Fenomen Labubu. Dlaczego wszyscy chcą mieć tę dziwaczną maskotkę wartą kilkaset złotych?

Szał na Labubu i Lafufu
Źródło: Dzień Dobry TVN
Labubu – urocze stworki, które podbiły świat
Labubu – urocze stworki, które podbiły świat
Mamo, ja chcę labubu
Mamo, ja chcę labubu
Dla jednych to tylko dziwna zabawka, dla innych – obiekt pożądania, który trzeba zdobyć. Labubu zyskało status globalnego fenomenu, a jego popularność w Polsce pokazuje, że czasem wystarczy odrobina tajemnicy, odpowiedni marketing i... nostalgia. W Dzień Dobry TVN przyjrzeliśmy się tej zabawce.
Kluczowe fakty:
  • Labubu to kolekcjonerskie maskotki w stylu yamikawaii, sprzedawane w "tajemniczych pudełkach", których zawartość jest niespodzianką.
  • Popularność napędzają media społecznościowe, celebryci i element losowości, który tworzy emocje i wspólnotę fanów.
  • W Polsce maskotki osiągają ceny kilkuset złotych, a sprzedaż sięga już miliona złotych – mimo że na straganach dominują tanie podróbki Lafufu.

Labubu – kiedy kolekcjonowanie staje się stylem życia

W studiu Dzień Dobry TVN o szaleństwie na punkcie Labubu opowiadał influencer Kuba Grochmalski oraz badaczka trendów Monika Borycka. – Swojego pierwszego kupiłem w Mediolanie i bardzo dobrze to wspominam, bo ustawiłem się w dwugodzinnej kolejce – przyznał Kuba, który kolekcję zaczął spontanicznie, kupując od razu całe pudło z sześcioma w środku. Obecnie ma 12 figurek, ale jak mówi, "czuję, że tu już rozsądek mi mówi, trzeba się zatrzymać".

Ekscytacja, jaką budzi losowanie zawartości blind boxów, buduje napięcie i kolekcjonerską adrenalinę. – To jest ta cała ekscytacja, że możesz przeżywać, zastanawiasz się, co wylosujesz, jaki kolor, czy będzie powtórka, czy nie będzie powtórki – stwierdza Grochmalski.

Blind boxy, Kidult i wirusowy marketing – przepis na trend

Monika Borycka wyjaśniła, że popularność Labubu to efekt złożonych zjawisk kulturowych i marketingowych. – Trochę to jest wypadkowa m.in. tego, że funkcjonujemy w takiej kulturze dopaminy. To wszystko musi być zaskakujące, żeby w ogóle przyciągnąć naszą uwagę. Ważny jest także aspekt niedoboru – w pewnym momencie Labubu stało się tak popularne, że nie mogliśmy go w ogóle kupić. Figurka o nietypowej estetyce – trochę dziwna, ale jednocześnie słodka – wpisuje się w trend "Kidult", czyli dorosłych sięgających po dziecięce gadżety – tłumaczy.

– To ma też związek z taką nostalgią, ze względu na to, że my w tym takim bardzo zawirowanym świecie chcemy mieć jakiś element bezpieczeństwa. Labubu to nie tylko maskotka – to symbol kultury, która łączy kolekcjonowanie z przynależnością, emocjami i... popkulturową tożsamością - dodaje ekspertka.

Labubu sprzedaje się jak świeże bułeczki

W materiale Bartka Dajnowskiego widać, że Labubu opanowało nie tylko media społecznościowe, ale i miejskie targowiska. – Czy Pani wie co to jest? - pytał reporter.

– Labubu - odpowiedziała bez zastanowienia jedna z kobiet. – A skąd Pani to wie? – To są moi informatorzy – odpowiada jedna z mam.

Dzieci bezbłędnie rozróżniają oryginały od podróbek – Lafufu kręci główką, a Labubu nie kręci główką. Jak się okazuje, dla sprzedających to także żyła złota - relacjonował Bartek Dajnowski.

– Na początku kupiliśmy jakąś mniejszą ilość, a potem podjęliśmy decyzję o tym, żeby kupować więcej i sprzedawać więcej – opowiadają młodzi przedsiębiorcy. Ich wynik? – Milion złotych netto, łącznie. Oryginalne Labubu potrafią kosztować kilkaset złotych, a na rynku pełno jest podróbek, które – mają kończyny powyginane, każdy w inną stronę - mówił jeden z nich.

Eksperci zauważają, że Labubu wpisuje się w długą historię kultowych zabawek. W popkulturze również ta aura przenosi się na niektóre obiekty. I choć dziś króluje Labubu, wcześniej były Tamagotchi, karty Pokémon czy znaczki – a jutro zapewne pojawi się kolejna capybara czy gęś pipa. Ale to Labubu, póki co, wygrywa bitwę o dziecięce (i dorosłe) serca.

DD_20250823_Labubu_rep
Mamo, ja chcę labubu
Źródło: Dzień Dobry TVN

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości