Katastrofa budowlana w Katowicach
Wspomnienia z 28 stycznia 2006 roku wciąż budzą wiele emocji w tych, którzy byli bezpośrednimi świadkami tej tragedii. Pod naporem lodu i śniegu zawaliła się wówczas konstrukcja hali, w której znajdowało się kilkaset tysięcy osób. Ratownicy medyczni i górniczy, strażacy, żołnierze, GOPR-owcy i policjanci ruszyli na pomoc. Walczyli z czasem, ale i z kilkustopniowym mrozem.
- Miałam mieć miłe spotkanie, podziękować mojemu klientowi. W tym samym momencie chcieliśmy otworzyć butelkę szampana, a nasze stoisko było naprawdę w środku hali. Pamiętam do dnia dzisiejszego, słyszeliśmy taki hałas, tata mówił: wszyscy na podłogę. Otworzyłam oczy, było ciemno, zimno i cisza. Od razu tata krzyczał do mnie (...) ja byłam cała pod konstrukcją. Powoli nie czułam żadnej części ciała i czekałam tylko - albo przyjadą mnie uratować albo muszę umierać - relacjonowała Sandrine Kosnicki, wystawca, ocalała z katastrofy.
Jerzy Koźlik, hodowca gołębi, latami zajmował to samo stanowisko w hali. Tuż przed tragedią kierownictwo wyznaczyło mu inną przestrzeń. - Na moim starym miejscu siedem osób zginęło - powiedział. Aleksander Malcher, dyrektor pogotowia w Pszczynie po zawaleniu się hali dostał prośbę o zaangażowanie wszystkich ratowników, którzy mogliby pomóc. - Myśmy jechali, żeby pomagać potrzebującym. Nie zdawałem sobie sprawy, że tymi potrzebującymi będą nasi najbliżsi - wyznał. W katastrofie stracił dwóch braci, Andrzeja i Zbigniewa.
Akcja ratunkowa w trakcie katastrofy budowlanej w Katowicach
Akcja ratunkowa na terenie zawalonej hali MTK była ogromnym wyzwaniem. Strategia była taka, żeby z największą możliwą intensywnością przeszukiwać całą powierzchnię. Liczył się czas. - Około północy postanowiliśmy wprowadzić psy, które miałyby nam dać znać, czy jeszcze jest ktoś żywy - tłumaczył gen. Janusz Skulich, dowódca akcji ratowniczej. Niestety, około godziny 22:00 odnaleziono ostatnią żywą osobę, była nią Sandrine Kosnicki, która walczyła później o życie w szpitalu.
Ta katastrofa odcisnęła piętno na jej uczestnikach. - Ciężkie chwile były, nie da się tego zapomnieć. Ten czas nie robi żadnej różnicy - wyznał Aleksander Malcher. To była największa katastrofa budowlana w powojennej Polsce. Zginęło w niej 65 osób, a ponad 170 zostało rannych. - To jest 18 lat, ale dla mnie to wygląda, jakby było wczoraj. To jest coś, co jest wygrawerowane na moim ciele do końca życia - powiedziała Sandrine Kosnicki.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- "Płacz i krzyki ofiar odbijały się od blachy". Historia najtragiczniejszej katastrofy budowlanej w Polsce
- 10. rocznica tragedii w Katowicach
- Największa katastrofa tramwajowa w historii Polski. "To było jezioro krwi"
Autor: Daria Pacańska
Reporter: Marta Buchla
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN