Problem z akceptacją osób LGBT w małych miejscowościach. "Zazwyczaj dzieci są najbardziej podłe"

Wyprowadzka do miasta w poszukiwaniu akceptacji
Źródło: Dzień Dobry TVN
Z raportu CBU z 2020 roku wynika, że poziom uprzedzeń wobec osób homoseksualnych wśród mieszkańców wsi i mniejszych miast jest niezmienny. Z tego powodu osoby o innej orientacji niż heteroseksualna, decydują się na wyjazd do dużych miast. W takiej sytuacji byli uczestnicy programu "Prince Charming", Mateusz Kozioł i Oliwer Kubiak. W Dzień Dobry TVN opowiedzieli o swoich przeżyciach, a Patrycja Wonatowska o tym, skąd biorą się uprzedzenia wobec inności. 

Uprzedzenia wobec osób LGBT

Wśród mieszkańców małych miast i wiosek panują wielkie uprzedzenia wobec osób homoseksualnych. Dzieje się tak, ponieważ te miejsca są bardziej homogeniczne. Niejednokrotnie potrzebują czasu, żeby się oswoić, przyzwyczaić i zaakceptować wszelkie odchylenia od przyjętej przez lata normy społecznej, kierującej daną społecznością. Większym problemem mogą być średniej wielkości miasta, w których mentalność ludzi miesza się z rzekomą anonimowością i koniecznością opowiedzenia się po którejś ze stron sporu.

- Te społeczności ludzi potrafią ze sobą funkcjonować, tylko warunek jest jeden - czy tego chcą. To jest też tak naprawdę mentalność ludzka. Tego, w jaki sposób i jak bardzo mamy otwarty umysł, nie stanowi tylko i wyłącznie fakt, w jakiej wielkości mieście mieszkamy, ale też to, w jakim środowisku w ogóle się obracamy. (...) Istotne jest poszukiwanie. Czasem ten wyjazd właśnie do dużego miasta daje m.in. wsparcie, którego nie ma w tych mniejszych miejscowościach. Właśnie tu, w większych miastach, można znaleźć osoby podobne, osoby, które wystawią rękę - tłumaczyła w Dzień Dobry TVN Patrycja Wonatowska.

W dużych aglomeracjach miejskich zmiany w zakresie wizerunku rodziny jako komórki społecznej są częstsze, bardziej widoczne. To, co kiedyś uchodziło za wstydliwe, dziś nabiera innego znaczenia.

Problem z akceptacją uczestników "Prince Charming"

W Dzień Dobry TVN pojawili się również uczestnicy gejowskiego programu "Prince Charming", którzy opowiedzieli o swoich doświadczeniach. Mateusz Kozioł pochodzi z malutkiej miejscowości na zachodzie w Lubuskiem, gdzie jest niespełna 3 tys. mieszkańców. Nie było mu tam łatwo.

- Byłem szczupłym, wysokim chłopakiem o delikatnej urodzie i eksperymentowałem z modą - to przeszkadzało niektórym osobom. (...) Jeżeli chodzi o osoby dorosłe, to tutaj akurat nie było żadnego problemu. Byłem ministrantem, więc według dorosłych byłem aniołkiem. Zazwyczaj dzieci są najbardziej podłe. (...) U kobiet miałem zawsze wsparcie, dlatego zawsze będę wspierał kobiety, ponieważ dzięki nim stałem się silnym facetem. Ale chłopcom nie podobało się parę spraw. Zdarzały się sytuacje, że szedłem z zakupami ze sklepu i potrafiono mi te zakupy wyrwać z rąk oraz opluć. Tylko wtedy te osoby myślały, że ja po prostu podkulę ogon i ucieknę do domu, a ja zawsze stawiałem czoła i dochodziło do bójek - wspominał Mateusz Kozioł w naszym programie.

U Oliwera Kubiaka wyglądało to nieco inaczej. Mieszkał on w Gdańsku, więc tam mógł czuć się akceptowany. Jego mama jednak pochodzi z małej wsi, w której spędził znaczną część swojego dzieciństwa. Jadąc tam, nie zabierał ze sobą kolorowych rzeczy.

- Pamiętam też na przykład w szkole, kiedy byłem dzieckiem i ubrałem się w czerwone spodnie i jakąś kolorową koszulkę. Nauczyciel zwrócił mi uwagę: "Czy nie uważasz, ze wyglądasz zbyt kolorowo?". Więc niestety często przez to, że w jakiś sposób masz na sobie kilka kolorów i rzucasz się w oczy, to automatycznie stajesz się celem do jakichś docinek, czy wręcz ktoś może cię opluć - powiedział Oliwer Kubiak.

Przeprowadzka do miasta w poszukiwaniu akceptacji

Mateusz Kozioł odetchnął w momencie, kiedy przeprowadził się do liceum do Zielonej Góry, w której doceniano indywidualność. Tam czuł się akceptowany i wśród swoich. Oliwer Kubiak z kolei swoją pierwszą pracę dostał w klubie gejowskim i tam poczuł się rozumiany.

- Kiedy się wchodzi w zbiór osób, gdzie możesz porozmawiać o doświadczeniach i ludzie też opowiadają historie bardzo podobne do Twoich, daje ci to pewien pancerz, że nie jesteś w tym wszystkim sam. Tak naprawdę przeżywając pewne rzeczy - i teraz też na przykład opowiadając o tym - mam nadzieję, że damy gdzieś nadzieję tym osobom w mniejszych miasteczkach, że - okej, ktoś może cię opluć, ale to wcale nie świadczy źle o tobie, a świadczy tylko i wyłącznie o osobie, która jest twoim oprawcą - dodał Oliwer Kubiak.

Zobacz także:

Autor: Sabina Zięba

Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Grochocki/East News

podziel się:

Pozostałe wiadomości