Krzysztof Krawczyk obchodzi urodziny. Jak wyglądała jego droga do sukcesu?

Krzysztof Krawczyk obchodzi urodziny. Jeden z najbardziej znanych polskich wokalistów 8 września kończy 74 lata. Takie hity jak "Mój przyjacielu" czy "Chciałem być" nucą całe pokolenia. Niewiele osób jednak wie, że droga do sukcesu wokalisty nie była łatwa. Za co go kochamy?

Dzieciństwo i dorastanie Krzysztofa Krawczyka

Krawczyk urodził się 8 września 1946 roku w Katowicach. Nie mieszkał tam jednak zbyt długo, ponieważ mieszkanie jego rodziców upatrzył sobie ubek. Ojciec przyszłego wokalisty nie miał wyjścia i musiał zrzec się praw do lokalu. W wywiadzie dla "Werandy" Krzysztof opowiadał:

Na drugi dzień musieliśmy się wynieść. Do Białegostoku, gdzie tata, aktor, dostał etat w Teatrze Miejskim. Nie zdążyłem dobrze poznać tego miasta, bo za chwilę musieliśmy się przenosić do Poznania. Z dzieciństwa zapamiętałem taką scenę: na stacji stoi pociąg towarowy, do którego tata wraz z kolegami próbuje wepchnąć kredensy i pianino, a my wchodzimy przez okno i ledwo oddychamy, taki jest ścisk. Prawdziwy koszmar.

Z Poznania rodzina Krawczyków w 1956 roku przeniosła się do Łodzi. W międzyczasie Krzysztof uczył się gry na fortepianie w szkole muzycznej, zaś samodzielnie zgłębiał tajniki gry na gitarze.

Po śmierci ojca porzucił naukę, ponieważ jego matka wpadła w depresję, a on sam został jedynym zarabiającym na utrzymanie rodziny. Został gońcem. Rozpoczął wówczas naukę w szkole wieczorowej, którą ukończył zdaną maturą. Równocześnie zaczął odnosić pierwsze sukcesy i to właśnie w Łodzi przyszedł czas pierwszych koncertów - najpierw solowych, a potem z Trubadurami. Występował na wielu festiwalach m.in. w Opolu, Sopocie, Zielonej Górze i Kołobrzegu oraz na koncertach za granicą - w NRD, Związku Radzieckim, Szwecji, Jugosławii, Bułgarii czy Mongolii.

Kariera Krzysztofa Krawczyka

Prawdziwa popularność przyszła jednak w latach 70. i 80. wraz z karierą solową Krzysztofa. To wtedy nagrał m.in. "Parostatek", "Jak minął dzień" czy "Ostatni raz zatańczysz ze mną". Równocześnie próbował ułożyć swoje życie prywatne - był mężem Grażyny Adamus i Haliny Żytkowiak, z którą ma syna Krzysztofa. Sukces jednak nie był wieczny. Kiedy tuż przed stanem wojennym wyjechał do Ameryki, nie tylko śpiewał w klubach, lecz pracował też jako robotnik budowlany. Następnie wrócił na rodzimą scenę, lecz nie na długo.

Wypadek Krzysztofa Krawczyka

Karierę Krzysztofa przerwał dramatyczny wypadek, który odmienił jego życie. 28 czerwca 1988 roku w wyniku kraksy samochodu koło Buszkowa, cała rodzina Krawczyków odniosła poważne obrażenia. Piosenkarz miał pękniętą żuchwę, uszkodzone kości policzkowe, złamaną szczękę, centralne zwichnięcie stawu biodrowego oraz złamaną nogę, a jego syn był przez kilka dni nieprzytomny - miał stłuczenie pnia mózgu, złamaną rękę, nogę i szczękę. Żona natomiast miała wstrząśnienie mózgu i była mocno poobijana. Ich Fiat 125 nadawał się do kasacji.

Problemy finansowe Krawczyka

Następnie Krawczyk ponownie wyjechał do USA i równocześnie z tworzeniem płyty "Eastern Country Album" dorabiał na budowach. Opowiadał:

W klubach i na budowach zarabiałem więcej. Kiedy wróciłem po latach do Polski, z różnych względów, byłem jednak spłukany. Z drugą żoną, Ewą, tułaliśmy się po wynajętych kątach. Pomieszkiwaliśmy u teściowej, znajomych, u mojego przyjaciela i wieloletniego menadżera, Andrzeja Kosmali. Zawsze przekonywał Ewę: "Nie uda ci się zatrzymać Krawczyka dłużej w jednym miejscu. To urodzony włóczykij". Bo żona wzięła sobie za punkt honoru stworzenie nam prawdziwego domu. I tak się stało, choć nie od razu.

Do powrotu do kraju w 1993 roku nakłoniła go Nina Terentiew. Popularność Krawczyka zaczęła rosnąć, a on sam był zapraszany do audycji, puszczano jego piosenki, a także emitowano koncerty i recitale.

Zmagał się wówczas z prawdziwymi problemami finansowymi. Mimo że zamieszkał z partnerką w domku w Grotnikach koło Łodzi, nie stać ich było na podstawowy sprzęt. W rozmowie z Sonią Ross powiedział:

Brakowało nam garnków, firanek, krzeseł. No i łóżka. Spaliśmy na materacu. A pierwszą jajecznicę usmażyliśmy na kominku, trzymając patelnię nad ogniem. Tyle że patelnia też nie była nasza, ale robotników, którzy wykańczali dom. Ewa prała mi koszule w zlewie. Jak zagrałem pierwszy koncert, to kupiliśmy żelazko. Prasowaliśmy na taborecie. Potem przyszła kolej na filiżanki do kawy. I jakoś poszło. Z czasem rozbudowałem dom o większą kuchnię, pokój gościnny, łazienkę. Miałem taki przypływ energii i byłem tak szczęśliwy, że mógłbym pracować od rana do wieczora.

Z biegiem czasu Krzysztof umocnił jednak swoją pozycję na polskiej scenie muzycznej, stając się jednym z najpopularniejszych rodzimych wokalistów.

Krzysztof Krawczyk dzisiaj

Krzysztof Krawczyk obchodzi 74. urodziny i jest w bardzo dobrym stanie zdrowia, mimo że w zeszłym roku przeszedł operację wymiany endoprotezy biodra. W rozmowie z portalem Aleteia.org mówił:

Cierpię na różne choroby, w tym dość uciążliwą arytmię serca i już kilka razy prosiłem tych księży o sakrament namaszczenia chorych. Ludzie często kojarzą ten sakrament z ostatnią drogą, z łożem śmierci. Nie wiedzą, że można o niego poprosić w strapieniu, w sytuacji, gdy jest się chorym, aby Pan nas umocnił, podźwignął z naszej słabości. Ten piękny sakrament wiele razy w życiu mnie ratował.

Jego małżonka twierdzi z kolei, że wokalista "jest jak wino, im starszy, tym lepszy", a nawet - że nie ma zmarszczek. W rozmowie z "Faktem" zdradziła:

Krzyś nie pali i nie pije alkoholu, dobrze się odżywia. A co najważniejsze - nie stresuje się, jest z natury spokojny. To ja w tym małżeństwie jestem wariatem.

Życzymy kolejnych lat w zdrowiu i radości!

Krzysztof Krawczyk 50 lat na scenie:

Zobacz też:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl

Autor: Sabina Zięba

podziel się:

Pozostałe wiadomości