"Pracujących dzieci, które spotykam na swojej drodze, jest bardzo dużo"
Miłością do ludzi zaraziła ją mama. To ona pokazała Marzenie, że podróżując, można zobaczyć nie tylko piękne widoki, ale także poznać historie ludzi – szczególnie dzieci. Często nie są one kolorowe – zdecydowanie częściej są smutne. Po śmierci mamy ruszyła w podróże, które zmieniły jej życie i przewartościowały dotychczasowe spojrzenie na świat. To właśnie wtedy po raz pierwszy spotkała maluchy, których historie postanowiła opowiedzieć.
- Zawsze mam takie poczucie utraty. Jadę przez Madagaskar, robię materiał o kopalni miki, o kopalni szafirów, a po drodze widzę dzieci, które betonują drogę, pracują przy jej budowie. Wiem, że takich dzieci są tysiące, a ja chciałabym móc opowiedzieć każdą z tych historii – ale to jest niemożliwe. Liczba pracujących dzieci jest porażająca. Widziałam je w garażach, przy drogach, w fabrykach cegieł, przy produkcji papierosów… Czteroletnie dziecko skręcało papierosy – zamurowało mnie, kiedy to zobaczyłam. Wiedziałam, że w Bangladeszu dzieci pracują w fabrykach papierosów, ale nie spodziewałam się, że wejdę na halę tytoniową i zobaczę kilkaset osób, z czego część to dzieci, które ledwo wyszły z pieluch. (…) To są momenty, które tak naprawdę dopiero po powrocie do domu zaczynają do mnie docierać. Często, zgrywając materiał, siedzę i płaczę. To jest porażające – wyznała reporterka.
Historie, które poznaje, i obrazy, z jakimi styka się podczas swoich wypraw, potrafią zostawić ślad nawet na najtwardszej psychice. Marzena Figiel-Strzała zdradziła, że dopiero niedawno zdecydowała się na terapię. Często nie mówi o swoich emocjach, nie pokazuje ich innym, co później się na niej odbija.
Jaki materiał wciąż śni się Marzenie Figiel-Strzale – i dlaczego nigdy go nie zrealizuje?
Jej praca to zdecydowanie misja. Chce, by jak najmniej dzieci pracowało na ulicy, a jak najwięcej miało szansę na edukację. Wie jednak, że nie zawsze może pomóc – niektórych rodziców nie da się przekonać, by pozwolili swoim pociechom przestać pracować. Mimo to podróżniczka wciąż wyrusza w nowe miejsca, szukając kolejnych historii. Czy jest jakiś materiał, który szczególnie chciałaby zrealizować?
– Obawiam się, że nigdy mi się to nie uda. To Kongo i kopalnie kobaltu. Jestem nawet w kontakcie z dziennikarzem, który napisał książkę "Krwawy kobalt", i on powiedział mi wprost: "Nawet nie dotrzesz do tych kopalni. Albo wrócisz w worku, albo nie wrócisz wcale. Albo, jeśli masz dobrego prezydenta w kraju, może cię uratuje z więzienia. A jeśli nie, zostaniesz tam do śmierci". To miejsce to chyba największe piekło na ziemi. Kobalt wykorzystywany jest w produkcji urządzeń elektronicznych. A tam – gwałty, zabójstwa, przemoc wobec dzieci i kobiet... To naprawdę piekło. Jasne, można pojechać do Kongo jako turysta, ale wjechać na teren kopalni – zwłaszcza, wyglądając jak ja – to praktycznie niemożliwe. (…) Nie narażę życia mojego męża, z którym razem realizujemy te materiały. I wiem, że nie chcę stracić życia w Kongo, skoro wciąż czeka tak wiele innych historii do opowiedzenia. Ale sam fakt, że istnieje opowieść, której nie będzie mi dane zrealizować – a w tym miejscu dzieje się dramat – jest dla mnie w pewien sposób rozpaczliwy – podkreśla Marzena Figiel-Strzała. Jak dodała, czasem sama musi sobie przypominać, by - zamiast rozpaczać nad historiami, których nie może pokazać światu - skupić się na tych, gdzie jej obecność naprawdę może coś zmienić.
Jej przesłanie dla nas wszystkich? Nauczmy się doceniać to, co mamy.
Zobacz też:
- Dzieci z sierocińca zrobiły furorę w "Mam Talent!": "Pierwszy raz w życiu byliśmy na lotnisku"
- Uganda. Dzieci z grupy Hyper Kids Africa w "Mam Talent!" - Dzień Dobry TVN
- 13-latek z Bangladeszu jeździ rikszą. Zarabia równowartość... 8 zł
Autor: Karolina Kalatzi
Reporter: Karolina Kalatzi