Skąd jest w nas taka niezwykła łatwość i lekkość wydawanie osądów i opinii, wręcz słownego znęcania się nad matkami? Dlaczego wydaje nam się, że mamy do tego prawo? Nie mamy! Nie mamy prawa mówić, co jest dobre, a co złe. Jeśli chcemy coś powiedzieć, napisać to przemyślmy to dwa razy, bo jakiejś mamie lub kochającemu tacie możemy zwyczajnie odebrać nadzieję i siłę, tak bardzo potrzebną w walce o dziecko.
Kiedy jest ten moment, że zdajemy sobie sprawę, że z naszym dzieckiem dzieje się coś złego? Kiedy jest czas na reakcję, działanie i realną pomoc, tak, aby nie było za późno?
Znajomi opowiadają mi o stresie przed egzaminami ósmoklasisty. Ich dzieci szkoły średnie mają już dawno wytypowane. Nie ma tu miejsca na porażkę. Nie odzywam się wtedy.
Od wczoraj panuje spokój, przynajmniej w domu, bo w mojej głowie brakuje miejsca na choćby jedną dodatkową myśl. Dzisiejsze kartki będą wspomnieniem, czule pielęgnowanym, spisanym ze strachu przed bezpowrotną stratą i nadzieją, że jeszcze kiedyś poczuję się tak jak wtedy. Wiem jedno, szczęście to proste życie, to samo, którego często nie doceniamy, zatraceni w pędzie do lepszego jutra. Zatrzymajcie się dziś ze mną, choćby w przerwie na kawę.
Zastanawiam się czasem dlaczego nie jest chory na jakąś chorobę, która budzi litość, chęć pomocy, chorobę na którą opracowano leki, terapie. Leżałby w szpitalnym łóżku, ludzie wokół w białych kitlach dbaliby o to, żeby jak najszybciej doszedł do zdrowia. Mogłabym go karmić, dotykać dłoni, czytać mu i wierzyć, że jeszcze miesiąc, dwa i wyjdzie zdrowy, będzie się uśmiechał, pojedzie na wakacje i wróci z nich bogatszy o nowe przyjaźnie, wspomnienia i dziecięce przygody. Zamiast tego jest wstyd, zażenowanie, próby wyjaśnienia lekarzom, że ja już nie chcę im przeszkadzać w pracy, że chcę tylko pomocy, że nie ja zdecydowałam o tym, żeby spędzić noc w sali szpitalnej, którą musieli dla mnie i dla niego przeznaczyć.
Chciałabym poprosić syna, żeby uporządkował swoje biurko, ale nie mogę. Mogę poprosić, żeby usunął wiadro z wodą i z plastikową butelką, w której wypala otwór.