Kamil przychodził do szkoły, choć miał połamane ręce i złamaną nogę. Lekarz 8-latka: „Tych dzieci jest dużo więcej”

15016852-uwaga-tvn-smierc-kamila-z-czestochowy-gdyby-chlopiec-byl-wczesniej-leczony-moglby-przezyc-71-44s
Śmierć 8-letniego Kamila. Siostra chłopca: "Mam żal do całej kamienicy"
Śmierć 8-letniego Kamila. Siostra chłopca: "Mam żal do całej kamienicy"
Mąż zgotował jej piekło, teraz trafił do więzienia
Mąż zgotował jej piekło, teraz trafił do więzienia
Jak chronić nasze dzieci przed przemocą?
Jak chronić nasze dzieci przed przemocą?
Jak reagować na przemoc?
Jak reagować na przemoc?
Mówimy głośno o cichej przemocy
Mówimy głośno o cichej przemocy
8-letni Kamilek trafił do szpitala dopiero po 5 dniach od momentu, kiedy został skatowany przez ojczyma. Jak wyglądało leczenie dziecka? O tym w rozmowie z TVN24 opowiedział lekarz chłopca, specjalista chirurgii dziecięcej, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach dr n. med. Andrzej Bulandra.

Lekarz Kamila o stanie chłopca

Śmierć 8-letniego Kamila z Częstochowy wstrząsnęła całą Polską. Chłopiec był maltretowany przez ojczyma. Mężczyzna bił, kopał i oblewał dziecko wrzątkiem. Ponadto umieszczał 8-latka na rozgrzanym piecu węglowym. Niestety Kamilek zmarł po 35 dniach walki o życie.

- Bezpośrednią przyczyną śmierci była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi - pisano w komunikacie Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II.

Lekarz Kamila, dr Andrzej Bulandra w rozmowie z dziennikarką TVN24 Małgorzatą Goślinską opowiedział o stanie zdrowia chłopca w dniu przyjęcia do szpitala, czyli 3 kwietnia. - Moją uwagę zwróciło to, że to nie były oparzenia świeże, ale takie, które powstały jakiś czas wcześniej i nie były w sposób fachowy leczone - powiedział.

- Były brudne, zakażone, pokryte strupami. Nie widziałem żadnego efektu wcześniejszego leczenia - dodał.

Cierpienie 8-letniego Kamila

Chłopiec otrzymał fachową pomoc dopiero po pięciu dniach od momentu, kiedy został skatowany przez ojczyma. - Na pewno tego typu oparzenia związane są z bardzo dużymi dolegliwościami bólowymi. Przez te parę dni od momentu oparzenia do przybycia do szpitala musiało to być duże cierpienie - zaznaczył dr Andrzej Bulandra.

W oficjalnych komunikatach szpitala podkreślano, że największym problemem była choroba oparzeniowa, czyli "uogólniona reakcja zapalna organizmu na uraz, jakim jest oparzenie".

- Proces zapalny nie dotyczy wtedy tylko rany, ale "atakuje" inne narządy, [...] dochodzi do niewydolności narządów i wielu układów w organizmie. Leczenie polega na jak najszybszym przerwaniu tej kaskady zapaleń - podkreślił lekarz. - Natomiast jeśli zaczynamy leczyć późno, to jest czas na to, żeby pogłębiła się niewydolność wielonarządowa. Poza tym dochodzi do zakażenia. W momencie oparzenia rana jest czysta. W ciągu dwóch-trzech dni dostają się do niej bakterie - dodał.

Tego samego dnia chłopiec został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Po czterech tygodniach podjęto decyzję o wybudzeniu dziecka. - Pojawiła się kolejna infekcja, która spowodowała, że proces wybudzenia został wstrzymany - zaznaczył dr Bulandra.

Najstarsze obrażenia Kamila miały miesiąc od daty przyjęcia do szpitala. 8-latek miał złamane dwie ręce i nogę, a mimo to wciąż chodził do szkoły.

Czy często zdarza się, że do szpitala trafiają skatowane dzieci? - Mniej więcej kilkanaście rocznie. Liczba maltretowanych dzieci niestety nie jest rzadka i boję się, że niedoszacowana. Tych dzieci jest dużo więcej niż to widzimy. Większość z nich po prostu nie trafia do szpitala - podsumował lekarz w rozmowie z dziennikarką TVN24.

Cały wywiad przeczytasz w TVN24.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości