Olga Bołądź już po ślubie. Jak wyglądał wielki dzień?
Olga Bołądź i Jakub Chruścikowski od kilku lat tworzą udany związek. Po raz pierwszy opublikowali w sieci wspólne zdjęcie w czerwcu 2020 roku. Od tego czasu systematycznie chwalą się prywatnymi kadrami, jednak unikają medialnego rozgłosu. Gdy portale spekulowały o rzekomych zaręczynach, partnerzy milczeli. Aktorka podkreślała wówczas, że gdy zmieni stan cywilny, wszyscy się o tym dowiedzą. Wkrótce gwiazda pojawiła się na jednej ze ścianek z widocznym ciążowym brzuszkiem. W maju 2023 roku na świat przyszła córka Olgi i Jakuba.
Polscy aktorzy i aktorki
Na kolejne newsy nie trzeba było długo czekać. Jak informuje Pudelek, w środę 21 lutego 2024 roku zakochani przypieczętowali swój związek i ślubowali sobie miłość.
Ślub odbył się w jednym z warszawskich urzędów stanu cywilnego, a ceremonię poprowadził Rafał Trzaskowski, prezydent stolicy. Jak donosi portal, na wydarzeniu nie pojawiło się zbyt wiele osób. Jak prezentowała się para młoda?
- W tym wyjątkowym dniu Olga złożyła przysięgę w białej skromnej sukni na ramiączkach, natomiast pan młody zaprezentował się w ciemnozielonej aksamitnej marynarce, białej koszuli i eleganckich czarnych spodniach – czytamy na Pudelku.
Olga Bołądź już po ślubie. Kim jest jej mąż?
Miłością Olgi Bołądź jest o 7 lat młodszy Jakub Chruścikowski. Mężczyzna jest warszawskim biznesmenem, właścicielem kilku klubów, m.in. klubu nocnego Jasna 1 czy przyjaznego społeczności LGBTQ+ klubu Metropolis.
Młodej parze życzymy dużo szczęścia i miłości.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Jakie trendy ślubne pojawią się w 2024 r.? "Tegorocznych hitów jest bardzo dużo" Jak oczarować gości pierwszym tańcem? "Moim celem było rozkręcenie zabawy" Agnieszka i Wojtek Janikowie wspominają drugi ślub. "Niejeden się bał, że nie dojedzie"
Autor: Nastazja Bloch
Źródło: Pudelek.pl
Źródło zdjęcia głównego: ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA