Bliźniacy z dwóch różnych światów. Niezwykła historia braci Koszuckich

Bracia Koszuccy
Robert i Konrad Koszuccy - bliźniacy na odległość - napisy
Źródło: Dzień Dobry TVN
Robert i Konrad Koszuccy od lat żyją w dwóch różnych światach. Jeden na scenie, drugi przy pacjentach w Portugalii. Ich historia pokazuje, że nawet najbliższa więź nie musi oznaczać identycznego życia. W Dzień Dobry TVN opowiedzieli o swojej historii.
Kluczowe fakty:
  • Robert Koszucki jest aktorem, a jego brat Konrad od 24 lat mieszka w Portugalii i zajmuje się medycyną chińską.
  • Bliźniacy od zawsze starali się podkreślać swoją odrębność, wybierając różne ścieżki życiowe.
  • Opowiadają o zabawnych pomyłkach, szkolnych psikusach i niezwykłym "współodczuwaniu" bólu.

Dwie drogi życiowe bliźniaków. Aktorstwo i medycyna chińska

Choć bracia Koszuccy są niemal identyczni, od początku starali się podkreślać swoją odrębność. Robert został aktorem filmowym, teatralnym i telewizyjnym, a Konrad od ponad dwóch dekad mieszka w Portugalii, gdzie praktykuje medycynę chińską. W rozmowie podkreślają, jak często ich podobieństwo prowadzi do zabawnych pomyłek, zwłaszcza w pracy Konrada, gdzie pacjenci czasem mylą go z bratem.

– Mało ludzi ma o tym pojęcie, zwłaszcza w Portugalii, więc kiedy spotykam się niechcący z pacjentami mojego brata i czasami zajmuje to dobre 30 sekund albo minutę, żeby się zorientowali, że ja nie jestem tym, który będzie ich leczył – mówi Konrad.

– Jak się jest już bliźniakiem jednojajowym, to robi się w życiu wszystko, żeby się oddzielić i pokazać swoją autonomiczność, że po prostu ja stanowię samo sobie – dodaje Robert.

Życie między Polską a Portugalią. Życie braci Koszuckich

Różne ścieżki kariery nie przeszkodziły im w utrzymaniu bliskiej relacji, a ich wspomnienia pełne są zarówno humoru, jak i zaskakujących historii. Bracia opowiadają o podmianach na lekcjach, szkolnych żartach i sytuacjach, gdy nawet nauczyciele nie byli w stanie ich rozróżnić. Zdradzają również wyjątkowe doświadczenie współodczuwania bólu mimo tysięcy kilometrów dzielących ich na co dzień.

– Pamiętam, że myśmy przez pół roku nabierali dyrektora szkoły, że on to ja, a ja to on – wspomina Konrad.

– Jak wiele razy mówiliśmy to samo zdanie w tym samym czasie, podwójnie złożone, te same słowa, to tak, absolutnie. (…) Jak brat ma ból, a ja 4 tysiące kilometrów czuję to samo, to już nie jest fajne – mówi Robert.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości