Wymagane przez żłobki czy przedszkola zaświadczenie od pediatry nie jest żadną gwarancją, że dziecko jest zdrowe i nie zaraża. Zdaniem pediatry mali pacjenci mogą rozsiewać wirusa pomimo braku jego objawów. - Znam kraje Europy Zachodniej, w których dwu- i trzylatki z glutami do pasa normalnie chodzą do placówek - podkreśla dr hab. n.med. Wojciech Feleszko. Co więcej, według NFZ lekarz może odmówić wystawienia takiego dokumentu.
Dalsza część tekstu pod wideo:
Żłobki i przedszkola wymagają zaświadczenia od lekarza
Niektóre żłobki i przedszkola w sezonie infekcyjnym wymagają od rodziców, których dzieci wracają do placówek po chorobie, dostarczenia zaświadczenia potwierdzającego brak przeciwwskazań zdrowotnych do takiego powrotu.
Andrzej Troszyński z Biura Komunikacji Społecznej i Promocji Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia w rozmowie z PAP podkreślił, że "zaświadczenie lekarskie o stanie zdrowia dziecka nie jest finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a lekarz nie ma obowiązku go wystawić".
- Wydanie takiego zaświadczenia przez lekarza wiąże się z kolejną wizytą w przychodni, narażając w ten sposób dziecko na ponowy kontakt z chorobami, a tym samym na ponowne zachorowanie - zauważył.
Lekarze krytycznie o zaświadczeniach. Podstawą jest izolacja
Pediatra i immunolog dr hab. n.med. Wojciech Feleszko uważa, że rozwiązanie to nie ma większego sensu.
- Zaświadczenie od pediatry nie daje rodzicom gwarancji, że ich dziecko jest zdrowe i nie zaraża. Są dzieci, które będą rozsiewały wirusa, pomimo tego że są bezobjawowe - wyjaśnił lekarz w rozmowie z PAP. Według niego wymaganie zaświadczenia od lekarza może budzić kontrowersje pod względem ochrony danych medycznych, zgodnie z zasadami RODO oraz prawem pacjenta do prywatności. Skuteczniejsza w zapobieganiu zakażeniom jest izolacja.
- Podstawą jest zweryfikowanie, co jest przyczyną choroby i czy jest ona zaraźliwa - stwierdził specjalista.
W przypadku infekcji wirusowych dziecko powinno być izolowane przez siedem dni po wystąpieniu ostrych objawów - po tym czasie wirus w większości przypadków zostaje zneutralizowany przez organizm - chociaż dla grypy CDC zaleca się izolację przez pięć dni. Jest to ważne zwłaszcza w przypadku dzieci uczęszczających do żłobka lub przedszkola - na tym etapie życia układ odpornościowy jest jeszcze słabo rozwinięty.
- Małe dzieci razem siedzą, jedzą, bawią się, smarkają, piją z tego samego kubeczka, nie myją rączek. Siłą rzeczy, jeśli w dwudziestoosobowej grupie przedszkolaków pojawi się jeden z wirusem, to w ciągu dwóch tygodni chorzy będą wszyscy - wytłumaczył lekarz. Jak wskazał, choroby bakteryjne, jak np. zapalenie płuc o etiologii pneumokokowej, nie są tak zakaźne jak choroby wirusowe - choć nadal występuje ryzyko transmisji. Wyjątkiem są: mykoplazma, krztusiec i paciorkowiec ropotwórczy, wywołujący m.in. anginę. W przypadku tego ostatniego izolacja powinna trwać co najmniej 24 godziny od rozpoczęcia antybiotykoterapii, a pacjent przestaje zarażać po dwóch dawkach antybiotyku. Jednak dzieci w trakcie anybiotykoterapii - niejednokrotnie kilkunastodniowej - mogą uczęszczać do placówki.
Prawo nie reguluje kwestii zaświadczeń lekarskich
Zdaniem dr. Feleszki kwestia zaświadczeń jest wynikiem konfliktu trzech stron: "rodziców, którzy chcieliby, żeby ich dziecko poszło do przedszkola i uczestniczyło w zajęciach, rodziców, którzy nie chcą, żeby ich dziecko czymś się zaraziło, i dyrekcji, która chce mieć święty spokój".
- Mam wrażenie, że kulturowo jesteśmy jakąś wyspą, która chciałaby wszystko uporządkować i odizolować. Tymczasem znam kraje Europy Zachodniej, w których dwu- i trzylatki z glutami do pasa normalnie chodzą do placówek i nikt od nikogo nie wymaga żadnych zaświadczeń. Dzieci muszą zbudować sobie odporność - a budują ją, chorując, prawidłowo eksponując się na mikroorganizmy w środowisku, a przede wszystkim - szczepiąc się - podkreślił pediatra.
Prawo nie reguluje kwestii okazywania w żłobku czy przedszkolu zaświadczeń lekarskich o stanie zdrowia dziecka po przebytej chorobie.
- Nie ma podstawy prawnej, by żądać od rodziców lub opiekunów prawnych takiego dokumentu - wyjaśniła PAP Paulina Nowosielska, dyrektorka Zespołu Prasowego Rzeczniczki Praw Dziecka. Dodała, że "dyrektor ma prawo zobowiązać rodziców do przyprowadzania do żłobka, przedszkola tylko dzieci zdrowych oraz prosić o odbiór dziecka, którego stan zdrowia budzi niepokój, utrudnia funkcjonowanie w grupie bądź stanowi zagrożenie dla innych".
Zobacz także:
- W których polskich miastach zarabia się najwięcej? Warszawiacy nie będą zachwyceni
- W tym kraju płaca minimalna jest najwyższa. Oto unijna mapa zarobków
- Najbogatsi pisarze w Polsce. Jeden z nich zarobił ponad 2 miliony złotych
Autor: Nastazja Bloch
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: skynesher/GettyImages-