Pokochali afrykańską modę i sprowadzili ją do Polski. "Chcemy dać ludziom rzeczy w przystępnej cenie, które są szyte fair"

Pole Pole Africa - moda z Tanzanii dla Sabiny
Michał Miziarski i Dorota Kacperek to para, która zakochała się w afrykańskiej modzie i postanowiła ją przenieść do Polski. Ich kolorowe projekty podbijają rynek i wyprzedają się w mgnieniu oka. Teraz, o sukcesie swojej marki Pole Pole opowiedzieli w rozmowie z redaktor mody serwisu dziendobry.tvn.pl, Sabiną Ziębą.

Pomysł na afrykańską modę w Polsce

Oboje nie mieli wcześniej nic wspólnego z modą. Dorota ukończyła ochronę środowiska, Michał natomiast studiował wiedzę o filmie i uczył się fotografii. Podróże ich zainspirowały i zmieniły spojrzenie na świat. Wszystko zaczęło się w 2018 roku, kiedy Michał wyjechał na wolontariat do Tanzanii . Odwiedził swoją ciocię - misjonarkę, która budowała wówczas przedszkole. On z kolei zrobił warsztaty kreatywne dla dzieci. Pewnego dnia zauważył mężczyznę w barwnym stroju i zapragnął wyglądać tak samo. Kupił materiał i zaniósł do krawcowej.

- Po paru dniach odebrałem strój i byłem po prostu taki uszczęśliwiony. Wstąpiła we mnie pewność siebie i czułem, że chciałbym, żeby inni też mogli się tym zarazić - wspominał Michał Miziarski.

Szybko w jego głowie narodził się plan i postanowił założyć markę modową. Zapisał się w Polsce na kurs krawiecki, przywiózł ze sobą barwne materiały i nauczył się podstaw szycia. W międzyczasie za pomocą Instagrama poznał Dorotę i wspólnie wyruszyli do Tanzanii.

- Chciałem zrobić markę odzieżową, ale jednocześnie chcieliśmy polecieć pomalować przedszkole. Zapakowałem do plecaka maszynę. Postanowiłem uszyć dla Doroty torbę w prezencie i jednocześnie pokazałem to na Instagramie - mówił Michał w rozmowie z Sabiną Ziębą.

Wówczas odezwało się do niego mnóstwo ludzi, którzy pragnęli mieć elementy garderoby z afrykańskich materiałów w swoich szafach.

Pole Pole Africa

Wspólnie aż dwa lata szukali odpowiednich krawców. Choć w Tanzanii jest bardzo dużo osób szyjących na maszynie, są w tym niestaranni. Robią to krzywo, źle wszywają podszewki, nie dotrzymują terminów. Michałowi i Dorocie finalnie udało się znaleźć parę zdolnych osób, jednak komunikacja z nimi nie jest najprostsza.

- Troszeczkę na migi, też obrazkowo, ale Michał uczy się suahili. Czasami się spotka osoby, które mówią troszeczkę po angielsku - powiedziała Dorota Kacperek.

Oryginalne materiały pozyskują na lokalnych rynkach. Kupują tylko takie wzory, w których się zakochują. Mają ogromny wybór, ponieważ asortyment bardzo często się zmienia. Tłumaczą: "Jak coś się pojawia u nas na stronie, prawdopodobnie tego już nigdy nie będzie, bo nie znajdziemy tego samego materiału już na rynku". Poza tym, nie dążą do jak najmniejszych kosztów. Chcą, by pracownicy poczuli, że produkcja ubrań im się opłaca.

- Nie wiem dlaczego więcej marek nie dostrzega tej obopólnej korzyści, tylko stara się ciąć koszty i jak najwięcej zarabiać - stwierdził Michał.

Uważają, że od Tanzańczyków wszyscy możemy się nauczyć tego, by być sobą i nie bać się ubierać w wyraziste i kolorowe ubrania. Dodają, że elementy garderoby od Pole Pole są dla osób w każdym wieku, jednak takich, którzy nie boją się wyróżniać, ponieważ nie da się ich przeoczyć.

- "Pole pole" znaczy w języku suahili "powoli". To jest filozofia życia w Tanzanii - w ogóle w całej Afryce Wschodniej. Po prostu ludzie się nie spieszą i to można zobaczyć w ich ruchach. My, jako Pole Pole, sprzeciwiamy się szybkiej modzie. Nie chcemy, żeby priorytetem był zysk, tylko żeby priorytetem było to, żeby budować markę dla świadomych konsumentów. Naszą misją było wprowadzenie kolorów do Polski i też danie ludziom rzeczy w przystępnej cenie, które są szyte fair - dodał Michał Miziarski.

Zobacz też:

Autor: Sabina Zięba

Źródło zdjęcia głównego: Instagram @polepole.africa

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana