[TYLKO U NAS] Żona Grzegorza Brauna o historii swego życia: "Mamy trójkę wspaniałych dzieci, a tak naprawdę szóstkę, bo trójka jest w Niebie"

Aleksandra Braun
Aleksandra Braun. Co wiemy o żonie Grzegorza Brauna?
Źródło: archiwum prywatne Aleksandry Braun
Aleksandra Braun, montażystka filmowa i żona Grzegorza Brauna, w rozmowie z redaktorką Bereniką Olesińską otwarcie wspomina o swoich korzeniach, karierze zawodowej i relacji z mężem. Jakie były początki jej związku z kandydatem na prezydenta RP? Czy perspektywa przeprowadzki do Pałacu Prezydenckiego budzi w niej obawy? O ewentualnej roli pierwszej damy, pasjach, którymi chciałaby się dzielić, i o tym, jak radzi sobie ze stresem w obliczu zmian, które mogą nadejść, opowiedziała na łamach Dzień Dobry TVN Online. - Dostałam się do grupki tanecznej przy szkółce pana Janusza Józefowicza. (...) Mam dwa licencjaty, magistra niestety brak. (...) Utrata prywatności będzie bolała. (...) Doskonale pamiętam, jak Grześ wszedł do montażowni długimi, energicznymi krokami. Wysoki, przystojny, lekko uśmiechnięty blondyn z wielką torbą - mówi partnerka polityka.
Kluczowe fakty:
  • Korzenie i dzieciństwo Aleksandry Braun: urodziła się w 1979 roku w Warszawie, pochodzi z rodziny o szlachecko-inteligenckim rodowodzie, dorastała w bloku z wielkiej płyty, w dzieciństwie uczęszczała do Teatru Muzycznego Pantera.
  • Edukacja i kariera zawodowa: jest absolwentką Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie oraz Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, uzyskała dwa licencjaty, nie kontynuowała nauki na poziomie magisterskim, pracowała jako montażystka filmowa oraz ilustrator muzyczny.
  • Początki znajomości z Grzegorzem Braunem: poznali się w montażowni filmowej, przez 8 lat pracowali razem, nie wchodząc w prywatne relacje.
  • Zaręczyny i życie małżeńskie: Aleksandra i Grzegorz Braunowie wzięli ślub po 6 miesiącach intensywnego spotykania się, zaręczyny odbyły się w domu.
  • Życie rodzinne i macierzyństwo: małżeństwem są od 10 lat, a znają się od 18; wychowują wspólnie troje dzieci.
  • Wspieranie męża w kampanii prezydenckiej: Aleksandra Braun ze względu na wiek dzieci nie bierze aktywnego udziału w podróżach kampanijnych.
  • Aleksandra Braun o ewentualnej roli pierwszej damy: chce wspierać inicjatywy edukacyjne i fundacje pro-life, a także promować zdrowy styl życia oraz współpracować z pierwszymi damami innych krajów.
  • Zainteresowania Aleksandry Braun: film, muzyka, taniec, góry.

Dalsza część tekstu poniżej.

DDONLINE_WIKTORIANOWAK_WYBORY
Dziewczyny Na Wybory: rozmowa z Wiktorią Nowak

Aleksandra Braun - montażystka i dziewczyna z blokowiska

Po ślubie przyjęła nazwisko po mężu, ale osoby z branży filmowej kojarzą ją głównie jako Aleksandrę Gruziel. Na świat przyszła w 1979 roku w Warszawie.

Berenika Olesińska, redaktorka Dzień Dobry TVN Online: Korzenie są bardzo istotnym elementem tożsamości człowieka. Czego więc możemy dowiedzieć się o członkach Pani rodziny?

Aleksandra Braun: Moi rodzice przeprowadzili się do stolicy w wieku nastoletnim. Pochodzenie mamy, z domu Olszewskiej, jest szlachecko-inteligenckie. Tata mojej mamy ukończył na KUL-u filozofię i socjologię z tytułem doktora. Pamiętam w jego mieszkaniu całą ścianę książek, od góry do dołu, wszerz i wzdłuż. Jego żona, a moja babcia, ukończyła na KUL-u polonistykę. Taty przodkowie to natomiast drobna szlachta. Prababcia miała młyn, który był w stanie wyżywić całą wieś. Moja babcia, z domu Bystrońska, mama mojego taty, nie miała wyższego wykształcenia, natomiast była to osoba niezwykle zaradna i prowadziła w domu własny biznes. Szyła apaszki i czapki. Handel tak dobrze się rozkręcił, że zatrudniała szwaczki. Naokoło domu był ogródek, w którym na potrzeby domowe znajdowało się dosłownie wszystko. Od wiśni, jabłek, truskawek, przez groszek, fasolkę, sałatę, pomidory, po szczypiorek, natkę i koperek. Były też dwa groźne psy, kury i dwie kozy. Mam jedną siostrę, która jest aktorką. Mój tata jest emerytowanym technikiem dentystycznym, a mama historykiem sztuki. Mama jest artystką spełniającą się w pisaniu ikon. Przepięknie jej to wychodzi.

A jak wspomina Pani młodość? Czy jakieś doświadczenia z dzieciństwa lub okresu dorastania miały szczególny wpływ na ukształtowanie Pani osobowości?

Wraz z siostrą dorastałyśmy w bloku z wielkiej płyty. Czas płynął szkolnym trybem i tym podwórkowym. Biegałyśmy z bandą dzieciaków po osiedlu, wdrapywałyśmy się na drzewa, no i robiłyśmy przedstawienia. Moja siostra przejawiała już za młodu talent do aktorstwa i reżyserii. Pewnie to spowodowało, że mama zapisała nas do Teatru Muzycznego Pantera i to ta wieloletnia przygoda odcisnęła piętno, i mnie ukierunkowała. W Panterze nie tylko graliśmy na prawdziwych scenach w prawdziwych teatrach warszawskich, ale też śpiewaliśmy, stepowaliśmy, mieliśmy zajęcia z pantomimy. Z biegiem czasu siostra poszła w stronę poważniejszego teatru i śpiewania, a ja w stronę tańca. Był taki moment, kiedy dostałam się do grupki tanecznej przy szkółce pana Janusza Józefowicza. Nie trwało to długo, ale to doświadczenie muzyczno-taneczno-teatralne pomogło mi potem w pracy montażysty obrazu.

Dalsza część tekstu poniżej.

Aleksandra Braun
Aleksandra Braun. Co wiemy o żonie Grzegorza Brauna?
Aleksandra Braun
Źródło: archiwum prywatne Aleksandry Braun

To w takim razie jak wyglądały poszczególne etapy Pani drogi edukacyjnej, a następnie kariery zawodowej?

Jestem absolwentką Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie oraz Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Pierwszych studiów nie kontynuowałam po licencjacie, bo nie miało to sensu. Na trzecim roku weszłam już w świat filmu i montażu, i stało się wówczas oczywiste, że ekonomia to jednak nie moja bajka. W Łodzi w tamtym czasie istniała jedynie możliwość ukończenia Studium montażu w trybie zaocznym, weekendowym. To były trzy lata zwieńczone obroną pracy licencjackiej. Magistra mogłam uzyskać, gdybym kontynuowała naukę na Wydziale realizacji, ale jakoś zupełnie tego nie czułam. Wolę cichą i ciemną montażownię niż realizacyjny zgiełk. Poza tym życie ponaglało i skupiłam się tylko na pracy montażysty obrazu. Mam więc dwa licencjaty, magistra niestety brak.

Przygoda z montażem zaczęła się od pracy w maszynowni jako maszynista/asystent montażystów. To była mała kanciapa na najniższym piętrze (poziom sutereny). W zależności od potrzeby wgrywało się materiał do komputera lub zgrywało się z komputera, albo kopiowało się to, co trzeba było skopiować. Poza mną w maszynowni nie pracowała żadna inna kobieta. A kiedy już zaczęłam montować, pracowałam zarówno przy krótkich, jak i długich formach: teledysk, reklama, programy telewizyjne, etiudy szkolne, fabuły pełnometrażowe, ale najwięcej pracowałam przy filmach dokumentalnych o tematyce historycznej. Jestem wdzięczna Panu Bogu, że mnie rzucił na ten front, bo wiele się z tych filmów nauczyłam. Zresztą to jest przemiły bonus tego zawodu – dowiadywanie się ciekawych rzeczy o różnej tematyce. No i poznaje się dużo fajnych ludzi, dzięki którym wspólnymi siłami powstaje jakieś dzieło.

Od dziecka byłam też związana z muzyką i tańcem, więc efektem tego była również praca ilustratora muzycznego. Muzyka w filmach, które montowałam, była arcyważna. Nie używałam jej, by opowieść się jakoś snuła, ona miała być "żywa", miała aktywnie uczestniczyć w dopełnieniu danej historii. Zawsze była mocno zróżnicowana i bardzo intensywna. Cieszę się, że mogę powiedzieć, że zawodowo jestem w pełni spełnioną osobą.

Historia miłości Aleksandry i Grzegorza Braunów

To właśnie praca połączyła Panią z Grzegorzem Braunem. Jak wyglądały początki tej znajomości? Pamięta Pani okoliczności pierwszego spotkania?

Poznaliśmy się w montażowni filmowej. Doskonale pamiętam, jak Grześ wszedł do montażowni długimi, energicznymi krokami. Wysoki, przystojny, lekko uśmiechnięty blondyn z wielką torbą, który jest nastawiony na pracę i projekt. Nie wiem, jak to opisać, ale od niego biło zawsze takie stuprocentowe zaangażowanie w projekt. Jeśli o czymś aktualnie rozmyślał, to wiadomo było, że o filmie.

Kiedyś zupełnym przypadkiem spotkaliśmy się w galerii handlowej i on powiedział: "O! Cześć Ola, już wiem, jak zrobimy tę i tę scenę." I po krótkim wyjaśnieniu każdy poszedł w swoją stronę. Ja byłam wtedy z mamą i ona powiedziała, że Grześ jest całkowicie zakręcony na punkcie pracy. Ale zanim doszło do bezpośredniego spotkania w montażowni, to któregoś dnia producent powiedział, żebym obejrzała film, bo z reżyserem tego filmu będę robiła następny projekt. Po projekcji pomyślałam sobie" "O! Z tym panem będzie mi się bardzo dobrze pracowało, bo on używa muzyki podobnie jak ja". Reżyserem był właśnie mój wtedy jeszcze niemąż Grzegorz Braun. Współpraca rozpoczęła się od dokumentu, a potem u boku Grzesia przyszły poważniejsze filmy, z których jestem niesamowicie dumna. Przy ostatnich produkcjach pracowaliśmy już jako małżeństwo.

A co wydarzyło się pomiędzy? Jak Państwa relacja zawodowa przemieniła się w romantyczną?

Historia naszej miłości jest właściwie dość niesamowita, bo przez 8 lat współpracy każdy miał swoje życie i w pracy nie było rozmów na tematy prywatne czy jakichś flirtów. Liczył się tylko film i po to się spotykaliśmy. Grześ, gdy pracuje, nie miesza sfery prywatnej z zawodową, nie jest skory do zwierzeń czy spoufalania się. Co nie oznacza, że było sztywno. Wręcz odwrotnie. Grześ jest wspaniałym kompanem, o dużym poczuciu humoru.

Opisując w wielkim skrócie i trochę humorystycznie, przy jednej z produkcji jakiś amor musiał przelecieć nad montażownią, ustrzelił nas i po tych ośmiu latach wspólnej pracy popatrzyliśmy na siebie z zupełnie innej strony. Po mniej więcej pół roku byliśmy już małżeństwem. Dość szybko, ale my już nie byliśmy młodzi. Ja przed czterdziestką, a Grześ po. Dorośli ludzie, którzy wiedzą, czego chcą i dobrze się znają, nie potrzebują "chodzić ze sobą" dwa lata, zanim staną na ślubnym kobiercu. Oczywiście rozmawialiśmy przed ślubem na ważne dla nas tematy, żeby nie było zaskoczenia. Polecam wszystkim nauki przedmałżeńskie, bo zakochani często nie konfrontują się z niektórymi tematami, które potem są gwoździem do małżeńskiej trumny. W czasie krótkiego narzeczeństwa odmawialiśmy razem Nowennę Pompejańską - też wszystkim bardzo polecam. Oboje byliśmy już dojrzali w wierze i chcieliśmy mocno zaprosić Pana Boga do naszego życia. Wiemy, że bez pomocy Boga wszystko się rozpadnie prędzej czy później.

Ślub poprzedzony trwającą jedynie sześć miesięcy relacją niekiedy może wiązać się ze sporym ryzykiem. Moment zaręczyn był dla Pani zaskoczeniem?

Sam moment zaręczyn wyglądał tak, że Grześ, jak tylko ugruntował się w przekonaniu, że patrzy na mnie już zupełnie inaczej, że to nie jest kryzys wieku średniego czy jakaś zachcianka, to przyszedł do mnie do domu i wręczył mi pierścionek zaręczynowy. Byłam mocno zaskoczona, choć w ostatnim tygodniu przed tą sytuacją zauważyłam, że Grześ jakoś troszkę inaczej się zachowuje niż zwykle, ale powodów mogło być tysiące. A on przyszedł z kwiatami i z pierścionkiem zaręczynowym, prosząc mnie o całe moje życie i oddając mi swoje. Ja się oczywiście musiałam troszkę zastanowić, bo spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba, ale po prawdzie Grześ mi się zawsze podobał, miałam dla niego wielki podziw - dla jego wiedzy i umiejętności reżyserskich, ale też dla jego szczególnej wrażliwości i niesamowitego charakteru. On nigdy swoich problemów w życiu prywatnym czy zawodowym nie przerzucał na współpracowników. Nigdy nie obgadywał. Był zawsze i jest do tej pory życzliwy, pomocny, niezwykle opanowany i cierpliwy. Zawsze też był schludnie ubrany, co było dodatkowym plusem. Zawsze biała lub niebieska koszula.

Pracując ze sobą tyle lat (oczywiście z przerwami, bo ja montowałam też inne filmy), przeżyliśmy wiele różnych sytuacji podczas produkcji, które pokazują, z jakim człowiekiem ma się do czynienia. Jak film wchodzi w fazę końcową, zazwyczaj robi się nerwowo. W montażowni spędzaliśmy całe dnie - zaczynaliśmy o godz. 6 rano, a wychodziliśmy o 24. To jest bardzo intensywna praca, która powoduje napięcia. A Grześ zawsze wpada na genialne pomysły dzień przed oddaniem filmu i chce na przykład końcówkę filmu umieścić na początku lub wyjąć środek i wstawić w inne miejsce. To zawsze było dla mnie strasznie frustrujące, bo niszczyło część mojej mrówczej pracy i wiedziałam, że będę musiała włożyć jeszcze więcej wysiłku i czasu, by ponownie skleić materiał tu i tam. I ja to bardzo źle znosiłam. Ale Grześ wiedział, co robi. Ze stoickim spokojem znosił moje "wyrywanie sobie włosów z głowy" i trzeba przyznać, że zawsze miał rację. Ma niesamowity talent i intuicję, jest niewątpliwie genialny pod tym względem.

Zdobył moje serce całym sobą i nie bałam się oddać mu całego swojego życia, bo wiedziałam, że będzie oparciem i wytrwa w trudnych chwilach. Jesteśmy małżeństwem już 10 lat, znamy się 18, mamy trójkę wspaniałych dzieci, a tak naprawdę szóstkę, bo trójka jest w Niebie.

Spełnia się Pani jako mama. Rodzicielstwo utrudniło kontynuowanie kariery zawodowej?

Do niedawna jeszcze pracowałam, ponieważ montaż ostatniego filmu mojego męża trochę się wydłużył. Ale na szczęście już się skończył i teraz mogę w pełni skupić się na powołaniu o nazwie "mama". Cały wysiłek wkładam w wychowanie naszych dzieci, zadbanie o ich potrzeby oraz pomoc w wydobyciu i rozwijaniu talentów, które mają. Im więcej polityki u męża, tym męża mniej w domu, szczególnie w okresie wyborczym, więc cały dom i wszystkie sprawy małe i duże są na mojej głowie. Jest tego naprawdę sporo, a dzień ma tylko 24 godziny, więc na inne aktywności, a szczególnie na profesjonalny montaż po prostu nie ma już czasu.

Dalsza część tekstu poniżej.

Aleksandra i Grzegorz Braunowie z dziećmi
Aleksandra Braun. Kim jest żona Grzegorza Brauna?
Aleksandra i Grzegorz Braunowie z dziećmi
Źródło: prywatne archiwum Aleksandry Braun

A planuje Pani powrót do obowiązków zawodowych?

Zarówno ewentualna prezydentura męża, jak i wiek naszych dzieci wykluczają kontynuowanie pracy montażysty. Chyba że na potrzeby domowe. Ostatnio z dziećmi nagraliśmy jedną scenę pojedynku na miecze. Chłopcy wcielili się w wojowników, a Helenka akompaniowała na pianinie, więc wszyscy mieli jakąś rolę do odegrania. A potem to zmontowaliśmy. Chciałam dzieciom pokazać, jak robienie filmów wygląda od kuchni i że to wcale nie jest takie proste. Wspaniale się bawiły i planują nagrać kolejne sceny.

Dalsza część tekstu poniżej.

Aleksandra i Grzegorz Braunowie
Aleksandra Braun. Co wiemy o żonie Grzegorza Brauna?
Aleksandra i Grzegorz Braunowie
Źródło: archiwum prywatne Aleksandry Braun

Jaką pierwszą damą chce być żona Grzegorza Brauna?

Trwająca od miesięcy batalia o urząd prezydenta RP dobiega końca. Jaki wkład miała Pani w kampanię męża? Mógł liczyć na Pani wsparcie?

Wspieram go modlitwą, rozmową, przytuleniem i tym, że nie musi się martwić o sprawy bieżące. Mamy trójkę dzieci i one są za małe, żeby uczestniczyć w kampanii. Ich wiek wyklucza również mój udział w jeżdżeniu po Polsce. Byliśmy wszyscy razem na konwencji w Krakowie i dla dzieci była to fajna przygoda, ale na chwilę obecną nie chcemy ich już więcej angażować.

A ewentualna przeprowadzka do Pałacu Prezydenckiego? Nie pojawiają się obawy dotyczące zmiany miejsca zamieszkania i reorganizacji życia rodzinnego?

Byłaby to niewątpliwie ogromna zmiana (pod każdym względem), ale ja moje troski i obawy składam na ręce Pana Boga. Jeśli tak ma być, no to trzeba będzie ten trud podjąć. Mówię o trudzie, bo to nie tylko zaszczyt, ale także ogromne zobowiązanie. Przede wszystkim dla człowieka, który zostaje prezydentem, ale również dla pierwszej damy.

Nasze dzieci miałyby zupełnie inne życie niż ich rówieśnicy. Cała rodzina byłaby w jakiejś mierze "zatrudniona" do działalności społecznej, ale każde życie jest jakieś, coś je charakteryzuje - z jednej strony daje jakieś możliwości, a z drugiej ogranicza. Trzeba cieszyć się z tego, co jest i wykorzystywać sytuację, by coś dobrego zrobić, a niewygody i ograniczenia znieść z pokorą. Utrata prywatności będzie bolała, ale jeśli tak ma być, to trzeba się będzie przyzwyczaić i działać w tym, co jest nam dane.

Kiedy wychodziłam za mąż, to był taki moment, że tak spontanicznie poprosiłam Pana Boga, żeby nasze małżeństwo nie było szczęściem tylko dla nas. Żeby z tego, co się teraz rodzi, powstało jakieś większe dobro. Szczerze mówiąc, to nie pamiętam, dlaczego w ten sposób się pomodliłam i raczej miałam na myśli działalność artystyczną, bo Grześ był wtedy reżyserem, a nie politykiem. Ale pamiętam ten moment. I to się dzieje. Grześ nie robiłby tego wszystkiego, gdybyśmy nie byli razem i gdybyśmy nie byli rodziną.

Kandydatura Grzegorza Brauna na prezydenta stawia Panią w roli pretendentki do uzyskania statusu pierwszej damy. Czy uważa Pani, że żona głowy państwa powinna mieć formalnie określoną funkcję w strukturach państwowych?

Nie, nie wydaje mi się. Wystarczy, że ma swoje miejsce w protokole dyplomatycznym. Nie chcemy przecież tworzyć i mnożyć dodatkowych urzędów, i etatów. Jest najwyższy urząd Prezydenta Rzeczpospolitej i to wystarczy.

A jakie cechy powinny wyróżniać pierwszą damę?

Przystępny, miły charakter. Otwartość na ludzi w każdym wieku. Dobre usposobienie połączone z zaradnością, pewnością siebie i spontanicznością.

Widzi Pani siebie jako osobę aktywną w życiu publicznym, czy raczej jako pierwsza dama skupiłaby się Pani na zachowaniu prywatności i usunęła w cień?

Widzę siebie jako osobę aktywną na tyle, na ile czas i możliwości pozwolą. Myślę, że dużo będzie zależało od osób, które chciałyby ze mną współpracować. Ludzie mają bardzo ciekawe pomysły i chcą się angażować, więc pole do popisu może być całkiem spore.

A dzieci? Planuje Pani angażować je w działalność publiczną oraz medialną?

Stosownie do wieku i okoliczności, jeśli tego będą chciały. Myślę, że poza programem szkolnym byłoby to ciekawe doświadczenie i mogłyby się dzięki niemu wiele nauczyć.

Pierwsze damy zwykle wspierają inicjatywy społeczne lub charytatywne. Zamierzałaby Pani kontynuować tę tradycję?

Jak najbardziej. Wydaje mi się, że to jedna z ważniejszych form udzielania się pierwszej damy - swoją obecnością zwracać uwagę na jakąś konkretną inicjatywę. Myślę, że jest dużo różnych przedsięwzięć społecznych i charytatywnych, które warto nagłośnić. Mnie chyba najbliższy jest temat dzieci. Tych najmniejszych, tych większych i tych, które już wchodzą wielkimi krokami w dorosłość. Tych, które mają swoich rodziców i tych osieroconych. Chcę też wspierać rodziców w ich trudach wychowawczych. Rodzicem się człowiek nie rodzi i nie istnieje żadna aplikacja, którą można sobie wgrać w głowę, żeby wiedzieć, jak dobrze wychować swoją latorośl.

Na pewno będę wspierała inicjatywy, które mają na celu dobry rozwój dzieci - fizyczny i intelektualny. Inicjatywy, które będą pomagały dać dobry start dzieciom, którym wydarzyła się w życiu jakaś krzywda. Na pewno będę wspierała inicjatywę całkowitego zakazu używania telefonów komórkowych w szkołach i uważam, że dobrym pomysłem są również mundurki.

Chciałabym promować zdrowy tryb życia, dobre odżywianie, ruch, ale też życie wartościami, które dają ludziom trwałe szczęście i poczucie godności, a nie tylko zwracają uwagę na powierzchowność, czyli to, jak wyglądam, jaki mam fajny telefon i czy mam na sobie markowe ciuchy. Jest dużo samobójstw wśród dzieci i nastolatków. Dlaczego tak się dzieje? To problem złożony, ale to jest znak naszych czasów - brak wyższych wartości, brak poczucia, że każdy człowiek jest najukochańszym dzieckiem Bożym, któremu Bóg dał talenty. Każdy ma przynajmniej jeden talent, każdy jest wartościowym człowiekiem, który może coś zrobić dla siebie i innych. Świadomość bycia kochanym i chcianym buduje silne wnętrze. Jeśli dziecko widzi, że liczy się tylko materialny świat - to co się ma albo jak się wygląda - to życie w końcu traci sens.

Niewątpliwie będę wspierała fundacje pro-life oraz takie jak Fundacja Gajusz. To fundacja pomagająca rodzinom, które dowiadują się, że ich dziecko narodzi się chore lub umrze niedługo po urodzeniu. Wystarczy przeczytać trochę o tych historiach. One są bardzo trudne, ale tam uwydatnia się człowieczeństwo i głęboka miłość. Osobiście znam rodzinę, której pierwsza córeczka urodziła się bez nerek. Zmarła niedługo po porodzie. Ale zanim zmarła, poczuła ogromną miłość i troskę swoich rodziców. Takie doświadczenia potrafią jeszcze bardziej zjednoczyć i wzmocnić rodzinę, ale niektórzy potrzebują pomocy. Chciałabym też współdziałać w promowaniu naszego kraju i naszej kultury. Inicjatyw jest całe mnóstwo. Nie sposób wymienić wszystkich, którymi byłabym zainteresowana, by je wesprzeć.

A dostrzega Pani wartość w kontaktach z Pierwszymi Damami innych krajów?

Myślę, że to by było wspaniałe zrobić coś wspólnie, uczestniczyć w jakimś projekcie ponad politycznymi działaniami mężów.

Dalsza część tekstu poniżej.

Aleksandra Braun
Aleksandra Braun. Co wiemy o żonie Grzegorza Brauna?
Aleksandra Braun
Źródło: archiwum prywatne Aleksandry Braun

Prywatna strona Aleksandry Braun

Działalność polityczna męża sprawia, że Państwa rodzina zyskuje coraz większą rozpoznawalność. Jak radzi sobie Pani ze stresem i presją społeczną? Ma Pani swoje sposoby na odpoczynek?

Jak na razie nie odczuwam presji społecznej, a ze stresem staram się sobie radzić w sposób rozumowy i na spokojnie. Co, oczywiście, łatwo powiedzieć, trudniej wprowadzić w życie. Martwię się o to, w jakim świecie będą żyły nasze dzieci, ale staram się mieć podejście takie, że sama mogę zrobić tyle, ile mogę, a rzeczami i ludźmi, na których nie mam wpływu, staram się nie przejmować i zająć się czymś pożytecznym. Praca i zaangażowanie sprawia, że przestaję myśleć o rzeczach stresujących. Zawsze też staram się modlić i prosić o pomoc Pana Boga, Najświętszą Maryję Pannę i moich świętych patronów. Rozmowa, modlitwa i działanie jest chyba najlepsze na stres.

A odpoczywam, patrząc na zieleń drzew i wodę, słuchając śpiewu ptaków, szelestu liści i muzyki, kiedy jadę autem. Spacery z dziećmi, bawienie się z nimi, granie w gry, śmianie się. Czasem też tańczymy sobie spontanicznie. Polecam również dyfuzory z miłymi zapachami - dzika pomarańcza lub zapach olejku z drzewa herbacianego - i do tego trochę ciszy (co akurat trudno osiągnąć przy trójce dzieci, ale czasem i to się zdarzy).

Mówi się, że życie bez pasji bywa puste. Jakie są Pani największe zainteresowania? Chciałaby je Pani promować jako pierwsza dama?

Największe pasje w moim życiu to jednak film, muzyka, taniec. Bardzo lubię też chodzić po górach. To jest taki dobry wysiłek - ciało się męczy, a głowa odpoczywa. Piękno natury wypełnia zmysły i ma się niewątpliwą satysfakcję z osiągnięcia szczytu. Chciałabym promować zdrowe życie. Zdrowe pod względem fizycznym, psychicznym i duchowym.

Aleksandra Braun
Aleksandra Braun. Co wiemy o żonie Grzegorza Brauna?
Aleksandra Braun
Źródło: archiwum prywatne Aleksandry Braun

Przeczytaj więcej o pozostałych drugich połówkach kandydatów i kandydatek na prezydenta RP w tym artykule.

Zobacz także:

Wypełnij ankietę dla dziendobry.tvn.pl
Wypełnij ankietę dla dziendobry.tvn.pl
podziel się:

Pozostałe wiadomości