Jarocin - mekka wolności w szarej Polsce
To był największy festiwal w tej części Europy. Jarocin zmieniał się w jedno wielkie miasteczko festiwalowe, a namioty były dosłownie wszędzie. Organizacja masowej imprezy w komunistycznych realiach wymagała sporo wysiłku i pomysłowości.
- Żeby zakwaterować artystów, to z OHP wypożyczyliśmy takie namioty-beczki. O ubikacjach to nie ma co mówić, bo musieliśmy budować z drewna kawałek deski z dziurą, a takich jest 50. I obok tego taka rynna, jak do pojenia krów - powiedział Walter Chełstowski, producent.
- Zdecydowana większość uczestników tego festiwalu to są ludzie z wsi, gmin, maleńkich miejscowości. I nagle mogą się uwolnić z swojego środowiska i postawić i rokeza, czego by nie zrobili u siebie na wsi - przyznał Zbigniew Hołdys.
Występ na scenie w Jarocinie sprawiać, że rockowe zespoły zdobywały popularność.
- Wystarczyło kiedyś wygrać Jarocin, żeby być znanym w całej Polsce. Takim najbardziej jaskrawym przykładem jest TSA - dodał Krzysztof Skiba.
45-lecie festiwalu w Jarocinie
W studiu Dzień Dobry TVN kontynuowaliśmy temat festiwalu. O swoich wspomnieniach związanych z tym kultowym wydarzeniem muzycznym opowiedzieli: muzycy Muniek Staszczyk, Krzysztof Skiba i Jan Pęczak oraz socjolog prof. dr hab. Mirosław Pęczak.
- Mój pierwszy Jarocin to był stan wojenny, 1982 rok - powiedział Krzysztof Skiba. - I to był jedyny festiwal wówczas, który się odbył, bo w stanie wojennym odwołano Festiwal Piosenki w Opolu. Festiwal w Sopocie też odwołano, ale festiwal w Jarocinie się odbył. (...) Pamiętam na przykład koncert Republiki, na którym zresztą, skacząc na ławce razem z innymi fanami, złamałem ławkę - dodał.
Muzyk przypomniał historię z 1985 roku. - Przyjechałem jako rewolucjonista, bo działałem w różnych podziemnych organizacjach, głównie anarchistycznych. Miałem plecak pełen ulotek. Spotkałem swoich dwóch kolegów z Gdańska, którym rozdałem ulotki i przez trzy dni te ulotki były większym przebojem niż zespoły, które tam występowały. No ale po trzech dniach zabawa się skończyła. Rzuciłem dwie partie ulotek no i oficer Służby Bezpieczeństwa mnie zatrzymał mnie. Zostałem zaprowadzony do punktu funkcjonariuszy SB. Przypięto mnie kajdankami do kaloryfera. (...) Skończyło się więzieniem. Wtedy za takie rzeczy szło się do ciupy. Siedziałem trzy miesiące, chociaż nastawiłem się na rok siedzenia - przyznał Skiba.
A jak Muniek Staszczyk zapamiętał swój pierwszy koncert w Jarocinie?
- To był rok 1981. Z pierwszym zespołem byłem Opozycja, który potem się przerodził w T.Love. I później to już całe moje życie rock'n'rollowe w jakiś sposób było związane z Jarocinem. T.Love grał tam siedem albo osiem razy. Ale na pewno czuję się dzieckiem Jarocina jako taki no band jarociński. Jestem związany mentalnie - podkreślił muzyk.
Festiwal w Jarocinie - socjologiczny punkt widzenia
Socjolog prof. dr hab. Mirosław Pęczak opowiedział o kulisach muzycznego wydarzenia.
- Średnia wieku uczestników, tak jak obliczyliśmy przy okazji badań, które były tam przeprowadzone w 1983-84 roku, to było niecałe 20 lat. Ale co jest ciekawe, to to, że właściwie to była reprezentacja całej Polski. Niekoniecznie duże miasta. Żaden region nie dominował. I przeważnie to byli albo tacy uczniowie szkół ponadpodstawowych, albo absolwenci. Potem ta publiczność się jeszcze trochę zróżnicowała, bo było jej coraz więcej. W 1985 roku osiągnięto rekord frekwencji, bo to było prawie 30 tysięcy ludzi, którzy byli tam obecni. Natomiast ranga tego festiwalu była taka, że faktycznie była to największa impreza tego typu na wschód od Łaby - wskazał profesor.
Dalszą część rozmowy znajdziesz w materiale wideo poniżej.
Zobacz także:
- Festiwal w Jarocinie. Co warto wiedzieć o jednej z najważniejszych imprez muzycznych w Polsce?
- Ten przebój znają wszyscy Polacy. Teraz kultowy hit "Jesteś szalona" powraca jako ballada
- Zaufanie kontra strach. Kiedy puścić dziecko na pierwszy festiwal muzyczny?
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Anita Walczewska/East News