Dalsza część tekstu poniżej.
Dziecko na smyczy — kontrowersja czy rodzicielska przezorność? Policjantka komentuje
Mł. insp. Małgorzata Sokołowska prowadzi w mediach społecznościowych profil o nazwie @z_pamietnika_policjantki, za pośrednictwem którego dzieli się z internautami swoimi poradami dotyczącymi zachowania szeroko pojętego bezpieczeństwa. Tym razem poruszyła kontrowersyjny temat prowadzenia małych dzieci na smyczy w miejscach publicznych. Ekspertka stanowczo stanęła w obronie rodziców korzystających z wywołujących skrajne opinie szelek bezpieczeństwa.
- Powiem to wprost: Dziecko na smyczy to nie powód do wstydu, tylko mądra decyzja. W tłumie wystarczy sekunda, jedna chwila, by dziecko zniknęło z pola widzenia, a potem my szukamy w panice, w stresie. Smycz zwiększa bezpieczeństwo, daje dziecku swobodę ruchu, rodzicowi – spokój i kontrolę. To nie jest ograniczanie dziecka. To zapobieganie tragedii. Niektóre dzieci są bardziej ruchliwe, ciekawskie, impulsywne i to jest normalne. Smycz to nie wstyd. To odpowiedzialność i zamiast oceniać, lepiej podziękować takim rodzicom, że robią wszystko, by ich dziecko było bezpieczne - stwierdziła na nagraniu.
Wypowiedź funkcjonariuszki spotkała się z ogromnym odzewem — zarówno pozytywnym, jak i krytycznym.
Dziecko na smyczy - opinie internautów
Pod postem mł. insp. Małgorzaty Sokołowskiej pojawiły się setki komentarzy. Część internautów wyraziła wdzięczność za wsparcie ze strony służb, inni nie kryli oburzenia.
- Czy masz 6, czy 2 dzieci i spacerujesz z nimi, nie masz prawa traktować ich smyczą jak psa. To od rodzica zależy nauka uważności i dyscypliny. Jeśli ktoś tego nie potrafi, należy skorzystać z pomocy specjalisty - napisała jedna z użytkowniczek Instagrama.
Druga natomiast podzieliła się dramatycznym doświadczeniem: "Mojego syna, gdy był dwulatkiem i miał kompletny bunt trzymania jakiejkolwiek ręki, szelki uratowały przed potrąceniem przez samochód. Syn stał na chodniku i nagle wyrwał mi rękę. Złapałam go odruchowo za kaptur, ale był na rzepy, więc został mi w ręce. Gdyby syn nie był w tych szelkach, nie wiem, czy by przeżył, bo to dość ruchliwa ulica".
W dyskusji pojawiły się także głosy osób mieszkających poza Polską. Wielu komentujących wskazywało, że w Wielkiej Brytanii prowadzenie dzieci na smyczy jest powszechnie akceptowane.
- "W UK jest to normalne od lat", "Też mieszkam w UK i potwierdzam. Gdy mój niespełna dwulatek uczył się na osiedlu chodzić za rękę – bez smyczy - sąsiedzi potrafili się zatrzymać, doradzając smycze, szelki czy opaski na ręce. Nigdy nie spotkałam się z nieprzychylnymi uwagami" - czytamy.
Niektórzy rodzice w komentarzach przyznali, że choć początkowo mieli opory przed regularnym używaniem tzw. smyczy dla dziecka, z czasem zmienili zdanie.
Wśród różnorodnych opinii znalazła się również historia matki, która usłyszała od swojego czteroletniego syna: "Wiesz mamo, kolega chodzi z takimi szelkami na spacery, żeby był bezpieczny, bo często uciekał [paniom z przedszkola - przyp. red.] i nie trzymał węża". Dla dziecka taka sytuacja okazała się całkowicie naturalna i pozbawiona negatywnej oceny. To, co dla dorosłych bywa kontrowersyjne, dla najmłodszych - jeżeli jest w odpowiedni sposób wytłumaczone - może być po prostu częścią codzienności.
Niektórzy jednak mają zupełnie odmienne zdanie. - Nie, to [prowadzenie dziecka na smyczy - przyp. red.] nie jest normalne i nigdy nie będzie. Dziecko ma słuchać i wiedzieć, jak się ma zachowywać jak jest dużo ludzi - stwierdziła jedna z internautek.
Choć nie brakuje głosów sprzeciwu wielu rodziców podkreśla, że decyzja o użyciu szelek wynika z troski, nie z braku wychowawczych kompetencji. - W nosie miałam, co ludzie powiedzą, ważne było i nadal jest moje dziecko, i jego bezpieczeństwo - podsumowała jedna z aktywnych w sieci matek.
W odpowiedzi na komentarze mł. insp. Sokołowska dodała: "Tak samo, jak uważam, że warto wyposażyć dziecko w lokalizator, tak samo uważam, że taka smycz jest dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza w tłumie".
Dla wielu rodziców to właśnie wakacyjne wyjazdy, zatłoczone deptaki i nieprzewidywalne sytuacje są momentem, w którym sięgają po smycz — nie z braku zaufania, lecz z potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa.
Zobacz także:
- Jakie zagrożenia wiążą się z sharentingiem? "Dzieci mają prawo do prywatności"
- Dzieci poniżej 13. roku życia nie powinny mieć smartfona? Eksperci ostrzegają
- MEiN sugeruje inny system rozliczania uczniów za nieobecności. Co to może oznaczać w praktyce?
Autor: Berenika Olesińska
Źródło: Instagram/@z_pamietnika_policjantki
Źródło zdjęcia głównego: JohnAlexandr/Getty Images, Instagram/@z_pamietnika_policjantki