- Jak organizowano koncerty w PRL-u?
- Jakie festiwale odbywały się w epoce PRL-u?
- Które zagraniczne gwiazdy odwiedziły wtedy nasz kraj?
- Jak muzycy radzili sobie z cenzurą?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Jak organizowano koncerty w PRL-u?
W epoce PRL-u organizacja koncertów była niezwykle trudnym zadaniem. Na osoby chcące tego dokonać czekało wiele "pułapek" i trudności. Jedną z nich, najbardziej prozaiczną, był brak dostępu do prądu oraz odpowiedniego sprzętu. Często trzeba było podłączać się do słupów lub sąsiadujących budynków. Jeśli na miejscu nie było wystarczającej mocy, zespoły organizowały prowizoryczne rozdzielnice, by uniknąć przeciążenia.
- Wzmacniacze, kolumny głośnikowe, a nawet muzyczne gadżety sprowadzane były różnymi, mniej lub bardziej legalnymi drogami przy okazji zakupu z importu - wspomina Jacek Sylwin, menadżer największych gwiazd PRL-owskiej sceny, w swojej książce "Spowiedź menadżera".
Kolejnym problemem ówczesnych artystów były "przepychanki" z władzą. Koncerty, zwłaszcza rockowe, były wówczas traktowane podejrzliwie, a często wręcz blokowane. Organizatorzy musieli więc regularnie wręczać drobne upominki - dyrektorowi domu kultury, sekretarzowi partii czy nawet milicjantowi - żeby nie odwołano wydarzenia.
- Cały czas ryzykowaliśmy, bo w każdej chwili mógł przyjść ktoś i powiedzieć "Panowie, koniec!" - twierdzi Sylwin. Niektórzy uważają, że to właśnie z powodu PRL-owskich realiów, odbywające się wtedy koncerty miały wyjątkową atmosferę - przepełnioną prowizorką, buntem oraz ryzykiem.
Koncerty w PRL-u - Zagraniczne gwiazdy
Choć Polska Rzeczpospolita Ludowa była krajem zamkniętym na wszystko, co zachodnie, nie przeszkodziło to w organizacji koncertów kilku zagranicznych artystów oraz zespołów. Byli to przede wszystkim muzycy rockowi, którzy odwiedzili nasz kraj pomimo sporej niechęci władz do tej nowej, niepokornej i niczemu niepodporządkowanej kultury.
Bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń był występ The Rolling Stones. 13 kwietnia 1967 roku na scenie Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki pojawił się Mick Jagger wraz ze swoją kapelą, która już wtedy była symbolem buntu, frywolnych zachowań i kwintesencją rocka. Co ciekawe, pomysł zagrania w Warszawie zrodził się w głowach samych członków zespołu, gdy nie wydano im pozwolenia na występ w Moskwie. Władze PRL nie były oczywiście zachwycone tą inicjatywą, gdyż ich zdaniem nasz kraj nie był gotowy na wizytę najmodniejszego i najbardziej skandalizującego zespołu na świecie. Jak zauważa portal historia.org.pl, po części miały rację, gdyż ostatecznie przez brak sprzętu mogącego sprostać wymaganiom muzyków, z punktu widzenia technicznego koncert był nieudany. Nie przyniósł też artystom zarobku.
- Pieniądze były z tego żadne - nasze honorarium graniczyło z jałmużną. Ale słyszeliśmy, że młodzież we Wschodnim Bloku zdobywa nasze płyty na czarnym rynku i słucha nas w radio. Na długo, zanim "głastnost" (ros. jawność) stała się modnym słowem, byliśmy skłonni rozbijać bariery pomiędzy Wschodem i Zachodem - wspominał ich ówczesny basista, Bill Wyman.
Wśród zagranicznych gwiazd, które wystąpiły dla polskiej publiczności w czasach PRL-u, warto też wspomnieć, chociażby Paula Ankę czy The Animals. Ten pierwszy, grając w naszym kraju w 1963 roku, zrobił ogromną furorę wśród Polaków. Był bowiem wówczas najbardziej znanym wokalistą zza żelaznej kurtyny. Zaplanowano aż osiem koncertów, jednak ostatni z nich nie doszedł do skutku z powodu wieści o tragicznej śmierci prezydenta Stanów Zjednoczonych, Johna F. Kennedy’ego. Sporo działo się też w PRL-u na gruncie jazzowym. Do najciekawszych przedstawicieli tego gatunku, którzy przyjechali wtedy do Polski, byli: Bill Ramsay, którego występ uświetnił II Międzynarodowy Festiwal Jazzowy, a także The New York Jazz Quartet, występujący podczas Jazz Jamboree w 1960 roku.
PRL - epoka festiwali. Które wydarzenia były najbardziej popularne?
W epoce PRL-u w naszym kraju odbywało się sporo festiwali. Niektóre z nich, takie jak Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu czy Festiwal w Sopocie, w zmienionej formie przetrwały do dziś. Inne zaś odeszły w zapomnienie wraz z upadkiem muru berlińskiego. Co ciekawe, wiele z tych imprez służyło nie tylko do zapewnienia obywatelom rozrywki i zapoznawania ich z krajową oraz zagraniczną muzyką, ale też do szerzenia komunistycznej propagandy.
Jednym z takich wydarzeń był Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Pierwsza edycja odbyła się w 1965 roku. W latach 70. występowały na nim największe gwiazdy estrady, a od 1975 roku zaczęto przyznawać nagrody - Złoty, Srebrny i Brązowy Samowar. Pierwszą laureatką najwyższego wyróżnienia była Małgorzata Ostrowska.
Niektóre organizowane w tych czasach festiwale były natomiast odskocznią od rzeczywistości PRL-u. Gromadziły głównie młodzież, zainteresowaną muzyką rockową czy punkową. Najważniejszą imprezą tego typu był oczywiście Festiwal w Jarocinie, odbywający się od 1970 roku. Początkowo nosił nazwę "Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji". Było to wydarzenie tolerowane przez władze PRL-u, mimo że panowała tam atmosfera sprzeciwu wobec nich. Na jarocińskiej scenie debiutowały oraz zdobywały uznanie najważniejsze rockowe zespoły w historii polskiej muzyki - na przykład Maanam, Kombi, Dżem, Oddział Zamknięty czy Tilt.
Muzyka a cenzura - jak artyści radzili sobie z komunistyczną cenzurą?
PRL to nie tylko czas wszechobecnej propagandy komunistycznej, ale też cenzury. Wielu artystów było prześladowanych przez władzę za swoje bezkompromisowe, krytykujące PRL-owski rząd teksty. Niektórzy wyspecjalizowali się w mówieniu tego, co im leżało na sercu w sposób zawoalowany, niezrozumiały dla cenzorów. Tymi utworami sprawiali, że w serca Polaków wlewała się nadzieja na lepsze jutro.
W tym kontekście nie powinien więc dziwić fakt, że lata 70. i 80. były złotym okresem dla polskiej muzyki rockowej, utożsamianej z buntem, nieposłuszeństwem oraz walką o wolność jednostki.
- Polski rock wyrósł w niewoli i stał się zjawiskiem społecznym. Towarzyszył Solidarności, spontanicznie komentował następujące wstrząsy i zmiany, buntował się, a dla większości młodych ludzi był ucieczką od szarej, zniewalającej rzeczywistości - pisał w książce "Spowiedź menadżera" Jacek Sylwin.
By zmylić cenzorów, wielu artystów posługiwało się metaforami - na przykład "zima” była symbolem opresji, "wiatr" - zmian, a "noc" - tajemniczych działań. Utwory z tamtego okresu do dziś wzbudzają emocje oraz pomagają współczesnym Polakom zrozumieć ówczesną rzeczywistość. Niektóre z nich wykorzystane zostały przez "Solidarność" jako sposób na "obudzenie" w narodzie ducha walki. Doskonałym przykładem będzie tu oczywiście piosenka "Mury" Jacka Kaczmarskiego, która stała się niejako hymnem całego ruchu.
Zobacz także:
- Jak wyglądały wakacje w czasach PRL-u? To miejsce przeniesie Cię w czasie
- Absurdy życia codziennego w PRL-u. Sprawdź się w naszym quizie
- Jak wyglądały święta w PRL-u? Marek Siudym o karpiach: "Ponazywałem je, a one potem na stół"
Autor: Regina Łukasiewicz
Źródło: historia.org.pl, Jacek Sylwin "Spowiedź menadżera", Instagram, eska.pl
Źródło zdjęcia głównego: brazzo/GettyImages