Rondziarze atakują. "Wyłudzają pieniądze". Jak nie dać się oskubać na drodze?

238A7703_Easy-Resize
Rondziarze – wymuszają kolizję, by dostać odszkodowania
Źródło: Dzień Dobry TVN
Po polskich drogach, a szczególnie po rondach, zaczęli grasować prawdziwi przestępcy. Nie mają czarnych masek, nie ukrywają się w mroku, a mogą oskubać nas z kilkuset złotych. Działają w blasku dnia, ich jedyną bronią jest niepozorny samochód osobowy. W najmniej oczekiwanym momencie wykonują manewr, który doprowadza do kolizji i to z naszej winy. Po co? W Dzień Dobry TVN wyjaśnili to Anna Maria Krakowiak, dziennikarka motoryzacyjna orz Sławek Moszczyński, instruktor nauki jazdy znany jako "Słaby Instruktor".
Kluczowe fakty:
  • Rondziarze coraz częściej atakują na drogach i wyłudzają pieniądze za rzekome wypadki. Kim są i jak działają?
  • Historia z drogowymi przestępcami w roli głównej. Jak zakończyła się próba wyłudzenia 10 tysięcy od Anny Marii Krakowiak?
  • Instruktor zdradza, na co zwracać uwagę i jak nie dać się oszukać.

Rondziarze – kim są i jak uniknąć spotkania z nimi?

Wyobraź sobie, że jedziesz spokojnie przez rondo, a tu nagle – bum! Kolizja. Kierowca z zewnętrznego pasa, który chwilę wcześniej sugerował, że cię przepuszcza, nagle przyspiesza i dochodzi do stłuczki. Policja przyjeżdża na miejsce i na pierwszy rzut oka to on wydaje się poszkodowany. Ale czy na pewno? To znana sztuczka, którą stosują tzw. "rondziarze".

- Są to ludzie, którzy wyłudzają pieniądze za obity samochód, za kontakt między dwoma pojazdami. Czasami jest to brak wiedzy z naszej strony, dlatego chcę państwa uczulić. Włączenie kierunkowskazu to tylko zamiar wykonania manewru, nie manewr. Nie jest wiążący. Prawnie on powie, że niechcący włączył kierunkowskaz. Jeśli pojazd nie zmieni kierunku jazdy, to nie wjeżdżam - tłumaczył instruktor jazdy Sławek Moszczyński.

Jak działają rondziarze?

Spotkania z rondziarzem doświadczyła Anna Maria Krakowiak. Nasza gościni była uczestniczką stłuczki, w której kierowcy celowo spowodowali kolizję. Następnie nerwowo wysiedli z samochodu i zaczęli krzyczeć. Co więcej, jeden z panów obarczył kobietę o swój zły san zdrowie, bowiem podczas "wypadku" rzekomo uderzył się w głowę.

- Powiedzieli, że będzie mnie to kosztowało, zaproponowali mi, żebym dała im 10 tysięcy złotych. Panowie lekko się przeliczyli. Testuję samochody, mam kamerę w lusterku. W momencie gwałtownego hamowania czy uderzenia ono zapisuje ostatni czas. Miałam obowiązek wezwać policję i panowie lekko się przestraszyli. Nagle się okazało, że zanim wróciłam do samochodu, to ich już nie było – wspominała dziennikarka motoryzacyjna.

Jak radził Sławek Moszczyński, w takich sytuacjach należy zachować ostrożność, nie bać się i wezwać policję.

- Problem polega na tym, że my zawsze na drodze rozliczamy skutek. Nie widzimy, co się stało. Chyba że mamy nagranie, dlatego ta kamera w samochodzie jest ważna – podkreślił "Słaby Instruktor".

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na Player.pl.

Pomóż nam ulepszyć serwis. Weź udział w krótkiej ankiecie

podziel się:

Pozostałe wiadomości