Zdobywczyni Pucharu Polski w skialpinizmie od kilku lat mieszka i trenuje we Włoszech, gdzie przygotowuje się do wyprawy na Manaslu - ósmą najwyższą górę świata. Jako pierwsza Polka chce nie tylko na nią wejść, ale też zjechać z niej nartach.
Kim jest Anna Tybor?
– Jestem architektem i zawodniczką kadry narodowej w skialpinizmie, a największą moją pasją są góry i narty – przedstawia się Anna Tybor. – To narciarstwo alpejskie jej nie wystarczało, dlatego zaczęła uprawiać skialpinizm, co wydaj mi się dla niej bardziej naturalnym sportem –dopowiada przyjaciółka Tybor, Mirosława Witkowska.
Kilka lat temu Anna Tybor wjechała do Włoch, rzucając się na głęboką wodę. Nikogo nie znała w tym kraju i nie znała też języka. Teraz pracuje w swoim zawodzie, mówiąc po niemiecku i po włosku. – Po pracy wychodzi na szczyty i z nich zjeżdża. Bardzo nam imponuje odwagą – mówi Hanna Turnau, przyjaciółka skiaplinistki.
Tata Anny był jednym z pierwszych skialpinistów w Polsce, którzy startowali w zawodach międzynarodowych. – Ja to kontynuuję – deklaruje sportsmenka.
– Anna była wychowana w domu ludzi gór. Właściwie codziennie była mowa o tym, co się dzieje w górach, o niebezpieczeństwach albo zagrożeniach, ale i o tych doznaniach cudownych, gdy się obcuje z górami. Myślę, że to, co widziała, te marzenia i zmagania górskie swojego ojca dużo jej dały – mówi Krystyna Tabor, mama Anny.
Anna zawsze chciała zostać ratowniczką TOPR. Wychowała sią w Zakopanem i odwiedzała tatę w pracy, kiedy pełnił dyżur w śmigłowcu czy w centrali TOPR. – To miało wpływ na decyzje, że teraz ja chcę pomagać ludziom w górach – mówi skialpinistka. Tybor regularnie bierze udział w akcjach służby ratowniczej będącej odpowiednikiem TOPR-u.
– Na pewno w Ani są geny, że ona kocha te góry. Ale najważniejsze, że systematycznie zdobywa kolejne stopnie wtajemniczenia. To jest jej ciężka praca, która trwa od początku życia – mówi Zofia Bachleda-Żołnierczyk, ciocia sportsmenki.
Ambicje sportowe Anny Tybor
– Osiem lat temu, gdy zginął mój brat pod Świnicą, zjeżdżając na nartach, zapaliła mi się czerwona lampka, że jest to niebezpieczne, aczkolwiek to był akurat wypadek. Będę to kontynuować – mówi skialpinistka. – To jest trudne wyzwanie, ale myślę, że z wsparciem taty, który będzie czuwał nad nią z najwyższej wysokości, w razie niebezpieczeństwa podejmie właściwą decyzję – dodaje Krystyna Tybor.
– Codziennie trenując pod zawody w skialpinizmie, również szlifuję formę, by wejść na ośmiotysięcznik Manaslu – mówi Anna. Ma nadzieję, że uda jej się pojechać tam we wrześniu, bo to najlepszy czas w roku na takie wyprawy.
Zobacz wideo: Mistrzynie skialpinizmu
Zobacz także:
Motywacja do biegania – sposoby na to, by chciało się trenować
Pękniecie lodowca wywołało lawinę. Życie straciło 8 osób
Autor: Magdalena Zamkutowicz
Reporter: Izolda Sanetra