Historia Mariki – mąż poderżnął jej gardło
Do tragedii doszło w niewielkiej miejscowości pod Inowrocławiem ponad rok temu. Marika chciała odejść od męża. Na wieść o tym mężczyzna poderżnął jej gardło. Kiedy 33-latka leżała w kałuży krwi, on pojechał popełnić samobójstwo. Rzucił się pod pociąg. Kobieta przeżyła, ale potrzebuje całodobowej opieki.
- To wyglądało tak, jakby on jej chciał odciąć głowę. Ten nóż, którego użył, prawie się złamał. Doktor potem powiedział, że niełatwo było przeciąć tę krtań - mówiła Marzena Suska, mama Mariki. A następnie dodała - Oddałabym życie za to, żeby ona stanęła na nogi i mogła wychować swoje dzieci na dobrych ludzi.
Marika przeżyła, ale jej stan jest ciężki. Doszło do poważnego niedotlenienia mózgu. I choć kobieta jest już w domu wraz ze swoimi dziećmi i matką, to wciąż trwa walka o zdrowie.
Michał Baryza rehabilituje Marikę
33-letnia kobieta cały czas jest rehabilitowana w domu. Na co dzień do Mariki przychodzą różni specjaliści - masażystka, pielęgniarka, lekarz i rehabilitanci. Kobieta ma jednak podcięte struny głosowe, wiotkość tchawicy, problemy z oddychaniem, dużą sztywność mięśni i częste przykurcze, które utrudniają leczenie.
Jednym z rehabilitantów 33-latki został Michał Baryza, znany z Top Model. Na co dzień uczestnik programu zajmuje się fizjoterapią. Gdy dostał wiadomość od mamy Mariki, odpowiedź była jedna – pomogę.
Mama Mariki napisała do mnie na Facebooku. Ja zobaczyłem i odczytałem tę wiadomość dopiero po 3 miesiącach. Gdy odczytałem treść, napisałem do tej pani, czy to jest jeszcze aktualne i jak mogę pomóc. Ona powiedziała, że żaden fizjoterapeuta nie chce się podjąć tego działania, że wszyscy przyjeżdżają, patrzą na Marikę i wyjeżdżają. Chciała, żebym ją zobaczył, czy jestem w stanie coś zrobić. Pojechałem tam na chwilę i powiedziałem, że się tego podejmę. Nie wiem, z jakim skutkiem i rezultatem, ale trzeba być optymistą- rozpoczął Michał w rozmowie z dziennikarką serwisu dziendobry.tvn.pl Nastazją Bloch.
Jak przyznał, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Czasami po jednej, dwóch rehabilitacjach, coś się zmienia, a czasami trzeba walczyć miesiącami, aby zrobić drobną rzecz. W przypadku Mariki stan jest bardzo ciężki ponieważ doszło do poważnych uszkodzeń układu nerwowego.
- Jak uciekło 60 procent krwi z organizmu, obumarła większa część mózgu. Krew nas dotlenia i wszystkiemu nadaje rytm i życie. Tutaj z racji tego, że ona długo leżała na podłodze, najprawdopodobniej mąż chciał ją zabić, a nie tylko podciąć gardło, wykrwawiła się. Mózg zaczął wyłączać niektóre funkcje w organizmie, żeby radzić sobie z sercem, z życiem, nie zależało mu już na tym, żeby utrzymać sprawność mięśnia. To, co się teraz stało, to jest przykurcz na szyi, wiotkość w krtani - tłumaczył.
Specjalista dodał także, że choć nie ma pewności co do powodzenia rehabilitacji, wraz z Mariką i jej najbliższymi małymi krokami walczy o powrót do sprawności.
- Musi się wydarzyć jakiś cud, bo ja mam zdrowe ręce i potrafię wiele rzeczy zrobić, ale czasami podejmuje się rzeczy, których nie jestem pewien, czy uda się. Tutaj nie wiem, czy to coś da, czy nie da, ale się staramy i chcemy to dalej robić. Mieliśmy też problem przez pewien czas, jak zacząłem rehabilitować Marikę, a jestem tam już półtora miesiąca. Po pierwszych rehabilitacjach źle się poczuła. Szybko oddychała, przestawiła nam się rurka. Ja powiedziałem też mamie, że mogą wydarzyć się różne rzeczy podczas ćwiczeń. Może się pogorszyć, polepszyć. To jest ciało ludzkie i musimy być gotowi na wszystko – dodał.
Michał do Mariki przyjeżdża raz na dwa tygodnie. Kobieta jest jednak codziennie pod stałą opieką specjalistów oraz rodziny.
- Ja pracuje u Mariki nad samą głową. Staram się do niej podchodzić w trochę inny sposób niż do każdego z nas, bo u nas mózg jest sprawny i szwankuje tylko mięsień i kość, więzadła, ścięgna. U Mariki nie mogę nic robić z ciałem, bo każdą pracę, jaką tam wykonuje cała reszta, ona i tak nie przynosi większych skutków, bo mózg cały czas jest zblokowany. Po tych dwóch, trzech wizytach już jest poprawa, bo ta głowa jest odginana w drugą stronę, już nie przykurcza głowy do lewego barku. To jest mały sukces. To nie będzie tak, że ona będzie nagle chodzić, ruszać się i mówić, chociaż bym tego bardzo chciał. Organizm ludzki jest taki, że czasami trzeba chwile poczekać, żeby coś się ukazało. Marika ma świadomość, co robimy, gdzie jest i w jakim stanie się znajduje, ale też psychicznie musimy nad nią trochę podziałać – podsumował Michał Baryza.
Marika potrzebuje pomocy
Pani Marzena (mama pacjentki) musiała całkowicie zrezygnować z pracy i poświecić się córce oraz wnukom. Niestety, zebrane środki już prawie się wyczerpały. Chociaż na stronie Siępomaga.pl widnieje cała kwota uzbierana do tej pory na rzecz Mariki, to dziś niewiele z niej zostało. Miesięczny koszt rehabilitacji Mariki to około 4 tys. złotych.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- 6-latek zmarł podczas rodzinnych wakacji w Egipcie. Co było przyczyną tragedii?
- Gdzie Polacy zamierzają spędzić wakacje? Oto najpopularniejsze kierunki
- Brak ubezpieczenia turystycznego i wypadek. "To są koszty kilkudziesięciu tysięcy złotych"
Autor: Nastazja Bloch
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN/Siepomaga.pl