Dzieci społeczne, bo tak nazywa je system, mieszkają w szpitalnych oddziałach miesiącami. Problem zostawionych maluchów dotyczy całego kraju. Czekają, ponieważ brakuje miejsc w rodzinach zastępczych. Jak wygląda ich życie? Dlaczego tak się dzieje?
Dzieci społeczne w szpitalach
Dzieci oczekują na rodzinę zastępczą.
- Ponieważ w ośrodku w naszym województwie czy w Szczecinie nie ma wolnych miejsc w rodzinach zastępczych, które mogłyby przyjąć nasze dzieci, one po prostu czekają. Potrzebują już innej aktywności ruchowej, więc mamy różne bujaki, zabawki. Mamy tutaj po prostu żłobek, który funkcjonuje przez 365 dni w roku na okrągło - opowiada prof. dr hab. nauk med. Beata Łoniewska, kierownik Kliniki Patologii Noworodka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 2 w Szczecinie
- Rozszerzałyśmy dietę, uczyłyśmy wszystkich pierwszych ważnych rzeczy u maluszka. Ono chciałoby raczkować, nie ma gdzie. Szpitalna sala nie jest do raczkowania - podkreśla położna Natalia Adamska
Dzieci czekają na rodziny zastępcze
Problem dzieci pozostawionych w szpitalach dotyczy całego kraju. W Poznaniu jest szansa na budowę ośrodka preadopcyjnego, który będzie mógł przyjąć maluchy, zanim trafią do adopcji.
- Mamy dwa oddziały noworodkowe, w naszym oddziale to było 76 takich przypadków, na drugim oddziale 18 - wskazuje prof. Wiesław Markwitz z Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu.
- Brakuje osób gotowych podejmować tego trudnego zadania pełnienia opieki w ramach pieczy zastępczej. Czasami to są problemy dotyczące tego, że sądy kwestionują np. zasadność tego, czy dla danego pacjenta sąd w miejscu X czy w miejscu Y powinien się tą sprawą zajmować. Czasami trwa to bardzo długo. Właściwie normą jest to, że we wszelkich tego typu sprawach musimy wielokrotnie monitować te instytucje, na jakim etapie jest ta sytuacja - przyznaje prof. dr hab. nauk med. Tomasz Szczapa, prezes Polskiego Stowarzyszenia Neonatologicznego. Takiemu dziecku poświęca się bardzo dużo czasu, a to też powoduje uruchamianie emocji.
- Tak naprawdę to są dla tego dziecka ciocie. I te ciocie są też matkami, więc poświęcają całe serce tym dzieciom - zaznacza Elżbieta Czapla, pielęgniarka oddziałowa.
- Przyzwyczajamy się do tych dzieci i na taki swój sposób je kochamy - zapewnia Małgorzata Pyrz, położna.
Jak tłumaczy psycholog Anna Stolaś, podstawową potrzebą dziecka, z którą się rodzi, jest potrzeba bliskości i więzi.
- Każdy moment samotności, braku przytulenia, bliskości, ukojenia się, uśnięcia u kogoś na rękach, to jest doświadczenie urazowe. My, jako profesjonaliści, czy ci, którzy tworzymy system opieki, powinniśmy mieć mocno świadomość, że musimy zrobić wszystko, żeby ten czas był po prostu maksymalnie króciusieńki - mówi specjalistka.
Ponad dziesięć miesięcy na dom czekała dziewczynka w średzkim szpitalu. Dziś jest już z nową rodziną, ale to na oddziale stawiała pierwsze kroki.
- Pierwsze nasze wyjście na trawę wspominam jako swego rodzaju szok, dlatego że ona nie wiedziała, co to jest trawa. Miała sześć miesięcy i kiedy posadziłam ją na trawie, zaczęła panicznie płakać. Nie ma w życiu tego dziecka żadnego stałego elementu poza widokiem ścian szpitalnych. Tak nie powinno być - uważa Joanna Bilska, neonatolog.
- Zawsze mamy kontakt z tymi rodzicami. Chcemy wiedzieć, co dalej u tych dzieciaczków słychać i bardzo się cieszymy, jak każdą wiadomość, którą otrzymujemy - dodaje Katarzyna Jackowiak, położna.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na Player.pl.
Zobacz także:
- Córka poskarżyła się na rodziców w szkole. "Nagle przyjechało z 10 policjantów" Miała oddać dziecko rodzinie zastępczej. W dniu porodu coś się zmieniło. "Byłam przerażona"
- Wspiera domy dziecka w Polsce, udzielając korepetycji. "To jest przede wszystkim relacja"
Autor: Luiza Bebłot
Reporter: S. Repela, R. Męczykalski
Źródło zdjęcia głównego: ddtvn