- Tomasz Stawiszyński zachęcał do rozwijania umiejętności życia z dysonansem – uczuciem niezgodności i niewygody, które może stać się źródłem rozwoju i refleksji.
- Dysonans jest naturalnym sygnałem, że nasz obraz świata wymaga korekty; nie należy go tłumić, lecz traktować jako informację zwrotną od rzeczywistości.
- Autor apelował, by zamiast unikać sprzecznych informacji, przyjmować je jako szansę na poszerzenie swojego rozumienia świata.
Ćwiczenia z niewygody – czyli jak żyć w świecie pełnym sprzeczności
Tomasz Stawiszyński w swojej nowej książce "Ćwiczenia z dysonansu" zachęca, byśmy nie bali się poczucia niezgodności i dyskomfortu. Dysonans, jak tłumaczy, to nieprzyjemne, ale potrzebne uczucie, które informuje nas, że coś w naszym obrazie świata wymaga korekty.
- Dysonans to jest takie poczucie niewygody, niezgodności, zakłócenia. I ja zachęcam w książce do tego, żeby się ćwiczyć właśnie w tym dysonansie. Nie redukować go, czyli nie unikać - wskazał ekspert.
W rozmowie filozof zwraca także uwagę, że współczesny człowiek ma naturalną tendencję do unikania wszystkiego, co burzy jego spokój i pewność. Zamiast mierzyć się z trudnymi emocjami, wolimy je wypierać lub zagłuszać. Stawiszyński przekonuje jednak, że to właśnie momenty niewygody są najbardziej rozwojowe. Dzięki nim możemy poszerzyć swoje horyzonty, zrozumieć innych i nauczyć się myśleć bardziej elastycznie.
Autor odwołuje się do badań Leona Festingera, amerykańskiego psychologa, który już w latach 50. opisał mechanizm redukcji dysonansu poznawczego. Zamiast przyjmować nowe informacje, ludzie często utwardzają się w swoich przekonaniach – byle tylko nie stracić poczucia bezpieczeństwa. Stawiszyński zachęca, by przełamać ten schemat i potraktować dysonans jako zaproszenie do refleksji, a nie zagrożenie.
- Zachęcam zdecydowanie, bo też wielkie korzyści płyną z tego, żeby za tym dysonansem raczej iść i zwracać na niego uwagę. I traktować go jako pewną informację od świata, że właśnie może warto uzupełnić ten obraz rzeczywistości, który mamy o jakieś nowe informacje - poradził Tomasz Stawiszyński.
Myślenie krytyczne w czasach mediów społecznościowych
Według Tomka Stawiszyńskiego żyjemy dziś w świecie, który wymusza jednoznaczność. Musimy być za albo przeciw, po jednej stronie albo po drugiej. Takie uproszczenia dają chwilowe poczucie bezpieczeństwa, ale odbierają głębię rozumienia rzeczywistości.
Filozof zauważył, że media społecznościowe wzmocniły w nas potrzebę przynależności do grupy i lęk przed odmiennością. Łatwiej nam zaakceptować opinie podobne do naszych niż otworzyć się na to, co inne. Tymczasem prawdziwe myślenie krytyczne polega na umiejętności słuchania, zadawania pytań i kwestionowania własnych przekonań.
- Żyjemy w świecie coraz bardziej niepewnym i niestabilnym, w związku z czym wszystko, co poczucie stabilności daje, jest przez nas witane z szeroko rozwartymi ramionami. A na pewno takie poczucie przynależności do jakiejś grupy, do jakiejś zbiorowości, no ono daje poczucie zakorzenienia i bezpieczeństwa - powiedział specjalista.
Stawiszyński podkreślał, że warto uczyć się postawy nonkonformistycznej nawet w codziennych sytuacjach – jak w szkole, gdy jedno dziecko odmawia udziału w wyśmiewaniu kolegi. Przywołuje też symboliczny przykład Augusta Landmessera, Niemca z lat 30., który jako jedyny odmówił wykonania nazistowskiego pozdrowienia. To gest odwagi, który z perspektywy czasu okazuje się aktem prawdziwego człowieczeństwa. Filozof przypomina, że myślenie krytyczne nie zawsze jest wygodne, ale zawsze prowadzi bliżej prawdy.
Zobacz także:
- Jak rodzeństwo Ugonoh pielęgnuje swoje relacje? "Trzy wartości"
- Robert Lewandowski na zdjęciu z siostrą. Fani w szoku. "Myślałam, że to Ania"
- 15-latek stworzył grę dla siostry z niepełnosprawnością. "Na początku to było dla zabawy"
Autor: Agnieszka Wojnarowska
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images