Joe Biden zrezygnował ze startu w wyborach. Przyczyną problemy zdrowotne
Kto zasiądzie na fotelu prezydenta Stanów Zjednoczonych? To pytanie od długiego czasu zadają sobie nie tylko mieszkańcy USA, ale i publicyści oraz eksperci polityczni z całego świata. W niedzielę, 21 lipca Joe Biden oficjalnie potwierdził, że wycofuje się z walki o reelekcję ze względu na problemy zdrowotne. W oświadczeniu udzielił zaś wsparcia piastującej stanowisko amerykańskiej wiceprezydentki Kamali Harris.
Biden w Białym Domu będzie dopełniać swoje obowiązki jeszcze przez najbliższe miesiące. Następnie władze przekaże wybranemu przez naród następcy.
Wszystko wskazuje na to, że po zakończeniu funkcji prezydenta, Joe będzie mógł odetchnąć i poświęcić czas rodzinie, o którą przed laty zacięcie walczył.
Joe Biden i jego miłosna historia. Jill oświadczał się aż 5 razy
Życie Joe Bidena to gotowy scenariusz na film. Prezydent Stanów Zjednoczonych niesie ze sobą ciężar przykrych wydarzeń. Seria niefortunnych historii rozpoczął się lata temu, kiedy to planował przyszłość u boku szkolnej miłości, Neilii. Zakochani wzięli ślub, a owocem ich miłości była trójka dzieci – dwóch synów i córka. Rodzinną sielankę przerwała tragedia. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia doszło do wypadku samochodowego. Zmarła Neilii, roczna Naomi, a synowie Beau (4 l.) i Hunter (3 l.) zostali ciężko ranni i spędzili wiele miesięcy w szpitalu.
- 6 tygodni po tym, jak zostałem wybrany na senatora, moje życie się rozpadło. W Waszyngtonie organizowałem mój zespół. Wtedy zadzwonił telefon. Moja żona z trójką dzieci jechała na gwiazdkowe zakupy, gdy w bok ich samochodu uderzyła ciężarówka, która zabiła Neilię i naszą córkę. Nie było pewne, czy nasi dwaj synowie przeżyją. Niesamowita więź, która łączy mnie z dziećmi, jest darem, który nie wiem, czy otrzymałbym, gdyby nie to, przez co przeszedłem. Wybawiło mnie to, że skupiłem się na synach - zdradził podczas swojego wystąpienia na uniwersytecie Yale.
Z czasem Biden pogodził się z tragedią i zaczął układać sobie życie uczuciowe. Trzy lata później za namową brata spotkał się z Jill Jacobs, studentką pedagogiki. Kobieta początkowo odtrącała względy mężczyzny, jednak z czasem uległa jego urokowi.
W wywiadzie dla Vogue Jill wspomina ich pierwszą randkę: "Byłam w ostatniej klasie i spotykałam się z chłopakami w dżinsach, drewniakach i T-shirtach. Podszedł do drzwi i miał na sobie sportowy płaszcz i mokasyny, pomyślałam: "Boże, to nigdy nie zadziała, nawet za milion lat". Był ode mnie starszy o dziewięć lat! Ale naprawdę się polubiliśmy. Poszłam na górę i o 1:00 w nocy zadzwoniłam do mamy i powiedziałam: "Mamo, w końcu poznałam dżentelmena" - wspominała.
Same zaręczyny odrzuciła jednak pięć razy. Niepewny Joe nie mógł znieść funkcjonowania w "zawieszeniu". Po czterech próbach odniósł się do sytuacji konkretnie - Albo zdecydujesz, czy za mnie wyjdziesz, albo to koniec. Nie zapytam ponownie. Za bardzo Cię kocham, abyśmy byli tylko przyjaciółmi. Potrzebuję odpowiedzi: tak lub nie. Nie musisz mówić, kiedy się pobierzemy. Po prostu powiedz mi, czy się pobierzemy - tak Jill Biden cytowała słowa męża na łamach miesięcznika "Time".
Ostatecznie miłość wygrała, a partnerzy 17 czerwca 1977 r. oficjalnie zostali mężem i żoną. Wkrótce na świat przyszła także córka Ashley. Tragiczne losy zatoczyły jednak koło i odebrały spokój nowej rodzinie. 9 lat temu zmarł syn Bidena, Beau, u którego kilka miesięcy wcześniej zdiagnozowano raka mózgu.
Mimo wielu rodzinnych tragedii Biden wciąż nazywa siebie "szczęściarzem", doceniając to, co otrzymał od życia i bliskich.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Joanna Kryńska wróciła na antenę TVN24. "Pamiętam już wszystko"
- Dantejskie sceny w Tatrach. Nie żyją turyści
- Żałoba w brytyjskiej rodzinie królewskiej. "Jest gotowy uczyć anioły swoich umiejętności"
Autor: Nastazja Bloch
Źródło: businessinsider.com, People
Źródło zdjęcia głównego: Andrew Harnik/Staff/GettyImages