Smutne realia pracy ratowników medycznych. "Wracałem do domu i łzy same leciały mi po twarzy"

Ratownicy medyczni
Ratownicy medyczni: "Doszliśmy do ściany"
Źródło: Dzień Dobry TVN
Michał i Magda to małżeństwo ratowników medycznych. Od 12 lat mieszkają i pracują w Warszawie. Ona na szpitalnym oddziale ratunkowym, a on w zespole karetki pogotowia. Z kolei Adam w pogotowiu pracuje już 14 lat. Nam opowiedzieli, jak wygląda ich codzienność.

Ratownik medyczny – praca wymagająca wielu poświęceń

Michał i Magda Górni poznali się w pracy. Jak przyznała kobieta, na początku nic nie zwiastowało wielkiej miłości. To było po prostu koleżeństwo. Po jakimś czasie okazało się, że świetnie się rozumieją. To, co ich połączyło to pasja do pracy i chęć pomagania innym. Dziś zakochani są szczęśliwym małżeństwem, które doczekało się dzieci. Niestety życie rodzinne nie zawsze wygląda tak, jak by tego chcieli.

Michał wyjaśnił, że praca jest jego drugim domem. Są miesiące, kiedy w karetce spędza 500 godzin, a z żoną mija się w drzwiach, gdyż ze względu na opiekę nad dziećmi, chodzą do szpitala na zmianę.

Odczuwamy, że czasami jesteśmy trochę dalej od siebie, niż byśmy chcieli. Praca w czasie pandemii była wyzwaniem dla nas wszystkich. Nasz dzień wyglądał tak, że zaczynaliśmy pracę o 7:00 i kończyliśmy ją po 24 godzinach, przebywając cały czas w karetce. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Gdy mamy chwilę spokoju, wracamy do życia codziennego.

- powiedział Michał.

Adam Piechnik – ratownik z wielką pasją

Adam w pogotowiu pracuje 14 lat. Ratownik w pewnym momencie zmagał się z zespołem stresu pourazowego. - Parę lat temu zdarzyło się takie coś, co przelało to wszystko. Pamiętałam wtedy taki krzyk matki, "ratujcie, jutro ma komunię". Tam się nie dało nic zrobić. Wracałem do domu i łzy same leciały mi po twarzy. Siedziałem i po czasie orientowałem się, że minęło kilka godzin, a ja patrzę się tępo w ścianę. Poradziłem sobie z tym, na tyle, ile byłem w stanie - powiedział ratownik.

Adam przyznał, że trudnym czasem była także pandemia. Ratownik zmuszony był siedzieć z pacjentem w karetce pod szpitalem nawet do 5 godzin. Najgorsze jednak było przeświadczenie, że przyjęcie na SOR jest związane ze śmiercią osoby będącej już na oddziale. Tylko w taki sposób szpital mógł wpuścić kolejnego chorego i zapewnić mu łóżko oraz respirator.

- Jeśli rzeczywistość zmusi mnie do zmiany tej pracy, to będzie to szalenie smutne, dlatego, że nie wstydzę się powiedzieć, że ta praca jest nadal dla mnie pasją - podsumował.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na platformie Player.pl.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości