Szokujące nagranie ze stacji paliw. Funkcjonariusze pobili chorego na Parkinsona?

Szokujące nagranie ze stacji paliw. Funkcjonariusze pobili chorego na Parkinsona?
Szokujące nagranie ze stacji paliw. Funkcjonariusze pobili chorego na Parkinsona?
Źródło: Uwaga! TVN
Pan Mirosław ma chorobę Parkinsona. Kiedy tankował na stacji benzynowej, uznano, że jest pod wpływem narkotyków. Niespodziewanie pojawili się policjanci po cywilnemu, którzy zaatakowali mężczyznę, mimo że ten tłumaczył, że jest chory. Reportaż programu "Uwaga!" TVN.

Pan Mirosław, kiedyś dyrektor jednej ze śląskich fabryk, od 18 lat walczy z chorobą Parkinsona. Dzięki zdobyczom techniki, takim jak elektroniczna pompa dozująca leki i zamontowany pod skórą stymulator pracy mózgu, mężczyzna może prowadzić normalne życie. Gra na instrumentach, maluje i uprawia sport. Prowadzi też samochód.

- Gdy jadąc autem, mam duże dyskinezy, to zjeżdżam na parking czy na stację benzynową i czekam, aż mi to minie – opowiada mężczyzna.

- Stan pana Mirosława jest obecnie znacznie bardziej stabilny niż w przeszłości. W przeszłości nie mógł korzystać z samochodu, ale dzięki nowoczesnym metodom to się zmieniło – mówi dr n. med. Katarzyna Śmiłowska, neurolożka i lekarka prowadząca pana Mirosława.

Uwaga! TVN. Co wydarzyło się na stacji benzynowej?

Kiedy pompa poda minimalnie zbyt dużą ilość leku, u pana Mirosława występują związane z chorobą tzw. ruchy mimowolne, które po krótkim czasie zanikają. Taka sytuacja zdarzyła się 19 października w nocy na stacji benzynowej, gdy mężczyzna tankował samochód.

- Poszedłem do kasy, żeby zapłacić i coraz bardziej nasilały mi się te ruchy. Wówczas do tankowania podjechał inny samochód. Wysiadł młody człowiek i widząc moje ruchy, zaczął mnie przezywać od narkomanów – relacjonuje pan Mirosław.

- W przebiegu choroby Parkinsona mogą występować objawy, które nazywamy ruchowymi i taka osoba może wyglądać jak osoba po spożyciu alkoholu czy przyjęciu środków psychoaktywnych – potwierdza dr n. med. Katarzyna Śmiłowska.

- Powiedziałem mu, że to jest związane z chorobą Parkinsona, żeby się tym nie przejmował, ale zaczepki ciągle trwały. Usiadłem do samochodu, chciałem się chwilę uspokoić, żeby odjechać na parking, który jest jakieś 10 metrów dalej. I tam chciałem przeczekać te ruchy – tłumaczy pan Mirosław.

Na nagraniu z monitoringu widać, że po pewnym czasie z budynku stacji wybiega trzech mężczyzn. Dwóch z nich brutalnie atakuje siedzącego w aucie pana Mirosława.

- Wołałem, że jestem chory na Parkinsona. I później, kiedy już lekko straciłem przytomność, doszło słowo "pomocy" – przywołuje pan Mirosław.

Świadek, który wcześniej alarmował, że pan Mirosław może być pod wpływem narkotyków, widząc, co się dzieje, próbował bronić go przed atakiem. Złapał jednego z napastników za koszulkę i ją rozerwał, ale wtedy jeden z policjantów powalił go na ziemię.

Policjanci bili pana Mirosława przez ponad dwie minuty. W końcu do mężczyzn dotarło, że pan Mirosław może być naprawdę chory. Dopiero wtedy wezwano policyjny patrol i pogotowie.

- Pacjent był wydolny krążeniowo oraz oddechowo. Był w pełnym kontakcie logicznym. Nie miał deficytów neurologicznych – mówi Piotr Szwedziński, zastępca dyrektora pogotowia ratunkowego w Sosnowcu.

- W pewnym momencie policjanci się wystraszyli, bo zaczęli przeglądać dokumenty świadczące o tym, że Mirek faktycznie ma Parkinsona. I jeden drugiemu pewnie przekazał te informacje, bo na nagraniu widać, że panowie nagle znikają – opowiada pani Marzena, partnerka pana Mirosława.

Ku zdumieniu pana Mirosława, policjanci z radiowozu, który przyjechał na miejsce, po kilku minutach rozmowy ze sprawcami pobicia pozwolili im odejść, jakby nic się nie stało.

- Do umundurowanych policjantów powiedziałem, że zostałem pobity przez osoby, które się oddalają. Jeden z policjantów powiedział, że oni twierdzą, że to ja ich zaatakowałem. A na koniec powiedzieli: "A skąd pan jest pewien, że to byli policjanci?" - przywołuje pan Mirosław.

- Dziwna sytuacja, kiedy na nagraniu widać było, jak wszyscy oni stoją sobie w kółku – zwraca uwagę pani Marzena.

Nagranie nie pozostawia wątpliwości, że wszyscy policjanci dobrze się znali.

- Mirek wołał w samochodzie: "Przestańcie! Pomocy!". I było zero reakcji z ich strony. Dla mnie to przerażające, że mamy takich funkcjonariuszy policji – ocenia pani Marzena.

Zabezpieczony został monitoring

Tuż po zdarzeniu pan Mirosław zabezpieczył nagranie z monitoringu, pojechał zrobić obdukcję.

"Fioletowy siniec, zaczerwienienie skóry, otarcia naskórka. Znacznie napięty, bolesny obrzęk tkanki podskórnej", napisano w protokole.

- Chodzi o okolicę, gdzie wszczepiony jest stymulator – wyjaśnia pan Mirosław.

- Kiedy okładali Mirka pięściami, został też uszkodzony wyświetlacz w pompie, która podaje lek przez 24 godziny na dobę. Pojechaliśmy więc do szpitala, by wymienić pompę. Bez pompy Mirek nie może funkcjonować – zaznacza pani Marzena.

Kilkukrotnie prosiliśmy policję o rozmowę. W odpowiedzi otrzymaliśmy oświadczenie podpisane przez oficera prasowego Marcina Szopę. Funkcjonariusz napisał, że w nocy na stacji benzynowej przebywało trzech policjantów po cywilnemu w czasie wolnym od służby. Kiedy zobaczyli, że zachowanie kierowcy może wskazywać, że jest pod wpływem narkotyków, "podjęli dynamiczne ujęcie mężczyzny, aby nie odjechał i zabezpieczyli kluczyki".

Wbrew oficjalnemu stanowisku śląskiej komendy, policjanci, którzy pobili pana Mirosława, czują się jednak winni. Kilka dni po zdarzeniu pojechali do domu chorego mężczyzny i próbowali załagodzić sytuację.

- Mimo to zdecydowaliśmy złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Nie znam bardziej dobrego człowieka niż Mirek. Jest ludzki i empatyczny. Dwa tygodnie temu był Mirek, ale nie wiemy, czy za tydzień ci funkcjonariusze nie zaatakują jakiegoś pana Kowalskiego. Nie zgadzamy się na takie zachowanie, chcemy czuć się bezpiecznie – kwituje pani Marzena.

Wszystkie reportaże programu UWAGA! TVN znajdziesz TUTAJ.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości