Statystyki
Dane Komendy Głównej Policji wskazują na znaczny wzrost liczby prób samobójczych podejmowanych przez nastolatków. Tylko w 2021 roku 1496 osób poniżej 18. roku życia targnęło się na swoje życie. 127 z tych przypadków zakończyło się śmiercią. To tylko część danych, ułamek tragicznych decyzji, niewielki odsetek dramatów.
Problemy nastolatków
Dlaczego do nich dochodzi? Co powoduje, że młoda osoba, dopiero wchodząca w dorosłość, chce już ją zakończyć? Nie raz zadawałam sobie to pytanie. Po pierwszej, drugiej i trzeciej próbie samobójczej mojego syna, zawsze do mnie wracało. Mam to szczęście, że pomimo tego, w jakiej jesteśmy sytuacji, miałam szansę zrozumieć, a mój syn wciąż pokazuje mi, jak ważne są w naszym życiu emocje i umiejętność ich nazywania. Nasze "statystyki" są fatalne, ale na szczęście, moje dziecko nie stało się 128 osobą, która skutecznie odebrała sobie życie według danych Komendy Głównej Policji.
Oblicza przemocy
Są takie momenty, które zostają w naszej pamięci na zawsze. W mojej pozostał jeden, ściśle związany z tematem dzisiejszego artykułu. Współpracowałam wtedy z kliniką psychologiczno-psychiatryczną. Przyszłam do pracy wcześniej, telefon dzwonił właściwie od momentu kiedy otworzyłam drzwi. Raz, drugi, trzeci... Zdecydowałam się odebrać i przyjąć wiadomość, którą ktoś zdecydowanie potrzebował przekazać. W słuchawce odezwał się kobiecy głos.
- Dzień dobry, jestem mamą Adama. Adam jest... - tu nastąpiła pauza, głos kobiety wyraźnie się załamał. - Adam był pacjentem pani doktor Joanny, chciałam poinformować, że syn nie żyje. Popełnił samobójstwo dziś w nocy, nie udało się go uratować - mówiła powoli, spokojnie, bardzo rzeczowo. Zabrakło mi słów, czy zwykłe "tak mi przykro", miało jakiekolwiek znaczenie, czy jakikolwiek gest, słowo współczucia mogłoby wyrazić, to co tak naprawdę czułam? Byłam przerażona, zszokowana, zadawałam sobie pytanie, jakim cudem ta kobieta wykonała telefon, jak te słowa przeszły jej przez gardło?! - Jestem na silnych lekach uspokajających, wiem, że pani doktor chciałaby wiedzieć, dlatego dzwonię - powiedziała, jakby czytała w moich myślach. Kiedy wykrztusiłam z siebie "tak mi przykro", czułam się idiotycznie. Tamten dzień i tamta rozmowa została ze mną na zawsze.
Kiedy mój syn pierwszy raz podjął próbę samobójczą, byłam spokojna. Wszystkie telefony wykonywałam z taką samą precyzją i opanowaniem, jak tamta kobieta. Telefon do szpitala, opis sytuacji, podanie danych i adresu, podróż do szpitala, formalności, szpitalne łóżko, sączące się do żył życie w formie kroplówki i cisza. Ta na zewnątrz, bo w środku rozdzierający wrzask. Najgorsze było jego spojrzenie, tam nie było strachu, tam był cały ocean smutku. Bałam się zadać jakiekolwiek pytanie, bałam się odpowiedzi. Nie potrafiłabym wtedy nazwać emocji. Długo nie potrafiłam. Latami nie nadawałam im nazw. Przybrałam formę przetrwalnikową. Zamieniłam się w maszynę oczekiwań, pretensji, braku zrozumienia, chodzącej dobrej rady, ba, rady na wszystko: jak ma się uczyć, jakie zajęcia będą najlepsze i rozwojowe, jak ma się ubrać, co jeść, czego nie jeść, co bagatelizować, jak żyć... Byłam przekonana, że na tym polega macierzyństwo, że tak wyrażam miłość i troskę. Ale o miłości nie mówiłam. Przecież była, przecież chyba widać było, że skoro dbam, to kocham...
