Neologizmy w czasie pandemii. Prof. Bralczyk: "Język odzwierciedla rzeczywistość i ją kształtuje"

Koronamowa – język polski na kwarantannie?
Pandemia koronawirusa znacząco wpłynęła na nasz język. Przez rok powstało wiele neologizmów takich jak "koronaparty" czy "koronawakacje". Dwuznacznie brzmią teraz także wyrażenia "zachowanie dystansu" czy "zdejmowanie maski". Jaki wpływ na język mają różne zjawiska i jakie zmiany w nim zachodzą? O tym rozmawialiśmy z prof. Jerzym Bralczykiem, językoznawcą.

Jak pandemia wpłynęła na nasz język?

W językoznawstwie istnieje pojęcie "językowego obrazu świata". Definicja ta zakłada, że język zawiera zwerbalizowaną interpretację rzeczywistości, a idealny przykładem tego są neologizmy, które powstały na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. Słowa, które weszły do obiegu w czasie pandemii obrazują nastroje społeczne, postawy Polaków wobec niej, a także nazywają elementy nowej codzienności.

Język odzwierciedla rzeczywistość i ją kształtuje. Mamy taki stosunek do świata, jakie nazwy sobie wybierzemy, czy do jakich się przywiążemy. Ważne zdarzenia wywierają wpływ. Czy on będzie długi? To zależy od tego, jak długo zostanie z pandemią. Ona już jest dostatecznie długo, żeby jakiś ślad w języku na trwałe wycisnąć, ale chciałoby się, żeby to były raczej okazjonalizmy

– powiedział profesor Jerzy Bralczyk.

Jak dodał, wśród wielu funkcji, jakie pełni język, powinien dawać nam również oparcie. Powinien być dla nas źródłem dobrego oglądu świata, bo kiedy mamy świadomość, że dobrze ten świat nazywamy, to czujemy się w nim pewniej.

Jakie ślady w naszym języku zostawia pandemia?

Najpopularniejszymi słowami związanymi z koronawirusem są: koronaferie, plandemia, wyszczepić, koronaświrus, koronakryzys i covidek. Niektóre wyrazy zmieniły swoje znaczenie, są nimi m.in. słowa: pozytywny, dystans czy test. Dystans, który obecnie kojarzy nam się z zachowaniem bezpiecznej odległości, dawniej oznaczał coś zupełnie innego.

- Dystans miał bardzo różne znaczenia. Dystans społeczny mógł mieć takie klasowe odniesienie. Jeżeli ktoś zachował dystans społeczny, to się nie pospolitował. Nie stykał się z pospólstwem - tłumaczył profesor Bralczyk.

Nasz rozmówca dostrzegł również zainteresowanie językiem medycznym. W czasie pandemii do codziennego użytku weszły słowa, które wcześniej traktowane były jako naukowe. W obiegu pojawiły się także zapożyczenia z języka angielskiego.

- Zapożyczenia z języka angielskiego często są stosowane dzisiaj do słów, które oznaczają rzeczy nie najlepsze. Zastanawiamy się, czy możemy zmienić słowo lockdown na coś innego. Chciałbym, aby lockdown pozostał angielski, żeby nie używać tu słów izolacja czy zamknięcie - podkreślił językoznawca.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Zobacz także:

Prof. Jerzy Bralczyk o wulgaryzmach w przestrzeni publicznej. "Mnie się to nie podoba"

Prof. Bralczyk o tym, jak skutecznie mówić: „Powinniśmy być przede wszystkim naturalni”

Łamańce językowe. Jak dziennikarze radzą sobie z wymową trudnych nazw?

Autor: Nastazja Bloch

podziel się:

Pozostałe wiadomości