"Straciliśmy już jedno życie. Pomóżcie nam uratować drugie". Rodzice Arianki proszą o pomoc dla córki

Życie Arianki wyceniono na 9 milionów. Rodzice apelują o pomoc.
Arianka walczy o życie
Źródło: Fundacja siepomaga.pl
Powrót do zdrowia i szansa na życie Arianki została wyceniona na niespełna 9 milionów złotych. Mała wojowniczka miała zostać starszą siostrą, bawić się, pokazywać świat. Niestety, los chciał inaczej. "Najpierw spadła na nas wiadomość o zagrożonej ciąży. Tuż po tym pojawiła się diagnoza Arianki. Niestety tego było za dużo" - mama Arianki apeluje o pomoc w uratowaniu córeczki.

Arianka walczy z guzem mózgu

Zaczęło się od niemowlęcej trzydniówki. Lekarze byli przekonani, że złe samopoczucie dziecka wynika z osłabienia organizmu wymiotami. Niestety, diagnoza okazała się dużo gorsza. Guz pnia mózgu odebrał Ariance pierwsze miesiące dzieciństwa, możliwość poznawania świata. Zaledwie dwa dni przed rozpoznaniem przypadłości, mama dziewczynki usłyszała dodatkową złą wiadomość - druga ciąża była zagrożona. 

Oskar Zięta o licytacji na rzecz Centrum Profilaktyki Nowotworów
Fundacja TVN z okazji 20-lecia zorganizowała niezwykłą aukcję. Zebrane pieniądze wspomogą walkę z rakiem piersi
Źródło: TVN

Podobno nieszczęścia chodzą parami. My jako rodzice wiemy, że nie ma gorszego bólu i gorszego nieszczęścia od krzywdy własnego dziecka. Dzisiejszy post jest ukłonem w kierunku młodszej siostrzyczki Arianki, czyli naszego kochanego Tęczowego Dziecka. Zapewne część z Was wie, że Arianka w lipcu miała zostać starszą siostrą. Byliśmy ogromnie szczęśliwi, bo zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. Najpierw spadła na nas wiadomość o zagrożonej ciąży. Tuż po tym pojawiła się diagnoza Arianki. Niestety tego było za dużo. Zamiast zodiakalnego Raka, mamy Aniołka w Niebie. To miała być dziewczynka. Anastazja. Nastka. Obiecaliśmy Ariance, że będzie Starszą Siostrą. Teraz mamy podwójną motywację, żeby słowa dotrzymać. Straciliśmy już jedno życie. Błagamy, pomóżcie nam uratować drugie. Pomóżcie nam uratować Ariankę” - napisała mama Arianki. 

Mamy ostatnie dni na to, by uratować Ariankę. Możemy jej pomóc wpłacając choć symboliczną kwotę na zbiórkę. Znajdziecie ją TUTAJ.

Możemy uratować życie małej Arianki

Dagmara Olszewska portal dziendobry.tvn.pl: Kiedy dowiedziała się pani o drugiej ciąży?

Pani Gracjana, mama Arianki: Dowiedziałam się, że jestem w ciąży w październiku. To było kilka tygodni przed zachorowaniem Arianki. Bardzo się cieszyliśmy. Taki mieliśmy plan. Zawsze chcieliśmy mieć dzieci, między którymi będzie niewielka różnica wieku. Myśleliśmy o tym, jak w przyszłości będą się razem bawić, wspierać. Czuliśmy się jak pełna, kompletna rodzina. Zdążyłam nawet powoli Ariankę szykować do tego, że będzie starszą siostrą.

Pamięta pani informację o tym, że ciąża jest zagrożona?

Dwa dni przed postawieniem diagnozy Ariance, byłam na kontrolnym USG i dowiedziałam się, że mam krwiaka w macicy. Lekarz przekazał, że z dzieckiem wszystko jest w porządku, rozwija się prawidłowo, ale w związku z tym, że krwiak jest spory, powinnam się oszczędzać i jak najwięcej leżeć. Dwa dni później dowiedzieliśmy się, skąd wzięły się wszystkie dolegliwości Arianki. Wylewałam morze łez, miałam rozstrojony żołądek, nie spałam w nocy. To był ogromny wysiłek dla organizmu. Nie udało się utrzymać tej ciąży.

Jak odnajduje się Pani teraz w tej szpitalnej codzienności? 