Emocje trzeba nazywać, o emocjach trzeba rozmawiać, szczególnie z nastolatkami. Dziś to wiem. Dziś dostrzegam, potrafię nazwać. Kiedy czujemy złość, zamiast wyładowywać ją na sobie wzajemnie, zadajemy sobie pytania. "Czy czujesz się teraz wściekły?", "Czy jesteś zła?", "Potrafisz powiedzieć, co do tego doprowadziło?". Początkowo nie było to proste, przywykliśmy do szybkiej reakcji, bez refleksji. Do narzucania, do chęci kontrolowania, do braku analizy prawdziwych uczuć. Przekonani o swojej słuszności, nie zastanawialiśmy się nad emocjami. Dlaczego mówiłam, że sztuki walki są pełne agresji i lepiej, żeby chodził na taniec, bo to bardziej rozwojowe? Dlaczego nie pozwalałam na ekspresję jego własnych emocji i potrzeb? Zwyczajnie wtedy wydawało mi się, że postępuję słusznie, że to ja jestem dorosła i to ja powinnam podejmować wszelkie decyzje. Nie! Ja powinnam słuchać, rozumieć i wskazywać. Oczywiście to nie jest powód, dla którego mój syn chciał odebrać sobie życie, jest jednak zalążkiem problemu. Bo ja zupełnie nieświadomie, odbierałam mu prawo do decyzyjności, do błędów, do emocji, w ten sposób odbierając mu życie, a w dodatku nie dopuszczałam do jakiejkolwiek dyskusji o tym, jakie moje decyzje wywołują w nim emocje.
Gdyby nie terapia, pewnie jeszcze długo nie potrafiłabym zrozumieć. To Magda, nasza terapeutka uświadomiła mi, że muszę puścić. Że bez względu na wszystko, muszę nauczyć się akceptować, że moje dziecko idzie drogą swojego własnego przeznaczenia. Owszem, mam kroczyć obok, ale nie mogę wciąż usuwać każdego kamyczka z jego drogi, bo jeśli ma się potknąć, to potknie się choćby o własne nogi. Musi upaść, żeby wstać... Kolejna emocja - pogodzenie. Za nią przyszły następne, takie jak radość, czy spokój. W każdej sytuacji. Nawet tej najbardziej dramatycznej, a może szczególnie w takiej.
Nasza historia pozbawiona jest dramatów, z jakimi kojarzymy powody prób samobójczych. Nie było przemocy fizycznej, seksualnej, nie było alkoholu i zaniedbań, jednak gdzieś był powód. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak mocno ranimy kształtującą się psychikę dziecka. Wydaje nam się, że wskazujemy słuszne rozwiązania, ale nie widzimy, że okraszamy wybory naszych dzieci solidną dozą krytyki. Wydaje nam się, że ustalamy zasady, ale nie widzimy, że przekroczyliśmy granicę i przejęliśmy kontrolę nad praktycznie każdym zagadnieniem życia dziecka. Czy naprawdę robimy to z miłości? Czy raczej dbamy o własny spokój, bo skoro jest tak, jak uważam ja, to znaczy, że nie grozi nam żaden kataklizm, wszystko będzie płynąć wartko. My w pracy, dziecko w szkole, w domu, wszystko na miejscu, błogie szczęście. Do czasu... W pewnym momencie nasze dziecko powie "stop", szczęśliwie jeśli tylko się zbuntuje i obudzi nas z letargu, gorzej jeśli do przebudzenia dojdzie za późno. Zanim nazwiemy emocje... Czasem przemoc nosi maskę miłości, uważajmy.
Imiona części osób zostały zmienione.
Mam na imię Patrycja, jestem częścią internetowej redakcji TVN. Mój syn jest uzależniony od marihuany, ma za sobą kilka prób samobójczych. Cykl "Kartki z pamiętnika" powstał dla was i dla mnie. Przeczytacie tu historię moją i mojego syna. Historię kobiety i matki wyjątkowego nastolatka. Chcę, aby była to nasza wspólna droga do domu pełnego miłości i spokoju. Ufam, że tę drogę znajdziemy razem, dzięki doświadczeniom, rozmowom i spotkaniom ze specjalistami, lekarzami i terapeutami, które codziennie będę opisywała na kartkach tego pamiętnika, z ciepłą myślą o was.
Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i chcesz o tym porozmawiać, opowiedzieć nam swoją historię - napisz do mnie na adres redakcji: ddtvnonline@tvn.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Fundacja TVN buduje Centrum Psychiatrii Dzieci i Młodzieży jest to jedno z działań podjętych w kierunku kompleksowej aktywności zmierzającej do poprawy sytuacji dzieci i młodzieży zmagającej się z problemami. Jeśli chcesz ją wesprzeć, możesz:
- wysyłać SMS o treści "Pomagam" pod numer 7356 (koszt SMS 3,69 zł z VAT);
- wysyłać przelew na Telefon BLIK na numer 509 559 966;
- dokonać wpłaty na konto PL 25 1140 1010 0000 2581 1800 1001;
- bezpośrednio na stronie Fundacji TVN;
- na Facebooku i Instagramie Fundacji, klikając przycisk "przekaż datek".
Zobacz także:
- Kartki z pamiętnika matki. "Zaczął palić marihuanę, kiedy miał 12 lat"
- Kartki z pamiętnika matki. "Nie mam rodziny, choć mam bliskich"
- Weekendy dla rodzica uzależnionego dziecka są najtrudniejsze. "Dokumenty mam pod ręką"
Autor: Patrycja Sibilska
Źródło zdjęcia głównego: gettyimages/ zodebala