Największa katastrofa tramwajowa w historii Polski. "To było jezioro krwi"

Źródło: Dzień Dobry TVN
Największa katastrofa tramwajowa w historii
Największa katastrofa tramwajowa w historii
O życiu, reinkarnacji i śmierci klinicznej
O życiu, reinkarnacji i śmierci klinicznej
Jak w XIX wieku pielęgnowano pamięć o zmarłych?
Jak w XIX wieku pielęgnowano pamięć o zmarłych?
Żałoba w trakcie pandemii
Żałoba w trakcie pandemii
Krew na chodnikach, ludzie z pourywanymi kończynami - to tylko niektóre relacje świadków tragedii, do której doszło 56 lat temu w Szczecinie. Osoby, które były na miejscu zdarzenia i widziały wykolejony tramwaj, mówią, że nigdy tego nie zapomną. - To była straszna masakra - wspominała jedna z nich w materiale Dzień Dobry TVN.

Dramatyczny wypadek na torach

W grudniu 1967 roku w Szczecinie tuż po godzinie 6:30 tramwaj linii 6 zbliżał się w stronę Odry. Pasażerami byli głównie pracownicy stoczni. Warunki były bardzo trudne, panował mrok i mróz, a na szynach leżał śnieg. Nagle hamulce przestały działać. Pojazd wyskoczył z szyn na zakręcie w lewo. Pierwszy wagon przewrócił się, a drugi z powodu uderzenia w słup trakcyjny przełamał się na dwie części. Wagony sunęły wzdłuż ulic, miażdżąc pasażerów.

- Pół tysiąca ludzi w jednym tramwaju (pojemność takiego składu to około 85 osób - przyp. red.). Dziś to jest nie do pomyślenia. Podróżowało się na tzw. winogrona. Ludzie wisieli po różnych stronach tego tramwaju, tych wagonów. Więcej, oni nawet stali pomiędzy tymi wagonami. Ten tramwaj wyglądał jak winogrono obsadzone ludźmi dookoła - wskazał Przemysław Kowalewski, pisarz i autor powieści nawiązującej do katastrofy.

Tramwajem kierowała Krystyna Presseisen. Co ciekawe, kobieta przeczuwała, że może dojść do katastrofy.

- Jej się śnił ten wypadek, że się wagony poprzewracały, a tramwaj się wykoleił. To było nieprawdopodobne. Przed wyjazdem tramwajem poprosiła jeszcze, żeby sprawdzili sprawność wagonów. I to zrobili. Powiedzieli, że wszystko dobrze - powiedział Krzysztof Presseisen, syn Krystyny.

Tragiczny bilans katastrofy

Jako jeden z pierwszych na miejscu wypadku pojawił się fotograf Włodzimierz Piątek.

- Nie zapomnę sceny, kiedy po podniesieniu tego wagonu motornicza wyjęła czarny beret. Ona tym beretem wycierała krew, więc to jest coś niesamowitego - powiedział świadek. - Spojrzałem w dół i zobaczyłem sterczącą pionowo rękawiczkę. Spojrzałem, a wewnątrz odcięta dłoń. Ja tego nie zapomnę nigdy. Minęło tyle lat, a ja ciągle to dokładnie widzę - dodał.

- To była straszna masakra, były czerwone chodniki i pamiętam ludzką rękę. Ręka, która sobie leżała gdzieś z boku. Do końca życia tego widoku nie zapomnę. To było jezioro krwi - powiedziała Renata Balcewicz.

Chwilę po wypadku rozpoczęto akcję ratunkową. - Ściągnięto z portu dźwig. Wagon został podniesiony. Tam widać było tych rannych, którzy żyli. W pewnym momencie ta lina się zerwała. Upadając, zabiła tych, którzy jeszcze żyli - wskazał Przemysław Kowalewski.

Oficjalnie w katastrofie tramwajowej zginęło 15 osób, 42 zostały ciężko ranne, ponad 100 innych odniosło lżejsze obrażenia. - Zostaje nałożona blokada informacyjna na opis tej historii. Mamy tylko dwie krótkie notatki. Władza robiła wszystko, żeby nie doszło do spekulacji, kto może za tym stać. W prasie z drugiego obiegu pojawiły się informacje, że za katastrofą stała jedna z grup, które walczyły wtedy o władzę w PZPR. Był jakiś konflikt w komunistycznej partii, ktoś chciał na tym coś zyskać po to, żeby albo utrzymać władzę, albo ją zdobyć - podsumował pisarz.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Zobacz program na platformie VOD.pl. Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Agnieszka Mrozińska

Reporter: Szymon Brózda

Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości