"Osią tej książki jest miłość"
Katarzyna Oleksik, dziendobry.tvn.pl: Twoja książka zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Kiedy skończyłam ją czytać, poczułam ulgę, że nie mam dzieci. To bardzo smutna refleksja.
Anna J. Dudek, dziennikarka, autorka książki "Znikając. Reportaże o matkach": Myślę, że częsta, takie mam sygnały. Nie taki był mój cel, ale podobno kobiety nie chcą jej czytać, kiedy są w ciąży albo planują dzieci. Prawdopodobnie boją się zderzenia swoich wyobrażeń z opowieściami innych kobiet na zasadzie: jeśli tego nie przeczytam, to to nie istnieje. Uważam, że jednak powinny. Mimo że są tam są i bolesne, i trudne historie, a macierzyństwo – zwłaszcza w tym kraju – nie jest proste. Jednak osią tej książki jest miłość.
Skąd w ogóle wziął się pomysł, żeby poruszyć ten temat? Twoje osobiste doświadczenia odegrały tu jakąś rolę?
Kiedyś Mariusz Szczygieł powiedział mi w wywiadzie, że reporter zawsze wybiera sobie temat, który mu coś "załatwia". Ja też, pisząc, "załatwiałam" sobie coś, układałam się z moim macierzyństwem, odkrywałam jego oblicza, znajdowałam swoje emocje w historiach moich bohaterek. Od wielu lat piszę o kobietach, naszych prawach, feminizmie. Ten ostatni długo pomijał matki, nie widział ich, a moim zdaniem macierzyństwo powinno być fundamentem feminizmu i myślę, że teraz to się zaczyna dziać. Macierzyństwo – brzmi to kuriozalnie – trafia do mainstreamu.
Dlatego postanowiłaś się nim zająć?
Pomyślałam, że skoro się tym zajmuję, znam system od podszewki i wiem jak (nie) działa, to napiszę o tym reportaż.
Oczywiście nie powstałaby, gdyby nie fakt, że ponad cztery lata temu zostałam mamą. To był nowy świat, który chciałam opisać. Chciałam wyciągnąć i samą siebie, i inne matki z niewidzialności. Pokazać codzienność, zwykłe życie, zmagania, trudności, choćby depresję, na którą kobiety nie mają niejako społecznego "przyzwolenia", bo przecież mamy być uśmiechnięte i zadowolone. Ale i piękno, zachwyt, radość. Ot, najzwyklejsze życie.
Wspomniałaś o depresji. To też kwestia, o której w kontekście macierzyństwa mówi się zbyt mało. Bo matka musi być szczęśliwa.
Na depresję w ciąży i po porodzie choruje minimum 20 proc. kobiet. To bardzo dużo. Rządowy program przeciwdziałania depresji wśród młodych matek nazywa się "Uśmiechnij się, mamo". Tylko jak jest ci ciężko, chorujesz, to ostatnią rzecz, na jaką masz ochotę, to się uśmiechać. I nie musisz. Jedna z moich bohaterek, Sara, powiedziała, że kobieta w ciąży, a zwłaszcza po porodzie i w połogu, czuje się, jakby stała nad grobem. Bardzo wiele kobiet tak się czuje, bardzo wiele nie sięga po pomoc, bo nie wie, że może. Bo się wstydzą. Myślą, że skoro jest im ciężko, źle się czują, nie dają rady, to pewnie coś jest z nimi nie tak. Moim zdaniem z nami - kobietami -matkami - wszystko jest w porządku, tylko państwo bardzo wiele rzeczy utrudnia, co przy społecznej omercie związanej z macierzyństwem jest mieszanką wybuchową. Jeśli kobieta czuje się bezpiecznie, ma zapewnione wsparcie, to bycie matką i opieka nad dzieckiem wygląda zupełnie inaczej.
"Są wszystkie emocje i na wszystkie powinno być miejsce"
Wydaje się, że cały czas mamy też spaczony obraz macierzyństwa. Ono ma być radosne, kolorowe, a matka ciągle zadowolona.
Nie mam nic przeciwko tym cukierkowym postom, niech one się pojawiają, niech będzie różnorodność. Chciałabym, żeby kobiety, matki, których jest wiele milionów w Polsce, zaczęły być szanowane, dostrzegane, a ich potrzeby były spełniane. Jak mówiłam: życie. Są trudne momenty, są te piękne. Są wszystkie emocje i na wszystkie powinno być miejsce.
Najtrudniejszą i zarazem najpiękniejszą rzecz, jaką robię w życiu, jest bycie mamą. A jednocześnie często jestem przemęczona, sfrustrowana, nie czuję się wystarczająco dobra, mam za dużo pracy, Gutek nie chce się ubrać, nie zjadł zupy, uderzył się. Złoszczę się i chcę, żebyśmy mówiły o naszym zmęczeniu i złości. Bo to NORMALNE. Tak samo jak radość z tego, że mój synek swoją plastikową taczką przywiózł mi stokrotki, że jest wspaniały, mądry, empatyczny, zabawny. Trudne emocje i trudne momenty, których nie brakuje, nie kasują tych wszystkich dobrych. To nie jest albo - albo.
To, co mnie bardzo uderzyło w czasie lektury, to skrajność uczuć, których doświadczają bohaterki. Rozmawiasz np. z kobietami, które nie chciały być matkami, myślały o aborcji, ale ostatecznie się na nią nie zdecydowały i urodziły.
Kobieta ma wybór. To powinno być jasne i oczywiste, to jest prawo człowieka. Nie chcę wchodzić w etyczne dyskusje. Wykształcone, świadome siebie i swoich poglądów kobiety bardzo często mają w głowie myślową kalkę, że jeśli dokonają aborcji, pójdą do piekła. Nikt nie powinien decydować za kobietę i odbierać jej prawa do decydowania o sobie i swoim ciele.
Ciąża i okres po porodzie to hormonalne oraz emocjonalne szaleństwo. To również wielka zmiana, a tych często się obawiamy. Nie jesteśmy też w stanie przewidzieć wszystkiego, co może się wydarzyć, tym samym te skrajne emocje są jak najbardziej uzasadnione.
Do tego dochodzi jeszcze sytuacja społeczno - polityczna, która do posiadania dzieci raczej nie zachęca.
Z jednej strony mamy mit Matki - Polki, z drugiej - twarde zderzenie z rzeczywistością, czyli po prostu strachem o własne zdrowie. Ten lęk jest bardzo silny i doskonale widać to w badaniach. Kobiety, które są w wieku reprodukcyjnym, mówią, że nie chcą mieć dzieci. Wiedzą, że dostęp do żłobków, przedszkoli, szkół jest utrudniony. Nikt ich nie zaktywizuje, żeby wróciły do pracy. Antykoncepcja nie jest łatwo dostępna. Nie ma co się dziwić, że wiele z nich po prostu nie chce mieć dzieci. A teraz, od 2020 r., boją się po prostu, że ciąży nie przeżyją, a to zawdzięczamy pseudo wyrokowi pseudo TK.
Są też samotne matki, które niejednokrotnie nie mogą się doprosić pieniędzy na dziecko.
W Polsce są dwa miliony samotnych matek, to jest jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej. Alimenciarzy mamy 300 tysięcy, milion dzieci alimentów nie dostaje. Ściągalność tych pieniędzy – to jest żart. Kobieta, która nie ma na dentystę, na lekarza, na wakacje, na szkołę, na ubrania, na jedzenie dla dziecka idzie do komornika, a ten rozkłada ręce. Kiedy sprawa trafia do sądu – tam bardzo często jest umarzana. Ale matka musi sobie poradzić. I radzi sobie – kosztem siebie, własnego zdrowia, czasu z dzieckiem i dla siebie. Bo matka musi.
W książce piszesz też o przemocy. Zarówno tej wymierzonej w matki, ale i dzieci.
Przygotowuję cykl reportaży o matkach ściganych przez państwo za to, że chronią dzieci. Poznałam historię dziewczyny, która kilkutygodniowego syna zasłoniła przed ciosem i sama została uderzona. Sąd uznał, że to nie była przemoc wobec dziecka. Mam historię dziewczynki pięciolatki, która po kontakcie z tatą miała siniaki w okolicach intymnych. Takich spraw są tysiące, przemoc wobec matek to problem instytucjonalny. To temat mojej kolejnej książki.
Teoretycznie mamy rząd pro-rodzina, pro-kobieta. Tylko że on zaczyna się nimi interesować, dopiero gdy dochodzi do tragedii. Wtedy pojawiają się pytania, gdzie był MOPS, gdzie były służby. Dopóki będzie taka skala przemocy wobec kobiet – milion kobiet pada jej ofiarą - to w ogóle nie mamy co rozmawiać o macierzyństwie w tym kraju. Trzeba naprawić to, jak działają sądy, biegli. Potrzebne są szkolenia dla sędziów, biegłych, prokuratorów. Co więcej, musi się zmienić podejście do kobiet. Ona nie idzie na policję dla zabawy, żeby się zemścić na byłym, choć pewnie takie sytuacje też się zdarzają, idzie tam, bo jest pod ścianą i nie ma wyboru. Potrzebuje pomocy i ratunku. Niestety często nie jest taktowana poważnie. Jeśli zmuszona jest uciekać z dzieckiem, mogłyby poszukać pomocy w schroniskach dla kobiet, ale te często są przepełnione. Więc o czym my mówimy, o jakiej matce Polce?
"Dajemy radę, przynajmniej w większości przypadków, pytanie tylko, jakim kosztem?"
Czy któraś z tych historii najbardziej ci została w pamięci?
Dwie. Aśki, której syn odebrał sobie życie i Tereski - śmiertelnie chorej mamy. Żadnej z historii nie dało się wysłuchać na spokojnie, natomiast te dwie bardzo mocno we mnie zostały, bo uderzają w najprostsze i największe lęki. Matka się nie boi śmierci, matka się boi tego, że zostawi swoje dziecko i nikt nie będzie go kochał tak, jak ona. To nie są moje słowa, ale one oddają to, co czuję ja i pewnie inne matki. Dostaję wiadomości od czytelniczek, które piszą, że te historie je sparaliżowały. Wiadomości zresztą dostaję bardzo dużo – za wszystkie dziękuję.
Kto częściej przychodzi na spotkania z tobą? Przede wszystkim matki?
Tak, głównie matki, w bardzo różnym wieku. Myślę, że chcą poczuć, że nie są osamotnione w swoich uczuciach i odbiorze macierzyństwa. Mężczyźni też się pojawiają, ale jest ich mniej, a bardzo bym chciała, żeby czytali, przychodzili, brali udział w tym dialogu.
Jak kobiety odbierają twoją książkę?
Jak mówiłam, dostaję dużo wiadomości. Dziękują mi, wiele z nich pisze, że dzięki książce w końcu poczuło, że ich uczucia nie były złe, dziwne, niewłaściwe, że były najzupełniej normalne. Że emocje – różne emocje - są normalne, obecne, dozwolone, tylko za długo były tłumione.
Czy wiedząc, jak wygląda macierzyństwa i jak bardzo matki – na każdym kroku – mają pod górę, zdecydowałbyś się na kolejne dziecko?
Nie. W tym kraju to za duże ryzyko.
Wiesz, co mnie przeraża? Że mogłabym mieć niepełnosprawne dziecko i że nie dam rady.
Dajemy radę, przynajmniej w większości przypadków, pytanie tylko, jakim kosztem? To jest historia Marii, historia Małgosi, które mają dzieci z niepełnosprawnościami i zmagają się z rzeczywistością, a jak ona wygląda dla matek dzieci i dorosłych z niepełnosprawnościami, można było zobaczyć w Sejmie. To jest macierzyństwo najtrudniejsze, myślę. A państwo je bardzo skutecznie utrudnia.
Anna J. Dudek - dziennikarka i redaktorka związana z Wysokimi Obcasami, autorka książek "Poddaje się", pierwszego polskiego reportażu o muzułmankach, i "Znikając" - reportaży o matkach. W publicystyce zajmuje się głównie polityką i prawami kobiet.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Edukacja w Finlandii jedną z najlepszych na świecie. "Musimy stawiać na ludzi"
- "Wyszło mi 1001,18 zł za 18 książek". Ile kosztuje edukacja w "bezpłatnej" szkole?
- Jak rozpoznać, czy dziecko jest wysoko wrażliwe? "Musimy pamiętać, że to jest cecha, a nie choroba"
Autor: Katarzyna Oleksik
Źródło zdjęcia głównego: Maskot-GettyImages-1136194848