Czym jest tygrysie rodzicielstwo?
Każdy rodzic pragnie wychować dziecko tak, by zapewnić mu dobrą przyszłość. Chce, by pociecha była zaradna i z podniesioną głową pokonywała przeszkody stojące mu na drodze do szczęśliwego życia. Aby było to możliwe, kieruje się wybranym stylem wychowania, a ten cechują określone zasady. To właśnie one kształtują osobowość i psychikę maluchów.
Dzieci
Warto więc zastanowić się, jak dany styl będzie wpływał na pociechę. Okazuje się, że nie wszystkie znane nam koncepcje są bezpieczne dla jej rozwoju. Przykładem może być tu m.in. tygrysie rodzicielstwo. Co kryje się pod tym pojęciem? Jak tłumaczy psycholog Paulina Pawlak (@psycho__logika ) jest to potoczna nazwa dla surowego stylu wychowawczego.
- Charakteryzuje się autorytarną pozycją rodziców - nie jest to tożsame z pojęciem autorytetu rodzicielskiego. Rodzic wymaga bezwzględnej dyscypliny i podporządkowuje sobie dziecko, które skupiać ma się na spełnianiu jego oczekiwań i okazywaniu bezwzględnego szacunku - opowiada.
Dorosły ma zawsze ostatnie słowo
Tygrysie rodzicielstwo to m.in. kary za jakiekolwiek nieposłuszeństwo, tłumienie naturalnych potrzeb, emocji i reakcji dzieci. Tu nie ma miejsca na błędy, a czasem nawet na rozrywkę, której de facto potrzebuje każdy człowiek. Co można powiedzieć o rodzicu stosującym tę koncepcję?
- Często posiada pewne deficyty emocjonalne. Jest chłodny, nie potrafi lub nie chce okazywać czułości i empatii. Może mieć rys psychopatyczny czy narcystyczny, jest perfekcjonistą lub czerpie przyjemność z "posiadania władzy". Zaspokaja potrzeby poprzez dziecko, widząc je jako swoje przedłużenie, a nie osobnego człowieka. Taki rodzic budzi lęk - zaznacza ekspertka.
Tygrysie rodzicielstwo a dziecko
Presja, dyscyplina i tłumienie emocji - to wszystko dotyka dziecka. Nietrudno zorientować się, że może mieć to poważne konsekwencje dla wciąż kształtującej się psychiki. Psycholog Paulina Pawlak twierdzi, że może mieć ono deficyty w tworzeniu autonomii czy niskie poczucie wartości. Ponadto uczy się, że jest kochane, doceniane tylko, gdy na to zasłuży.
W ten sposób trudno będzie mu stworzyć zdrowe, bezpieczne relacje w przyszłości. Presja jest także permanentnym stresorem. - To z kolei już o krok do pojawienia się zaburzeń lękowych czy depresyjnych, niestety często także do zaburzeń osobowości - zaznacza specjalistka.
Psycholog twierdzi także, że nawet jeśli dziecko otrzymuje czas na odpoczynek, stres może skutecznie utrudnić ten proces. Co więcej, w dorosłym życiu często będzie mierzyć się z problemem: "mam czas wolny, ale nie umiem się zrelaksować".
- Dzieci uczą się głównie przez zabawę i obserwację, jeśli nauka skojarzy się z obowiązkiem – jako dorosły może mieć niezdrową relację z odpowiedzialnością – np. prokrastynować wszelkie obowiązki albo być zbyt odpowiedzialne - dodaje.
Jak zachować ten złoty środek pomiędzy przykuwaniem uwagi do nauki, a jednocześnie daniu dziecku swobody?
Paulina Pawlak podkreśla, że należy towarzyszyć dziecku w jego rozwoju, rozwijaniu ciekawości, bez presji. Poświęcać mu czas na wspólne zabawy, zachęcać do odkrywania świata. Rodzic powinien nauczyć pociechę, że błędy są naturalną częścią rozwoju, a my jako opiekunowie możemy pomóc im zrobić coś w inny, skuteczniejszy sposób.
- Modelowanie jako rodzic – dziecko uczy się obserwując rodzica. Zadbajmy zatem o siebie – pokazujmy balans między praca, obowiązkami a odpoczynkiem, traktujmy je jako równie ważne. Pokazujmy jak radzimy sobie z błędami - tłumaczy.
- Jeśli rodzic popełnia błąd i mówi „ale jestem beznadziejny!” to dziecko uczy się, że popełnianie błędów jakoś definiuje człowieka i może bać się próbować nowych rzeczy. Jeśli rodzic zaśmieje się życzliwie ze swojego błędu i spróbuje zrobić dane zadanie jeszcze raz – uczy dziecko, że każdy popełnia błędy i że nie muszą one oznaczać porażki - podsumowała psycholog Paulina Pawlak.
Zobacz także:
- "Syropkowi rodzice" szturmują przedszkola. "Ojej, nie tak ślinka poleciała? Zaraz przejdzie"
- Trzylatek zareagował błyskawicznie. Niebezpieczną sytuację nagrała kamera
- Niemowlę zmarło po wypiciu zakażonego mleka. Jak bakteria trafiła do pokarmu?
Autor: Aleksandra Matczuk
Źródło zdjęcia głównego: GettyImages/Jose Luis Pelaez Inc