Podchodzę do tej sytuacji bardzo zadaniowo. Jest plan, jest nadzieja i muszę zacisnąć zęby. Do tego tematu wrócę pewnie później, żeby to przetrawić. Na ten moment całą siłę skupiam na tym, żeby ratować Arianę. Tak naprawdę już dzień po poronieniu założyłam specjalną bieliznę poporodową, wkłady i od razu poszłam do szpitala, żeby być przy Ariance. W tym wszystkim jestem wdzięczna za ogromne wsparcie, które dostajemy od ludzi dookoła nas. Mnóstwo osób nam kibicuje, modli się za nas, trzyma kciuki, robi wszystko, co tylko może. Niestety, potrzebujemy jeszcze ponad 4 milionów.

Jak obecnie czuje się Arianka? 

Niestety ciężko jednoznacznie stwierdzić jak się czuje. Wyniki krwi są w porządku, natomiast widzimy zmiany neurologiczne. Arianka nie otwiera już jednego oczka, rączka i nóżka zaczynają być przykurczone. Niestety zmiany spowodowane guzem dają o sobie znać coraz bardziej.

Mamy ostatnie dni na to, by uratować Ariankę. Możemy jej pomóc wpłacając choć symboliczną kwotę na zbiórkę. Znajdziecie ją TUTAJ.

Na stronie fundacji jest napisane, że rozpoczęli państwo leczenie w Polsce, jednak decyzja ta była poprzedzona konsultacją z lekarzem ze Stanów Zjednoczonych

Prawda jest taka, że gdybyśmy tylko mieli pieniądze, to już powinniśmy być w Stanach Zjednoczonych. Niestety nie mamy ich i jedyne co mogliśmy zrobić, to rozpocząć leczenie w Polsce i liczyć na to, że guz zareaguje i że da nam dodatkowe 2, może 3 tygodnie. W przeciwnym razie nawet jak uzbieramy całą kwotę, to możemy nie mieć już po co do Ameryki jechać. Ariance jest podawana teraz klasyczna chemioterapia dla dzieci przystosowana dla maluchów poniżej 3 roku życia. Planujemy z lekarzami jeszcze drugi cykl chemii, ale prawda jest taka, że najpóźniej w drugiej połowie stycznia musimy wylecieć na zbieg. Obecny sposób leczenia nie jest w stanie nam pomóc. Ta chemia może wpłynąć tylko na to, że na chwilę guz przestanie rosnąć i nie będą pogłębiały się problemy neurologiczne. Ale nie mamy pewności, że to tak zadziała. 

Czy mają państwo już plan działania po tym, jak na koncie zbiórki pojawi się cała, wymagana do leczenia Ariany kwota?

Chciałabym tutaj rozwiać pewne plotki, z którymi walczymy od jakiegoś czasu. Niektórzy twierdzą, że skoro mamy uzbierane już 4 miliony to możemy lecieć do Stanów a resztę dopłacić w późniejszym okresie. Niestety takiej możliwości nie mamy. Podejmowaliśmy prawdopodobnie wszystkie możliwe próby, ale jedyną opcją jest zapłacenie za leczenie z góry. Dokładnie rzecz ujmując, jest tak, że dopiero gdy pieniądze trafią na konto szpitala w Stanach, to oni wystawią nam wtedy oficjalne pismo. Z tym dokumentem dopiero możemy udać się do ambasady, starać o wizy. Ta administracja też na pewno zajmie sporo czasu. Podobnie jak zapewnienie transportu medycznego.

To wszystko muszą państwo zorganizować w ciągu najbliższych tygodni a właściwie dni?

Mamy wyjątkowo mało czasu. Musimy do Stanów wylecieć najpóźniej za 3 tygodnie. Sam transport medyczny też będzie skomplikowany. Kosztuje ok. 100 tysięcy euro. Na pokładzie samolotu musi być specjalistyczne wyposażenie medyczne, lekarz, prawdopodobnie też ratownik. Arianka ma zastawkę, więc jeszcze  musimy się dokładnie dowiedzieć, jak ten lot wpływałby na ciśnienie w jej główce. Zastawka jest dosyć świeża, nie działa idealnie i na chwilę obecną największym zagrożeniem dla jej życia jest wodogłowie za duże ciśnienie. Ale mimo wszystkich przeciwności losu zrobimy wszystko by uratować naszą córeczkę.

Mamy ostatnie dni na to, by uratować Ariankę. Możemy jej pomóc wpłacając choć symboliczną kwotę na zbiórkę. Znajdziecie ją TUTAJ.

Zobacz także:

Autor: Dagmara Olszewska

Źródło zdjęcia głównego: Fundacja siepomaga.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana