyć polski, na tym polu zwyciężymy, masz w końcu jakieś moje geny - żartowałam, choć w środku czułam strach.

- Dobra, ale jestem niewyspany - asekurował się od początku.

Do szkoły dotarliśmy dużo przed czasem, śmiał się ze mnie, że w momentach stresowych przypominam dziadka, który pewnie stałby pod szkołą na dwie godziny przed czasem. Czułam jednak jego zdenerwowanie. Kiedy wszedł na salę, ja czekałam przed szkołą rozmawiając z jego wychowawczynią. Ta rozmowa była rozmową dwóch matek, nie nauczyciela i rodzica problematycznego ucznia. To była szczera troska, zrozumienie i ogromna dawka emocji, jakie towarzyszą każdej mamie wychowującej dziecko.

- Mam jedno dziecko, mąż nie przynosi pracy do domu, z synem robi wszystko. Ja niestety nie mam innego wyjścia. Wie Pani, że kiedyś podszedł do mnie i przykleił mi na piersi karteczkę z napisem "wzorowy pracownik", innym razem, kiedy jeszcze słabo pisał wręczył tacie liścik, na którym z błędami, jak to małe dziecko, napisał "pobaw się ze mną" - mówiła nauczycielka mojego syna, a we mnie wzbierała fala wzruszenia. - Nigdy wcześniej odkąd pracuję w szkole nie zaobserwowałam takiej ilości rodziców świadomie dostrzegających problemy dzieci, większość z nich prosi o pomoc psychologów, psychiatrów, ale ta pomoc właściwie nie istnieje, choć jest tak bardzo potrzebna - dodała.

Po jakimś czasie musiała wrócić do swoich obowiązków. Ja zostałam sama, spacerowałam szkolnymi korytarzami czytając zasady panujące w szkole, akcje organizowane przez placówkę, oglądając prace dzieci, wśród których daremnie szukałam tej wykonanej prze mojego syna. Czekałam. Kiedy wyszedł, zobaczyłam uśmiech, uniesioną głowę, dumę, radość i niedowierzanie.

- Mamo napisałem wszystko! Opowiadanie napisałem takie, że sam byłem w szoku - cieszył się, a mnie emocje unosiły leciutko nad ziemią, tak dawno nie widziałam go szczęśliwego!

Bycie rodzicem to miłość bezwarunkowa, to suma małych szczęść i z tą myślą zostawiam was dziś. Kochajmy, podarujmy im swój czas i zaangażowanie, bez tego znajdą inną drogę z której bardzo trudno zawrócić...

Mam na imię Patrycja, jestem częścią internetowej redakcji Dzień Dobry TVN. Mój syn jest uzależniony od marihuany, ma za sobą kilka prób samobójczych. Cykl "Kartki z pamiętnika" powstał dla was i dla mnie. Przeczytacie tu historię moją i mojego syna. Historię kobiety i matki wyjątkowego nastolatka. Chcę, aby była to nasza wspólna droga do domu pełnego miłości i spokoju. Ufam, że tę drogę znajdziemy razem, dzięki doświadczeniom, rozmowom i spotkaniom ze specjalistami, lekarzami i terapeutami, które codziennie będę opisywała na kartkach tego pamiętnika, z ciepłą myślą o was.

Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i chcesz o tym porozmawiać, opowiedzieć nam swoją historię - napisz do mnie na adres redakcji: ddtvnonline@tvn.pl

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości