W dążeniu do wyznaczonego celu można się zagubić. Wspinając się po szczeblach kariery, często zapomina się o samym sobie czy bliskich. Jaki jest koszt wielkiego sukcesu? O blaskach i cieniach mówiły w Dzień Dobry TVN Aleksandra Konieczna, aktorka filmowa i teatralna, trzykrotna laureatka filmowego Orła oraz Otylia Jędrzejczak, mistrzyni olimpijska i prezeska Polskiego Związku Pływackiego.
Czym jest sukces według Otylii Jędrzejczak?
Otylia Jędrzejczak osiągnęła niebywały sukces w sporcie i do dziś jest jedną z najsłynniejszych polskich pływaczek. Czy kiedy zaczynała swoją karierę, myślała o tym, gdzie chciałaby zajść w przyszłości?
- Uwielbiałam po prostu pływać. To sprawiało mi olbrzymią przyjemność, że przychodzę na trening, że się realizuję spędzam czas ze znajomymi. (...) To była ta radość z robienia czegoś, co po prostu lubię. Myślę, że to dawało mi tę najdłuższą motywację do tego, żebym jak najdłużej uprawiała dyscyplinę sportową, jaką było pływanie. Pozornie dla wielu osób pływanie bywa nudne. (...) Dla mnie po prostu była to przyjemność samego przebywania z grupą. Oczywiście miałam takie momenty, kiedy opuszczałam treningi, gdzieś tam kombinowałam, ale na pewno też motywował mnie pewnego rodzaju sukces, czyli wtedy, kiedy zdobywałam medal, kiedy jeździłam na zawody, poprawiałam rekordy życiowe - wyznała mistrzyni olimpijska.
Czy stawiała karierę ponad wszystko?
- Nigdy nie miałam takiej myśli, że pływanie coś mi zabrało. Bardzo często dostawałam takie pytania, czy pływanie zabrało mi dzieciństwo, czas spędzony ze znajomymi. Oczywiście, nie miałam czasu ze znajomymi, kiedy byłam nastolatką, nie było wychodzenia na imprezy, spędzenia tam czasu do wieczora. (...) Nie było to takie nastoletnie w stu procentach życie. Ale poddając to analizie, czy straciłam, to mówię, że nie, nie straciłam. Sport mi bardzo dużo dał. Moich rodziców nie byłoby stać na to, żebym zwiedziła różne kraje na świecie. Nie byłoby ich stać na to, żebym mogła doświadczać i poznawać różnych ludzi. Powtarzam młodym osobom, że proces dochodzenia do sukcesu, do bycia sobą w sporcie, jest naprawdę największą wartością, bo uczymy się szacunku dla drugiego człowieka. Uczymy się wartości wychodzących ze sportu, czyli wyznaczania sobie celu - powiedziała pływaczka. Podkreśliła przy tym, że choć zdobycie medalu olimpijskiego było jej celem i marzeniem, to jednak on sam w sobie nie był dla niej najważniejszy.
- Największą wartością dla mnie było to, że wtedy, kiedy byłam młodsza, to po prostu wiedziałam, gdzie chcę iść. Wiedziałam w wieku 11 lat, że chciałabym kiedyś być na igrzyskach olimpijskich. Potem mając 17-18 lat, wiedziałam, że chciałabym zdobyć medal igrzysk olimpijskich. Często wyobrażałam sobie, co zrobię po tym, jak to osiągnę. Między innymi dlatego zlicytowałam jako pierwsza w historii na świecie złoty medal igrzysk olimpijskich, bo sobie wyobrażałam ten moment, kiedy mam medal już na szyi i mówię dziennikarzom o tym, że go wygrałam i wystawię go na licytację. Dla mnie zdobycie medalu, czyli osiągnięcie tego sukcesu, było pośrednią drogą do tego, co tak naprawdę było tym sukcesem, czyli informacja o tym, że będę go licytowała - wspominała Otylia Jędrzejczak w Dzień Dobry TVN.
Sukces według Aleksandry Koniecznej
Aleksandra Konieczna jest cenioną aktorką, która ma na swoim koncie wiele wspaniałych ról filmowych i teatralnych. Czy liczne nagrody, które otrzymała za dokonania artystyczne, były dla niej ważne?
- To jest bardzo miłe, bo wtedy na chwilę się staję księżniczką albo nawet królową wieczorów kilku i to się wpisuje w CV. Życzyłabym sobie, żeby za nagrodami takimi jak polskie Oscary, czyli Orły, szła praca. Zawód aktora to taki zawód, w którym się w ogóle nie ma wpływu na to, jak się potoczy praca. Po pierwszym Orle przyszło mi takie określenie do głowy "nagrodolęki". Potem się pojawia coś takiego, że często telefon wtedy milczy. U nas to nie jest tak wymierne jak w sporcie. U nas te nagrody są uznaniowe. Działanie na widza czy na jury jest niepoliczalne - stwierdziła gwiazda.
Czy miała moment zwątpienia lub kryzysu, kiedy wspinała się po szczeblach kariery?
- Miała kilka kryzysów. Myślę, że to jest zdrowe, żeby mieć kryzys. On zaatakował najpierw moje ciało mądrzejsze ode mnie. Dopiero potem przyszła świadomość tego, że coś jest nie halo. (...) Po prawie 20 latach bycia na scenie przyszedł absolutny kryzys. Na przykład przestawałam mówić na scenie, mimo że nie zapominałam tekstu. Myślałam sobie: "Jezu, jakie ja mam prawo w ogóle mówić do ludzi takimi mądrymi wyrazami, nie moimi. Nawet koledzy zauważali mój kryzys. Ja wtedy poszłam do dyrektora teatru, opowiedziałam mu o tym i on zrozumiał. Złożył obietnicę, że jak mi przejdzie, to zaprasza. No i tak się stało. Po dwóch latach wróciłam, wtedy zaczęłam reżyserować w teatrze i pisać też takie scenariusze inkrustowane mną. To zdjęło ze mnie po prostu ten ciężar. Mogłam potem już wrócić do teatru i grać, i zaczęłam grać w filmie z takim luzem, że nie muszę tego robić - podkreśliła nasza gościni.
Całą rozmowę znajdziesz w materiale wideo.
Sukces oczami dzieci i młodzieży
W nawiązaniu do tego tematu powstał również materiał Bartka Dajnowskiego, kolejny z cyklu "To pan tego nie wie?". Reporter Dzień Dobry TVN przeprowadził sondę wśród dzieci i nastolatków i pytał, czym jest dla nich sukces. Jak najmłodsi rozumieją to pojęcie? Odpowiedzi są genialne! Zobacz wideo poniżej.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Zobacz program na platformie VOD.pl. Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Gwiazda "Na Wspólnej" mierzyła się z samotnością: "Wracałam do pustego mieszkania"
- Czym jest lowizm? "Jesteśmy tak umęczeni i tak zbombardowani"
- Kim jest asystent zdrowienia? "To jest taka praca marzenie"
Autor: Justyna Piąsta
Reporter: Bartek Dajnowski
Źródło zdjęcia głównego: Anita Walczewska/East News