Dzieci i ryby głosu nie mają
Na rynku ukazała się książka Joanny Flis "Co ze mną nie tak?". Autorka skupia się w niej na DDD, czyli syndromie dzieci pochodzących z dysfunkcyjnych domów, obecnie już dorosłych osób. Odczytuje to przez pryzmat lat 70/80/90 i środowiska w Polsce, czyli w okresie komuny i transformacji. Powszechne wtedy było powiedzenie: "Dzieci i ryby głosu nie mają”, ośla ławka, wyścig szczurów oraz autorytet rodzicielski jako osoby, która posiada władzę i bezwzględnie trzeba jej słuchać. Nie ma to nic wspólnego z domem patologicznym. Nie chodzi bowiem o ocenianie, ale o czasy, które trochę zabierały maluchom poczucie bezpieczeństwa, opieki, akceptacji, szacunku czy możliwości wyrażania siebie oraz dawały zakaz odchodzenia od schematu. Nie zawsze chodzi tu o dom rodzinny, czasem o środowisko szkolne.
- Chciałam nas "odwstydzić" i "odsamotnić" w doświadczeniu "co ze mną nie tak?", bo to jest pytanie najczęściej zadawane przez pacjentów w gabinetach terapeutycznych. Próbuję w książce pokazać, że coś nie tak było ze środowiskiem, w którym się wychowywaliśmy. Oczywiście to nie jest nasza wina - wyjaśnia gościni Dzień Dobry TVN. Jak podkreśla, jest to doświadczenie pokoleniowe.
- Nasi rodzice już mieli "dziurawe koszyki potrzeb", bo byli dziećmi powojennymi. W sztafecie pokoleń przekazali nam pewne tendencje, braki oraz dysfunkcje i my przekazujemy tę pałeczkę dalej. Chciałabym, żebyśmy to zatrzymali - tłumaczy psycholożka, psychoterapeutka i pedagożka.
Od dzieci w latach 70. i 80. oczekiwało się m.in. samodzielności, zajmowania się młodszym rodzeństwem, rekompensowania jednemu z rodziców, tego, że drugi pije. To był czasy, w których maluchy musiały być nadmiernie dzielne, czasem nie mogły prosić o pomoc na zewnątrz czy dzielić się z innymi informacją o występującej przemocy w domu.
Dzieciństwo z kluczem na szyi
Aktorka Sylwia Gliwa (rocznik 1978) klucza na szyi nie nosiła, bo była "sprytna" i wkładała go pod wycieraczkę.
- Pisałam kartkę, że klucz jej pod wycieraczką i zostawiałam ją w drzwiach, żeby mama i tata wiedzieli, gdzie jest. O sobie nie pisałam, gdzie jestem, bo po co. Podwórko było, wszyscy sąsiedzi wiedzieli gdzie, kto, z kim. Cudowne czasy - wspomina, śmiejąc się, aktorka.
Jak dodaje, docenia bardzo to, że w jej dzieciństwie chodziło się od domu do domu, patrzyło, jak żyją i funkcjonują inni ludzie. Dziś tego nie ma, jesteśmy pozamykani w swoich bańkach i swoich domach. Z drugiej strony - dużo większe było przyzwolenie na papierosy w towarzystwie dzieci, alkohol, awantury czy kłótnie w towarzystwie dzieci.
Wspomnienia z dzieciństwa lat 70 i 80
Dla Michała Figurskiego (ur. 1973 r.) symbolami dzieciństwa lat 70/80 były rower pelikan, obdrapana piłka, łyżwy oraz dobra luksusowe tamtych czasów, czyli słodycze z Pewexu albo jeansy po starszym rodzeństwie. Dziś te braki wspomina z czułością, choć - jak podkreśla - generalnie nie było to nic dobrego, bo rodzice musieli stać po kilka godzin w kolejce po buty dla dziecka czy podstawowe artykuły spożywcze.
- Myśmy funkcjonowali w obrębie pewnego kwadratu ulic, rodzice byli spokojniejsi o nas. Klucz na szyi dla mnie dzisiaj wiąże się z nauką pewnej odpowiedzialności. To przewrażliwienie, które mamy teraz na punkcie swoich dzieci przez pryzmat naszego wyobrażenia, jak świat wygląda za drzwiami, jak go media prezentują, wydaje mi się, że przestępczość jest taka sama. To, że wychowaliśmy się w poczuciu zaopiekowania samym sobą, czuliśmy się bezpieczniejsi - mówi dziennikarz. Jak podkreśla, dziś tarczą ochronną są rodzice.
- To my wymagamy od szkoły, przyglądamy się, jak wychowywane jest nasze dziecko, nasi rodzice tego nie robili, zakładając, że szkoła jest instytucją, w której zostaniemy zaopiekowani i najbezpieczniejsi, nie do końca to była prawda oczywiście. Ale podejrzenia, jakie często padają dziś wobec szkoły, że tam się dzieją ogromne patologie i jak matka nie będzie stała na straży swojego dziecka, to ono zginie i przepadnie, wydaje mi się, że to jest trochę pozbawianie go odpowiedzialności i samodzielności - twierdzi nasz gość.
Zdaniem Joanny Flis, w pokoleniu klucza na szyi możemy doszukiwać się i wad, i zalet. Chodzi mi o to, żeby zobaczyć błędy czasów naszego dzieciństwa, pozytywy i negatywy, a przede wszystkim konsekwencje tego, jak ówczesne społeczne normy się w nas odcisnęły.
- Zdecydowanie świat nie jest czarno-biały. W naszym dzieciństwie też były rzeczy dobre, ale my musimy dziś, oczami dorosłego, zobaczyć to, co niekoniecznie dobre było - podsumowuje autorka książki "Co ze mną nie tak?".
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry Extra znajdziesz na platformie Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Rodzicielskie trudy weekendowe. "Wakacje i dzieci to oksymoron"
- Tomasz Karolak szczerze o ojcostwie. "Popełniłem parę błędów"
- Zajrzyj na strych i poszukaj rzeczy z PRL-u. "Niektóre są warte nawet 10 tysięcy"
Autor: Luiza Bebłot
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Grochocki/East News