- Marzena Figiel-Strzała od zawsze chciała pomagać dzieciom i zwiedzać świat, jednak potrzebowała w swoim życiu przełomowego momentu, by móc zrealizować ten plan. Jej największą inspiracją i motywacją do działania były opowieści mamy o dzieciach z różnych kultur
- Po nagłej śmierci mamy, Marzena Figiel-Strzała zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę i zrealizować swój pierwszy reportaż. Wyruszyła do Kambodży z aparatem kupionym na raty, mimo że nie znała się na jego obsłudze
- Podróże dziennikarki często wiążą się z pracą od świtu do nocy, zgrywaniem materiałów do późna oraz chorobami i zatruciami pokarmowymi. Mimo skrajnego wyczerpania, Marzena Figiel-Strzała podkreśla jednak, że jej praca ma głęboki sens i kocha ją wykonywać
Tak Marzena Figiel-Strzała stworzyła swój pierwszy reportaż. "Potrzebowałam takiego momentu, w którym będę gotowa na to, żeby postawić wszystko na jedną kartę"
Jak u Marzeny Figiel-Strzały narodziła się myśl, by pomagać dzieciom z całego świata i tworzyć na ich temat reportaże?
- Ona była od zawsze, ale potrzebowałam takiego momentu, w którym będę gotowa na to, żeby postawić wszystko na jedną kartę. [...] Najpierw publikowałam filmy na YouTubie, gdzie miałam z 200 wyświetleń - to byli moi przyjaciele i rodzina. Faktycznie, teraz, po siedmiu latach, mogę powiedzieć, że nie dość, że widzowie chcą oglądać te programy, to jeszcze mają tak ogromne i wrażliwe serca, że pomagają tym dzieciom - przyznała.
W rozmowie z Karoliną Kalatzi dziennikarka zdradziła, że pasję do podróżowania zaszczepiła w niej mama.
- Wszystko się zaczęło od mojej mamy, która podróżowała [...] z moim tatą, bo on jest podróżnikiem i himalaistą. Jak wracali z tych podróży, to tata opowiadał mi o górach, o pięknie natury, a mama - o dzieciach. [...] Uczyła mnie tego, żeby nie narzekać na nic i doceniać wszystko - podkreśliła.
Choć w głowie Marzeny Figiel-Strzały już wtedy zaczynały kiełkować pierwsze myśli o tworzeniu reportaży z odległych podróży, dziennikarka obawiała się, by postawić wszystko na jedną kartę.
- To się zmieniło, kiedy zmarła, dość nagle, moja mama. Odnalazłam jej ciało, to był bardzo traumatyczny moment. Mam wrażenie, że dopiero po sześciu latach od jej śmierci, przestałam płakać - przyznała.
Rodzinna tragedia nie sprawiła jednak, że dziennikarka się poddała.
- Po pół roku od śmierci mamy pojechałam do Kambodży, bo chciałam tam kiedyś nakręcić reportaż. Tak też zrobiłam, kupiłam w jednym ze sklepów z elektroniką aparat na raty i nie wiedziałam, jak go obsługiwać, więc leciałam na automacie - wspomniała Marzena Figiel-Strzała, dodając: - Gdy pokazałam film znajomym, poprosiłam ich, by na urodziny nie kupowali mi prezentu, tylko pomogli chłopcu, którego tam poznałam. Niestety, stała się najgorsza rzecz - prawdopodobnie został on sprzedany, a pieniądze wzięła jego ciotka. To mnie nie zniechęciło, ale uświadomiło mi, że nigdy nie mogę stracić kontaktu z moim bohaterem - wyjaśniła reporterka.
Odległe podróże to nie tylko piękne widoki. "Do tego wszystkiego często dochodzi gorączka i zatrucie pokarmowe"
Dlaczego Marzena Figiel-Strzała tak często podkreśla w swoich reportażach, by nie dawać żebrzącym dzieciom pieniędzy?
- Jeżeli rodzic ma z tego zysk, że dziecko wychodzi na ulicę i otrzymuje pieniądze od turystów czy innych ludzi, to ono często zarabia więcej niż on. Tylko wtedy takie dziecko nie chodzi do szkoły, a jak dorośnie, to co zrobi? Wyśle na ulicę swoje dziecko. To jest taki zamknięty krąg - wyjaśniła.
W jaki sposób dziennikarce udaje się znajdować bohaterów jej historii?
- Przygotowuję się wiele miesięcy wcześniej. Szukam tematu, przeglądając raporty organizacji międzynarodowych, czytając statystyki, artykuły lokalnych dziennikarzy. Wiem, że tu są usuwane macice, wiem, że tu dzieci biegają bez skarpetek i bez butów, ale muszę znaleźć bohatera mojej historii. To zawsze robię na miejscu, a często on sam znajduje mnie - zaznaczyła.
Jak się okazuje, praca Marzeny Figiel-Strzały często wiąże się także z niebezpieczeństwem.
- Miałam bardzo niebezpieczną sytuację w jardzie, w stoczni na wybrzeżu Bangladeszu, kiedy dostałam zgodę na wejście na jeden teren jardu i skierowałam kamerę w stronę statku, który znajdował się na horyzoncie, a tym samym skierowałam ją w stronę sąsiedniego jardu, o czym nie wiedziałam. Stamtąd wyleciała ochrona i zaczęła strzelać z broni i biec w naszą stronę. [...] Dobiegli do nas, wyrwali aparat i oczekiwali tłumaczeń. Okazało się, że ten jard działał nielegalnie i należał do jakiejś mafii statkowej - zdradziła reporterka.
Wśród innych wyzwań, z którymi musi zmagać się dziennikarka podczas odległych wypraw, znajdują się również tropikalne choroby i zatrucia pokarmowe.
- Wyruszamy na nagrania przed wschodem słońca i kończymy po jego zachodzie, kiedy nasz bohater już śpi. Przyjeżdżamy do noclegu i zaczynamy zgrywać pliki, co często trwa do godz. 2:00 w nocy. [...] Do tego wszystkiego dochodzi często gorączka i zatrucie pokarmowe. Czasami człowiek płacze z takiej bezsilności i zmęczenia. Mimo to, myślę, że warto - podsumowała Marzena Figiel-Strzała, odnosząc się do swojej pracy.
Zobacz także:
- Cena dziecka na czarnym rynku to 90 dolarów. "Zaoferowała babci pieniądze za mnie"
- Brutalne okaleczenie i ślub przed 10. rokiem życia. Mroczna historia wywołała łzy u Doroty Wellman
- Woda w kranie jest dla nich marzeniem. "Jak tylko się obudzę, biorę baniak i ruszam w stronę rzeki"
Autor: Aleksandra Kokot
Reporter: Karolina Kalatzi
Źródło zdjęcia głównego: Karolina Kalatzi/cykl "Intymne Rozmowy" TVN