Tomasz Schuchardt o filmie "Dom dobry"
Film "Dom dobry" obejrzało już ponad półtora miliona widzów. Dzieło Wojciecha Smarzowskiego przedstawia historię Gośki, w tej roli Agata Turkot, która poznaje w Internecie Grześka (Tomasz Schuchardt). Między głównymi bohaterami wybucha wielka miłość, jednak sielanka bardzo szybko się kończy, a jej miejsce zajmuje koszmar. W tym związku przemoc fizyczna, psychiczna, ekonomiczna oraz seksualna stają się tragiczną normą.
Produkcja wywołała wielkie społeczne poruszenie, co można zaobserwować między innymi w mediach społecznościowych. Problematyka przemocy jest teraz tematem przewodnim wielu rozmów.
- Cieszę się, że udało się nam zrobić to, co zamierzaliśmy rok temu na zdjęciach, kombinując, jak przedstawić ten świat jak najbardziej podobny. Żeby spełniał jakąś misję, bo ta misja społeczna, wydaje mi się, że była wpisana w scenariusz od samego początku. To zresztą mnie zachęciło, żeby zagrać rolę nie do końca przyjemną - powiedział Tomasz.
Schuchardt w ostatnim czasie wziął udział w wielu produkcjach i nie może narzekać na brak pracy. Czy liczba obowiązków go nie przytłacza?
- Prawda jest taka, że to się odbywało na przestrzeni wielu miesięcy, nawet niektóre projekty na przestrzeni lat. Natomiast złożyło się tak, że wszystkie wyszły w podobnym momencie, więc może się tak trochę wydawać, że "wyskakuję z lodówki", bo rzeczywiście trochę się zrobiło tych ról. Natomiast umówmy się, że większość z nich to role epizodyczne, a w rolach pierwszoplanowych tak naprawdę zagrałem dwóch. Jedną z nich jest "Dom dobry". Mam taką ogromną potrzebę w zdrowy sposób uprawiać sobie to moje życie. Ten zawód nie jest już moim pierwszym wyborem, jak był przez lata. Nie jest na pierwszym miejscu. Na pierwszym miejscu mam rodzinę i to jej staram się poświęcić jak najwięcej czasu i rzeczywiście mam na to czas. W związku z tym nie wydaje mi się, że przesadzam z ilością pracy - podkreślił aktor.
Przemoc w filmie "Dom dobry"
Wojtek Smarzowski stworzył film "Dom dobry", by przełamać temat tabu związany z przemocą. Jednak dopiero w trakcie przygotowań do produkcji zdał sobie sprawę z ogromnej skali tego problemu w naszym kraju. Czy w przypadku Tomasza Schuchardta było podobnie?
- Trochę na skalę byłem przygotowany, dlatego że pochodzę z miejscowości, w której spotykałem się z różnymi rodzajami przemocy. Oczywiście wszędzie prostuję, żeby też nikt nie musiał bez sensu snuć jakichś domysłów, nie w moim domu, natomiast już u sąsiadów to zupełnie inaczej wyglądało. Wydaje mi się, że po ilości teraz tego odzewu, ile osób, ile kobiet zgłosiło się w ostatnim czasie do rozpoczęcia procedury niebieskiej karty, to jednak problem jest palący. Po liczbie widzów też mi się wydaje, że ten film był potrzebny i wiele osób dotyka - przyznał aktor.
Tomek w Dzień Dobry TVN przyznał, że swoją rolę w filmie określa jako służebną. Dlaczego?
- Ona miała służyć, pomóc zbudować tę bohaterkę Agacie Turkot, która miała najtrudniejsze zadanie. Grała tę postać, która jest postacią symboliczną. Żadna z tych scen nie została wymyślona przez Wojtka. One były spisane z historii prawdziwych. Wszystkie się wydarzyły gdzieś naprawdę. To jest historia wielu kobiet zamknięta w jedną kobietę. I dlatego to zadanie było bardzo trudne również dla Agaty. Myślę, że się wywiązała z tego znakomicie. A ja stwierdziłem, że jeżeli mogę jej w jakikolwiek sposób pomóc, to stworzyć potwora, którego będzie się naprawdę bać na planie, dzięki czemu łatwiej będzie jej generować te trudne emocje. Tak do tego podszedłem i myślę, że jedynie profesjonalizm może tutaj uchronić cię od popadnięcia w jakiś obłęd albo używki. Bo różnie sobie aktorzy, w dawnych czasach szczególnie, radzili z emocjami, które wieczorem ich spotykały po dniu zdjęciowym. Ja mam na szczęście rodzinę, dlatego ją zawsze wspominam. Po prostu wracam przytulić się do moich dwóch córeczek, do żony i zostawiam za sobą nawet najohydniejszy dzień zdjęciowy - podkreślił Schuchardt.
Całą rozmowę można znaleźć w wideo.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na Player.pl.
Zobacz także:
- "Dom dobry" - dlaczego musiał powstać właśnie teraz? "Kobiety dziękują mi za ten film"
- Wojciech Smarzowski przytacza wstrząsające słowa kobiet. "Kopnął mnie, kiedy byłam w ciąży"
- "Dom dobry" Wojtka Smarzowskiego na festiwalu w Gdyni. "Wkłada palucha filmowego w nasze bolące miejsca i dłubie"
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Wodzyński/East News