Ciężarna zmarła, bo lekarze czekali, aż płód obumrze? Rodzina zawiadomiła prokuraturę

Kobieta, która leży na szpitalnym łóżku
Kobieta na szpitalnym łóżku
Źródło: Sorrasak Jar Tinyo/Getty Images
30-latka w 22. tygodniu ciąży zmarła w szpitalu w Pszczynie. Jak przekazała pełnomocniczka, która reprezentuje jej rodzinę, lekarze mieli czekać na obumarcie płodu. W tym czasie doszło do wstrząsu septycznego. Sprawą zajmuje się prokuratura. W wielu miastach Polski odbyły się protesty pod hasłem "Ani jednej więcej".

Pszczyna. Kobieta zmarła 22 tygodniu ciąży

Wpis pełnomocniczki męża, córki, rodzeństwa oraz matki zmarłej został opublikowany 29 października. - Konsekwencje wyroku TK z 20.10.2020 r., sygn. K 1/20 w praktyce. Pacjentka 22 tydz., bezwodzie. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Płód obumarł, pacjenta zmarła. Wstrząs septyczny. Piątek spędziłam w prokuraturze. Dobrego weekendu, czas na reset - napisała pełnomocniczka prawna Jolanta Budzowska.

Wpis wywołał dyskusję w mediach społecznościowych. Wiele osób łączyło śmierć kobiety z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku. Wtedy to TK orzekł, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. zezwalający na aborcję, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niekonstytucyjny. To oznacza, że kobieta, mimo ciężkiej wady płodu, musi rodzić. 

W poniedziałek 1 listopada na profilach kancelarii Budzowskiej pojawił się komunikat rodziny zmarłej kobiety.

- W związku z nieścisłymi informacjami pojawiającymi się w mediach, rodzina zmarłej potwierdza, że w dniu 22 września 2021 r. w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie zmarła trzydziestoletnia kobieta, będąca w 22. tygodniu ciąży. Ciężarna zgłosiła się do szpitala z powodu odpłynięcia płynu owodniowego, z żywą ciążą. Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godzinach pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. Zmarła pozostawiła męża i córkę - napisano.

- Zmarła, w trakcie pobytu w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwości legalnej aborcji - dodano.

- Obecnie, na skutek zawiadomienia rodziny o możliwości popełnienia przestępstwa tzw. błędu medycznego, sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Katowicach - przekazano. Podkreślono przy tym, że "ocena prawidłowości udzielonych zmarłej świadczeń leczniczych zostanie dokonana przez odpowiednie organy". - Z uwagi na dobro śledztwa rodzina nie będzie podawać dalszych szczegółów na temat sprawy i prosi o uszanowanie jej prywatności i stanu żałoby - napisano na zakończenie komunikatu.

Zobacz wideo: Historia pary, która zdecydowała się na przerwanie ciąży

Aborcja
Aborcja
Historia pary, która zdecydowała się na aborcję

Pszczyna. Dlaczego lekarze czekali na obumarcie płodu?

Więcej o tej sprawie mecenas Jolanta Budzowska mówiła w rozmowie z TVN24. - Trudno powiedzieć, na ile wyrok Trybunału wywarł bezpośredni skutek na podejście lekarzy do leczenia kobiet w ciąży w przypadku zagrożenia życia i zdrowia matki, ale ta sprawa, ten przypadek pokazuje, że jednak zadziałał tak zwany efekt mrożący, czyli że być może lekarze częściej myślą i bardziej kierują się swoją ewentualną odpowiedzialnością karną niż dobrem pacjenta - powiedziała pełnomocniczka rodziny zmarłej kobiety.

- Więc wydaje się, że lekarze powinni byli i mogli przewidywać, że dojdzie do rozwoju stanu zapalnego, sepsy, wstrząsu i w efekcie do śmierci. I ten proces powinni byli przerwać, odpowiednio monitorując stan zdrowia pacjentki, monitorując stan płodu tak, aby wychwycić ten moment, kiedy zagrożenie życia matki nakazywałoby im działanie aktywne w postaci opróżnienia jamy macicy nawet w sytuacji, kiedy płód jeszcze żył - powiedziała Jolanta Budzowska.

Pełnomocnik rodziny zmarłej powiedziała także o wiadomościach, jakie pacjentka do czasu pogorszenia się jej stanu zdrowia przekazywała swoim najbliższym. - Z tych wiadomości przebija przekonanie pacjentki, że takie bierne podejście lekarzy związane jest właśnie z obawą o odpowiedzialność za interwencję, w sytuacji, kiedy płód, można powiedzieć, jeszcze żyje - dodała.

Kto odpowie za śmierć kobiety?

Do sprawy odniósł się także dyrektor szpitala w Pszczynie, do którego trafiła kobieta, doktor nauk medycznych Marcin Leśniewski. Stwierdził, że "dość trudno rzecz ocenić w tej chwili". - Jesteśmy cierpiący z powodu śmierci naszej pacjentki, łączymy się w bólu z bliskimi tej zmarłej, bliskiej również nam osoby, ale ferowanie wyroków na tym etapie postępowania wyjaśniającego jest jeszcze nie do końca rozsądne - powiedział. Przypomniał, że nie ma jeszcze wyniku sekcji zwłok ani badań biochemicznych, a zajmują się nimi służby, prokuratura. - Trudno nam się dokładnie wypowiadać na temat przyczyn ostatecznej śmierci pacjentki. Medycyna jest dość precyzyjną dziedziną wiedzy. Nie wystarczą poszlaki. Nie wystarczą przypuszczenia, żeby określić ostatecznie to, co zdarzyło się w tej dramatycznej sytuacji - mówił.

Zapytany, czy lekarze rzeczywiście czekali, aż płód obumrze, Leśniewski odparł, że nie ma dostępu do dokumentacji takich rozmów czy takich danych. - Mogę jedynie powiedzieć, że sam stan bardzo poważny i zagrożenia życia, jakim jest sepsa, jest bardzo trudnym momentem do uchwycenia. Ten moment, w którym lekarze decydują się na ostateczne, drastyczne postępowanie, jest bardzo trudny do uchwycenia. Na pewno w momencie przyjęcia pacjentki wyznaczniki stanu zapalnego nie były tak rozwinięte, żeby podejmować jakieś histeryczne ruchy - powiedział. Dyrektor szpitala w Pszczynie był również pytany, czy lekarze mieli obawy przed ewentualnym dokonaniem zabiegu aborcji. - Nikt z kolegów czy koleżanek nie zgłaszał takiego dramatycznego dylematu. Jestem przekonany, że sytuacja kliniczna była na tyle pozwalającą sytuacją na nadzieję, że postępowanie takie, a nie inne, było związane właśnie z tymi nadziejami, że jeszcze jest szansa na jakikolwiek ratunek pacjentki. Mogło się to potoczyć - bo taka jest medycyna - zawsze w każdą stronę - podkreślił Leśniewski.

#anijednejwiecej

W związku ze śmiercią ciężarnej kobiety w poniedziałek, 1 listopada, w Polsce odbyły się protesty. Miały miejsce nie tylko w Pszczynie, ale także między innymi w Poznaniu, Łodzi, Szczecinie, a także w Warszawie, przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego, który przed rokiem wydał wyrok w sprawie zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji. Manifestacje odbywały się pod hasłem "Ani jednej więcej".

Zobacz także:

Więcej na ten temat można przeczytać na stronie tvn24.pl.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Jak nosić pierścionki? Podpowiadamy! 
Materiał promocyjny

Jak nosić pierścionki? Podpowiadamy!