Nieobecność w szkole z powodu choroby
Katarzyna Krysińska jest mamą dwóch córek. Młodsza z nich, 12-latka, w okresie jesienno-zimowym często choruje. - W grudniu przed świętami praktycznie 3 tygodnie była bardzo chora. To była grypa naprawdę poważna. Potem były święta i tak naprawdę od nowego roku wróciła do szkoły. Zdarzało się czasami, że musiałam wziąć wolne w pracy, żeby nadrobić ten stracony czas w szkole - powiedziała mama dziewczynki.
Córka Katarzyny, podczas nieobecności w szkole może liczyć na wsparcie rówieśników, którzy wysyłają jej lekcje. Choć 12-latka stara się odrobić zaległości, to jednak nauka w domu nie jest tak efektywna jak w szkole.
- Łatwiej mi się uczyć z nauczycielem, bo jak czegoś nie rozumiem, to mogę go zapytać. Zazwyczaj, jak wracam do szkoły po chorobie, to muszę napisać sprawdzian i mam tydzień na poprawę jeśli źle by mi poszło - dodała Laura Krysińska.
Z kolei gdy Dorota Gąsienica-Kościelny została rodziną zastępczą, musiała zrezygnować z pracy. Nie dało się jej pogodzić obowiązków zawodowych z opieką nad dziećmi, które chodzą do przedszkola i podstawówki.
- Chorują - jak nie dwójka czy trójka jednocześnie, no to po kolei. Jedno wyzdrowieje, następne jest chore. No i tak to wygląda - stwierdziła Gąsienica-Kościelny.
Dorota pomaga swoim dzieciom nadrabiać materiał, który je ominął w szkole. - Każde dziecko ma dostępny e-dziennik. Są tam podane zadania. I teraz mama mamie pomaga, wysyłamy sobie wiadomości. Jeśli jest taka możliwość, kiedy nie ma gorączki, to troszeczkę lekcje odrobią, a resztę robimy, jak już wrócą do szkoły - przekazała.
Co zrobić, gdy dziecko ma zaległości w szkole.
Daria Bielenin-Palęcka jest mamą licealisty. W Dzień Dobry TVN wyznała, że powrót dziecka do szkoły po dłuższej nieobecności jest problematyczny.
- Zazwyczaj, kiedy syn jest chory, to staramy się, żeby sytuacja była na bieżąco opanowana, by rzeczywiście po powrocie do szkoły nie musiał pracować podwójnie, bo de facto po chorobie do tego to się sprowadza, że musi przerabiać jednocześnie to, co jest w szkole. Jest to trudne szczególnie w przypadku takich przedmiotów jak matematyka. (...) Czy chory, czy nie chory, próbuje to nadrobić tak, żeby być na bieżąco - powiedziała Bielenin-Palęcka.
Czy nauczyciele są wyrozumiali i dają czas na ponowne wdrożenie w szkolny rytm pracy? - To zależy, kogo się ma po drugiej stronie. Są nauczyciele, którzy stoją na stanowisku, że on ma 350 uczniów i nie pamięta, kto był na chorobowym i w zasadzie mało go to interesuje. Ma 30 uczniów w klasie, leci z materiałem, robi swoje i trudno, orientuj się. Ale są też nauczyciele, którzy bez problemu, spokojnie umawiają się na konkretny termin za tydzień czy dwa, żeby syn miał czas się przygotować do zaliczenia tego, co się wydarzyło, kiedy go nie było. Tutaj czynnik ludzki jest kluczowy, mimo tego że w większości szkół w statutach są zapisy dotyczące tego, jaki czas po chorobie dziecko ma na to, żeby nadrobić materiał. Z przestrzeganiem tego bywa różnie - zauważyła mama licealisty.
Czy nadmiar nauki i natłok obowiązków po chorobie wynika z tego, że podstawa programowa jest przeładowana? - Wszyscy w systemie edukacji jesteśmy teraz w jakiejś takiej okrutnej presji - powiedziała edukatorka Edyta Plich. - Mamy takie poczucie, że musimy zrealizować materiał. Myślę, że brakuje równowagi i rozumu w tym wszystkim. Takiego przekonania, że dziecko uczy się nie tylko tego, jak powstaje morena denna i jakie są rodzaje gleb, ale przede wszystkim uczy się życia. Jeśli jest chore, to powinno móc chorować, jeśli ma gorączkę, to nie powinno powtarzać słówek z angielskiego i robić zadań z matematyki - stwierdziła.
Zdaniem edukatorki rodzice powinni pomóc swoim dzieciom. Jak to zrobić? - Powiedzieć, co jest niezbędne, co jest konieczne, żeby się tego uczyć, a co możemy sobie odpuścić. Stres, jaki towarzyszy uczniom nieobecnym, jest okrutny. Uczniowie zapisują się na korepetycje, żeby nadrobić materiał. Często rodzice w czasie choroby dziecka każą mu się uczyć, nie chcą odpuścić, bo mają wrażenie, że oceny są ważne. Sam rozwój i to, co jest istotą nauczania, ginie wobec ocen i przepytywania. Szkoła coraz bardziej staje się takim miejscem, w którym przepytuje się z wiedzy, a nie jest to proces doświadczania, zdobywania wiadomości - powiedziała Plich. - Dla mnie istotą jest to, żeby uczyć dzieci dobrego wychowania i życzliwości. Wiele osób myśli, że nauczyciel się domyśli i przeczyta z ruchu gałek ocznych, że uczeń jest nieprzygotowany, bo był chory. Myślę, że ważna jest komunikacja - dodała edukatorka.
Daria Bielenin-Palęcka wskazała, w jakich sytuacjach interwencja rodzica jest niezbędna. - Licealista czasami nie ma szans, pomimo swojej uprzejmości, samodzielności i umiejętności komunikacyjnych czy społecznych, stanąć przeciwko jakiemuś systemowi pracy dorosłej osoby. (...) Uczulałabym rodziców starszych dzieci, żeby nie porzucać ich tak w tej starszej szkole. Jeżeli rozmowa dziecka z nauczycielem nie przyniesie żadnych efektów, to uważam, że w tym momencie rodzic powinien wkroczyć i starać się rozmawiać. Znać przepisy szkolne, znać przepisy statutu i po prostu egzekwować to, co tam jest zapisane, bo z tym bywa bardzo różnie - podsumowała Bielenin-Palęcka.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz na platformie Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Matka udawała martwą, żeby sprawdzić reakcję dziecka. Nieoczekiwany obrót spraw
- Pokazała brzuch po ciąży. "To okropne i obrzydliwe"
- Kiedy się urodziła, ważyła zaledwie 390 gramów. "Stanowi ewenement wśród pacjentów"
Autor: Justyna Piąsta
Reporter: Daria Bobak
Źródło zdjęcia głównego: Michał Żebrowski/East News