Poparzony Dominik potrzebuje pomocy. Za nim już 23 operacje, konieczne są kolejne. "Traci całkowitą nadzieję"

Dominik płonął jak żywa pochodnia
Jeden sierpniowy dzień 2012 roku zmienił jego życie na zawsze. Jako kilkuletni chłopiec bawił się zabawkami, sam zaczął płonąć jak żywa pochodnia. Obrażenia były poważne - ciało uległo w 35 proc. poparzeniom II i III stopnia. Od tamtej pory Dominik toczy nieustanną walkę z bólem. Przeszedł już 23 operacje, czekają go kolejne. Ich łączna suma to niemal 5 mln zł.

Pancerz poparzeń przydusza serce Dominika

Trudno wyobrazić sobie, jak wygląda codzienne życie 17-latka, który 30 sierpnia 2012 roku płonął niczym żywa pochodnia. - Gdy go gasiłam, wyglądał dokładnie jak osoby-żywe pochodnie skaczące z okien po likwidacji Getta Warszawskiego w 1943 roku na starych filmach dokumentalnych - czytamy poruszające słowa mamy chłopca na stronie siepomaga.pl. - Piekło na ziemi. Tego tragicznego momentu z życia Dominika nie potrafię Wam opowiedzieć, ani wyjaśnić faktu, jak to możliwe, że bawił się sekretnie na poddaszu skradzionymi zapałkami, a ja tego nie zauważyłam - pisze Sylwia Piskorska-Breksa.

9 lat temu syn pani Sylwii uległ rozległym poparzeniom. To, co przechodzi od tamtej pory to nieustanne pasmo bólu, rehabilitacji i operacji. Kłuto go setki razy, ściągano z niego skórę, przeprowadzano cięcia chirurgiczne, używano laserów CO2 i zastrzyków sterydowych, wycięto połać ciała do głębokości mięśnia, by następnie przenieść ją jako transplant.

Dominik ma już za sobą w sumie 23 operacje, wykonane w kraju i w USA. Pierwsze przeszczepy skóry własnej wykonane w Prokocimiu na całej oparzonej powierzchni nie przyjęły się. - Prawa ręka z bicepsem i łokciem, cała klatka piersiowa wraz z obręczą barkową i oboma pachami, prawy bok, podbródek, szyja oraz znaczna część pleców wyglądały i wyglądają jak twardy gniot bliznowców i zrostów, jakby nigdy nie dotknęła ich wtedy ręka chirurgów - pisze mama chłopca na stronie zbiórki. - Z wypisu szpitalnego wynika, że całą ranę oparzeniową zakażono w Prokocimiu gronkowcem. Do dziś (2021 r.) u Dominika okresowo otwierają się głębokie do kości rany, które nigdy się nie goją (według lekarzy z USA nie oczyszczono właściwie ran z martwicy na wczesnym etapie leczenia). Dominik ma oparzone 35 proc. ciała, a pancerz poparzeń na klatce piersiowej uniemożliwia oddychanie, rośnięcie, przydusza serce.

Pomóżmy Dominikowi - do zbiórki może dołączyć każdy

Dominik ma ponad 1,8 m wzrostu i waży ledwie ponad 50 kg. Dzięki ofiarności darczyńców okazanej podczas wcześniejszej zbiórki, nastolatek po raz pierwszy od przeszło 8 lat spojrzał w 2020 roku w niebo i mógł spać z zamkniętymi ustami. Niedługo, bo w połowie 2021 roku ma przejść w ośrodku Corner Children's Hospital U Chicago Medicine kolejną operację - transplantację tkanek narosłych na ogromnym ekspanderze na podbrzuszu - a następnie przeniesionych na odległość na środkową część klatki piersiowej. To ma pozwolić Dominikowi wreszcie w pełni odetchnąć, a przy tym uwolnić choć w części jego układ oddechowy z potwornych przykurczy.

- Do kwietnia 2021 roku powinniśmy wpłacić do szpitala kwotę ok. 175 tys. dolarów - tłumaczy mama Dominika na stronie siepomaga.pl. To około 1 800 000 zł. Na tym jednak nie koniec. W 2022 roku w Chicago ma zostać wykonana u Dominika kolejna operacja - rozciągania tkanek z transplantu tkanki piersiowej w kierunku obojczyków oraz równoległe rozciąganie tkanek w innych oparzonych miejscach, by w końcu nastolatek rozpostarł ramiona. Łączna kwota do zapłaty to aż 4,5 mln zł.

Dominik Breksa potrzebuje naszej pomocy

Każdy dzień przedłuża cierpienie chłopca, który nie może tak, jak jego rówieśnicy, cieszyć się normalnym wchodzeniem w dorosłość, nawiązywaniem relacji ze znajomymi, czerpaniem radości z młodości. Dodajmy, że 17-latek to tegoroczny maturzysta (poszedł wcześniej do szkoły). Marzy o karierze architekta, o tym, by studiować architekturę i budownictwo.

- Zbiórka trwa już ponad 2,5 roku, a my nie potrafimy zebrać kwoty potrzebnej na jego pilne operacje ratujące życie i zdrowie w Stanach Zjednoczonych! Jesteśmy u kresu sił fizycznych i psychicznych (ledwo funkcjonujemy dzięki pomocy traumatologów). Dominik traci całkowitą nadzieję na pomoc. Dziś ma już ponad 17 lat, ogromne problemy z oddechem przez potwornie przykurczony cały układ oddechowy wraz sercem pod pancerzem bliznowców i zrostów - wyjaśnia mama chłopca. Jego los może odmienić każdy z nas.

Wystarczy kliknąć >> tutaj i dołączyć się do zbiórki. Tyle i aż tyle może uratować Dominika.

Zobacz też:

Czy unikniemy czwartej fali koronawirusa? Prorok pandemiczny: "Musimy spełnić kilka warunków"

Dorota Szelągowska pomaga nauczycielce WF-u z Konstancina Jeziornej. Jak przebiegnie remont?

Czy kobiety w ciąży powinny się szczepić przeciw COVID-19? Położnik ocenia ryzyko

Autor: Ola Lipecka

podziel się:

Pozostałe wiadomości