Kiedy będzie mógł się ubiegać o warunkowe zwolnienie?
Skąd jest w nas taka niezwykła łatwość i lekkość wydawanie osądów i opinii, wręcz słownego znęcania się nad matkami? Dlaczego wydaje nam się, że mamy do tego prawo? Nie mamy! Nie mamy prawa mówić, co jest dobre, a co złe. Jeśli chcemy coś powiedzieć, napisać to przemyślmy to dwa razy, bo jakiejś mamie lub kochającemu tacie możemy zwyczajnie odebrać nadzieję i siłę, tak bardzo potrzebną w walce o dziecko.
Kiedy jest ten moment, że zdajemy sobie sprawę, że z naszym dzieckiem dzieje się coś złego? Kiedy jest czas na reakcję, działanie i realną pomoc, tak, aby nie było za późno?
Znajomi opowiadają mi o stresie przed egzaminami ósmoklasisty. Ich dzieci szkoły średnie mają już dawno wytypowane. Nie ma tu miejsca na porażkę. Nie odzywam się wtedy.
Narkomani nie widzą tego, co dla nich robimy, my matki, rodzice, najbliżsi. Dla nich to kolejny dzień, kiedy mają wszystko.
Kiedy traumy rodziców stają się udziałem dzieci, rodzi się prawdziwy dramat.
Mijamy się w drzwiach, w kuchni, nasze drogi przecinają się w holu. Milczenie wypełnia przestrzeń między nami.
Jestem współuzależniona. Świat mojego syna kręci się wokół marihuany, mój wokół niego. Ma to wpływ na całą rodzinę.
Od wczoraj panuje spokój, przynajmniej w domu, bo w mojej głowie brakuje miejsca na choćby jedną dodatkową myśl. Dzisiejsze kartki będą wspomnieniem, czule pielęgnowanym, spisanym ze strachu przed bezpowrotną stratą i nadzieją, że jeszcze kiedyś poczuję się tak jak wtedy. Wiem jedno, szczęście to proste życie, to samo, którego często nie doceniamy, zatraceni w pędzie do lepszego jutra. Zatrzymajcie się dziś ze mną, choćby w przerwie na kawę.
Z każdą kartką tego pamiętnika pokonuję jakąś swoją barierę. Wstydu, strachu, lęku przed oceną, obawy przed brakiem zrozumienia.
Zastanawiam się czasem dlaczego nie jest chory na jakąś chorobę, która budzi litość, chęć pomocy, chorobę na którą opracowano leki, terapie. Leżałby w szpitalnym łóżku, ludzie wokół w białych kitlach dbaliby o to, żeby jak najszybciej doszedł do zdrowia. Mogłabym go karmić, dotykać dłoni, czytać mu i wierzyć, że jeszcze miesiąc, dwa i wyjdzie zdrowy, będzie się uśmiechał, pojedzie na wakacje i wróci z nich bogatszy o nowe przyjaźnie, wspomnienia i dziecięce przygody. Zamiast tego jest wstyd, zażenowanie, próby wyjaśnienia lekarzom, że ja już nie chcę im przeszkadzać w pracy, że chcę tylko pomocy, że nie ja zdecydowałam o tym, żeby spędzić noc w sali szpitalnej, którą musieli dla mnie i dla niego przeznaczyć.
Śnił mi się koszmar z wczoraj na dziś, a może z dziś na jutro. Są takie sny, których nie chcemy śnić, są takie sny, które dzieją się dziś.
"Od psycholog usłyszałam: 'Skończy w poprawczaku'"
Chciałabym poprosić syna, żeby uporządkował swoje biurko, ale nie mogę. Mogę poprosić, żeby usunął wiadro z wodą i z plastikową butelką, w której wypala otwór.
Nasłuchiwanie stało się formą przetrwania, ale dźwięki mogą traumatyzować. Zazdroszczę każdemu, kto nie nasłuchuje.
Ta strona z pamiętnika jest tu dla mnie i dla was. Dla mam, ojców i rodziców, którzy walczą o swoje wyjątkowe dzieci.