Dlaczego nie lubimy wywiadówek? Nauczyciele: "To okazja do spotkania i rozmowy"

Skończyły się ferie, dzieci wróciły do szkół, a rodzice i nauczyciele do wywiadówek. Co się o nich zwykle słyszy? Nuda. Zło konieczne. Dlaczego są traktowane jako niemiły obowiązek? W naszym studiu rozmawialiśmy o tym z nauczycielami: Anną Kamińską – Grzelak i Sławomirem Silvio Ratajczakiem oraz chodzącą na wywiadówki mamą Karoliną Dołęgowską.

Czy zebranie szkolne to przykry obowiązek?

Karolina Dołęgowska jest mamą, która chodzi na wywiadówki. Nie stresuje się nimi, bo - jak przyznaje - nie ma problemów wychowawczych. Jednak jej zdaniem, obecnie wywiadówki nie są tym samym, czym były dawniej.

Wiele informacji dotyczących ocen czy nieobecności dzieci dostajemy elektronicznie, przez telefon czy aplikację. Więc wiemy o tym wcześniej. Wywiadówka zmieniła więc swoją formę, jest teraz bardziej spotkaniem

Podobnego zdania jest Anna Kamińska – Grzelak, nauczycielka angielskiego i wychowawczyni klasy w liceum.

Wywiadówka to okazja do spotkania z rodzicem, do rozmowy z nim. To okazja, żeby dowiedzieć się czegoś o uczniu. Przekaz przez internet to tylko przekaz informacji o wydarzeniach w szkole, natomiast spotkanie z żywym człowiekiem jest niezwykle ważne. Spotykamy się z rodzicami, żeby poznać ich w całości i zachęcić ich do pracy razem. To nie jest tylko praca uczeń - nauczyciel, bo sam nauczyciel niestety nie zrobi nic. Ale wszyscy uczniowie danej społeczności plus rodzice i wychowawca - to sukces gwarantowany

Sławomir Silvio Ratajczak jest nauczycielem języka hiszpańskiego w szkole społecznej. Główną platformą spotkań z rodzicami są w niej tzw. dni otwarte.

W szkole nie ma klasycznych wychowawców. Są tutorzy, czyli opiekunowie klas. Spotkania są indywidualne i trójstronne. Kiedy rodzic, który przychodzi na dzień otwarty, pierwsze kroki kieruje z dzieckiem do tutora. Potem decyduje, albo dostaje sugestię, z którym nauczycielem ma jeszcze porozmawiać. Rodzice bardzo się cieszą z takich spotkań, ale ja też, bo razem zastanawiamy się, co dalej mamy robić

-zapewnia gość Dzień Dobry TVN.

Wywiadówka - zło konieczne?

Czy istnieją szkoły, w których spotkania rodzic-nauczyciel są przyjemnością? Redakcja Dzień Dobry TVN zadała takie pytanie nauczycielom. Temat zmiany podejścia do wywiadówek wywołał sporą dyskusję na facebookowej grupie „Ja, nauczyciel”, oto niektóre odpowiedzi:

  • Ale co nauczyciel ma robić? Wychowawca nie jest od zabawiania rodziców.
  • Wywiadówka to przekazanie rodzicowi informacji na temat zachowania i nauki jego dziecka. I tyle. Atrakcji nie przewiduję.
  • Gdy zaczniemy traktować wywiadówkę jako spotkanie prawie koleżeńskie, "na luzie" przy kawce, to wtedy właśnie stracimy autorytet. Prędzej czy później może to zostać wykorzystane przeciwko nam, szczególnie w mniejszych środowiskach.
  • Nie chcę być niemiły, ale wywiadówka, to takie zło konieczne. Nie wiem co wychowawca miałby robić, żeby było ciekawie. Tańczyć przy rozdawaniu ocen?
  • Wielu nauczycieli boi się wywiadówki, jest to dla nich duży stres, czują się nieprzygotowani
  • Nienaturalne, stresujące sytuacje, które kończą się przekazywaniem informacji organizacyjnych (które przekazać można online). Wywiadówki wszak służyć mają budowaniu relacji, a to jest możliwe tylko 1:1
  • A czy nie jest tak, że w dobie dzienników elektronicznych rodzic może śledzić postępy dziecka na bieżąco?. Wywiadówki już świecą pustkami u mnie np.

Spotkania trójstronne

Niektórzy wprowadzają innowacje w zakresie wywiadówek, proponują nowatorskie rozwiązania:

  • Ja pracuję w państwowej szkole na wsi. Nie robię wywiadówek tylko spotkania, których najważniejszą częścią jest część warsztatowa. Pod koniec roku odbywa się rozmowa trójstronna, na której dziecko pokazuje swoje sukcesy i planujemy dalszy rozwój.
  • Od lat organizuję spotkania - rodzic, uczeń i wychowawca. Najczęściej dwa razy do roku. Zajmuje sporo czasu, ale jest przestrzeń na rozmowę i planowanie działań. Polecam
  • W Danii i Holandii, zebrania odbywają się indywidualnie z dzieckiem, czasami także dziecko prowadzi takie spotkanie podsumowując swoją pracę.
  • Od tego roku jest w mojej szkole - to nie do końca wywiadówka, ale rodzaj spotkania
  • A ja kiedyś jak byłam wychowawcą to robiłam " inne" wywiadówki. Wraz z rodzicami siedzieliśmy w kole, szykowałam mały poczęstunek, rozmawialiśmy, dyskutowaliśmy. Oczywiście, że trzeba było przekazać informację od dyrektora i inne formalności ale pozostała część opierała się na wymianie poglądów, spostrzeżeń co do klasy, szukania rozwiązań. Jakieś małe warsztaty o rodzicielstwie. To mi pozwalało poznać sytuację moich uczniów, zrozumieć. Naprawdę warto zainwestować w taki rodzaj spotkań. Ja lubiłam te wywiadówki.
  • Robiłam podobnie i otrzymałam uwagi od dyrekcji, że spoufalam się z rodzicami. I że przedłużam pracę szkoły. Frekwencja wynosiła 120 proc. Przychodzili rodzice w parach.
  • Po siedmiu lekcjach i półtoragodzinnej radzie (zawsze jest u nas taka "odprawa" przed wywiadówką) mam urządzać pogaduchy, prezentacje, spacerki i ciasteczka? Ktoś zwariował. W dniu wywiadówki nie mam czasu zjeść porządnego posiłku, ale powinienem komfortową atmosferę i przyjemności rodzicom organizować? Proszę nie robić z nauczycieli idiotów.

Zobacz też:

Autor: Jola Marat

podziel się:

Pozostałe wiadomości