Czy dzieci powinny dostawać pieniądze za pomoc w domu? Psycholożka rozwiewa wątpliwości

Czy płacić dzieciom za wykonywanie obowiązków domowych?
Czy płacić dzieciom za wykonywanie obowiązków domowych?
Źródło: Catherine Falls Commercial/Getty Images
Czy dziecko powinno dostawać kieszonkowe? Jeśli tak, to jakiej wysokości? A może powinniśmy płacić potomstwu za to, że pomaga w wypełnianiu domowych obowiązków? W rozmowie z dziendobry.tvn.pl doktor psychologii Aleksandra Piotrowska odpowiada na pytania nurtujące rodziców.

Kiedy dziecko niechętnie pomaga przy domowych pracach, rodzice zachodzą w głowę, co zrobić, by wyrobić w nim taki nawyk i zachęcić na przykład do sprzątania. Kiedy słowne argumenty na nic się zdają, zaczynają stosować różne triki np. zapłatę finansową. Dr Aleksandra Piotrowska przestrzega przed konsekwencjami i zdradza wyjątki.

Czy dzieci powinny dostawać wynagrodzenie za domowe obowiązki?

Płacenie dzieciom za wykonywanie obowiązków domowych to coraz częstsza praktyka rodziców. Zapytaliśmy dr Aleksandrę Piotrowską, czy można wynagradzać dzieci za sprzątanie.

- To w ogóle nie wchodzi w rachubę. To są jakieś wymysły szatana, równie makabryczne, co wychowanie bezstresowe. W domu jest do wykonania określona liczba prac — niektóre rzadziej, inne muszą być wykonywane regularnie, niemal codziennie. Członkowie rodziny na miarę swoich sił i możliwości powinni się tymi obowiązkami podzielić. Najlepiej gdyby to się odbywało w wyniku rodzinnej narady. Jeśli ustalamy, że do obowiązków danego członka rodziny należy np. rozpakowywanie zmywarki lub zmywanie ręczne, a nie tylko przysłowiowe śmieci, których wyrzucenie zajmuje trzy minuty, to nie ma mowy o wynagrodzeniu. Nikt z członków rodziny nie dostaje za to pieniędzy, dlaczego dzieci miałyby dostawać? Absolutnie nie rekomenduję i stanowczo odradzam również płacenie za dobre wyniki w nauce.

Jak nauczyć dziecko bycia dobrym przyjacielem?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Płacenie dzieciom za obowiązki domowe - skutki

Ekspertka tłumaczy, co może spowodować przyzwyczajenie dziecka do wynagradzania go za podstawowe czynności.

- To może prowadzić do tego, że w pewnym momencie, kiedy będziemy próbowali wycofać zapłaty, możemy od dziecka usłyszeć: "Mamusiu, tatusiu, skoro nie ma pieniędzy, to rób to sobie sam". To są rzeczy niemające nic wspólnego z przedsiębiorczością, raczej uczące tego, że świat jest od tego, żeby świadczyć mi różnego rodzaju przysługi. A przecież nie z taką świadomością chcemy dzieci wypuścić z domów - podkreśla w rozmowie z dziendobry.tvn.pl dr Aleksandra Piotrowska.

Okazuje się, że są jednak wyjątki. Możemy dziecku zapłacić za wykonanie czynności, która nie leży w zakresie jego obowiązków domowych. - Na przykład do obowiązków członka rodziny należy m.in. wycieranie kurzu w salonie. Dzisiaj wyjątkowo nie ma na to nastroju lub nie ma czasu, to wtedy może zaproponować innemu członkowi rodziny wynagrodzenie za to, że wykona tę pracę za niego.

Dr Aleksandra Piotrowska zdradza też, jak rodzice mogą wycofać się z wynagradzania dziecka. Jej zdaniem najlepszym sposobem są negocjacje.

- Przede wszystkim przyznać się do błędu. Uznać, że sytuacja się zmieniła z jakiegoś względu — np. zmieniła się nasza sytuacja materialna. Na pewno nie można jak dyktator wprowadzać nowych zasad od kolejnego dnia, tylko usiąść przy stole negocjacyjnym i ustalić kto, co robi od jutra w ramach wspólnego prowadzenia domu. Nie na zasadzie spadającego z nieba gromu.

Czy dziecko powinno dostawać kieszonkowe?

Rodzice często zastanawiają się nad tym, czy ich dziecko powinno otrzymywać kieszonkowe. A jeśli tak, to w jakiej wysokości. Dr Aleksandra Piotrowska w rozmowie z dziendobry.tvn.pl mówi wprost, że kieszonkowe to podstawowe narzędzie do tego, żeby wprowadzić dzieci w świat finansów.

- Dzięki temu dzieci zdobywają umiejętność zarządzania swoimi pieniędzmi. Pozwala im to też zrozumieć, że w każdym momencie życia ma się określoną pulę pieniędzy. Jak się ją uszczupli, wyda, to ona się w cudowny sposób nie rozmnoży. Nie ma lepszego sposobu. Wyjaśnienia, przekonywania na nic się nie zdają w tej sytuacji. Dziecko dostaje kieszonkowe, a potem zasada: ręce precz od portfela, czyli nie ma dopłacania.

Nie ma uśrednionej kwoty, jaką powinny otrzymywać dzieci w danym wieku. Wysokość kieszonkowego należy ustalać nie tylko na podstawie możliwości finansowych rodziców, ale również kwot, które otrzymują rówieśnicy.

- Wysokość kieszonkowego zależy od możliwości rodziców, ale przede wszystkim od tego, jakimi kwotami w danym środowisku dzieci dysponują. Rzeczą wysoce niewskazaną jest to, że zamożni rodzice dają dziecku pięciokrotnie wyższe kieszonkowe niż otrzymują jego rówieśnicy ze środowiska. To jest naprawdę bardzo ważne i powinno być uwzględniane — tłumaczy dr Aleksandra Piotrowska.

Zobacz też:

podziel się:

Pozostałe wiadomości