Uwaga TVN. Rodzice walczą o pieniądze ze szpitalem
Adrianna urodziła się w 2004 roku w Szpitalu Powiatowym w Grójcu. Choć dziś dziewczyna ma 18 lat, to każde wspomnienie dnia narodzin budzi silne emocje zarówno u matki, jak i u ojca dziewczyny. - Zgłosiliśmy się do szpitala, akurat na dyżurze był mój lekarz prowadzący. Zrobił mi KTG i powiedział, że dziecko śpi. Zaczął majtać brzuchem i powiedział, że szykujemy się do cesarki – opowiada Aneta Wasążnik.
- Byłem na zewnątrz, czekałem, aż się córka urodzi. W końcu przyjechała karetka z Warszawy i zabrała córkę na OIOM na Niekłańską. Nie dawała żadnych oznak – przywołuje Adrian Wasążnik. - Powiedzieli, że córka raczej będzie roślinką. Bardzo mnie to uderzyło – przyznaje pani Aneta. - Któregoś dnia dostaliśmy telefon, pamiętam, że to był 13. Mieliśmy przyjechać i się pożegnać – wspomina pan Adrian.
Lekarzom udało się jednak uratować dziecko. Po kilku tygodniach Ada została wypisana ze szpitala z dziecięcym porażeniem mózgowym, głębokim niedosłuchem i wadą wzroku. Kilka miesięcy później pojawiła się u niej padaczka lekooporna. Dla rodziców zaczął się najtrudniejszy czas w życiu – rehabilitacja i leczenie córki.
- Jeździliśmy na turnusy do Centrum Zdrowia Dziecka, jeździliśmy też na wieś do moich rodziców, gdzie przygotowaliśmy córce specjalny plac zabaw – opowiada pani Aneta. I dodaje: - Mieliśmy tam taki okres, że Adrianna mogła zająć się sama sobą, jedynie ją obserwowaliśmy, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. - Bycie na dworze sprawiało jej przyjemność. Był basen z piłkami, pomagała w koszeniu trawy czy przycinaniu drzewek – dodaje ojciec dziewczynki.
Dzięki rehabilitacji Ada porusza się samodzielnie, ale ataki padaczki sprawiają, że dziewczyna zawsze będzie wymagała stałej i bacznej opieki. - Lekarze wskazywali, że córka urodziła się z niedotlenienia. I dużo osób mówiło nam, żeby w związku z tym, założyć sprawę. W ciągu trzech lat nazbieraliśmy dokumentów i ją założyliśmy. Domagaliśmy się zadośćuczynienia i renty za wyrządzoną córce krzywdę. Te pieniądze dadzą córce lepsze życie. Będzie miała to, co jest jej potrzebne - tłumaczy pan Adrian.
- Nie będę musiał o wszystko prosić i żebrać, bo teraz tak jest – podkreśla poruszony mężczyzna.
Walka o zadośćuczynienie i rentę dla niepełnosprawnej córki
W 2007 roku rodzice Ady złożyli w sądzie pozew przeciwko szpitalowi w Grójcu. Domagali się kilkuset tysięcy zadośćuczynienia i dożywotniej renty dla córki. Po trzech latach procesu sąd nie dopatrzył się winy szpitala i oddalił wszystkie żądania rodziny. Rodzice Ady odwołali się od tego wyroku. Sąd apelacyjny nakazał ponownie rozpoznać sprawę i proces ruszył na nowo w 2010 roku.
- Mamy ostateczną opinię Uniwersytetu Jagiellońskiego, która w sposób niebudzący żadnych wątpliwości wskazuje, że zły stan dziecka wynika z nieprawidłowo przeprowadzonego porodu, który polegał na tym, że zwlekano z cesarskim cięciem aż 80 minut. W związku z tym doszło do niedotlenienia dziecka – mówi adwokat Maria Wentlandt-Walkiewicz. I dodaje: - Gdyby sprawa była prowadzona prawidłowo, to powinna się zakończyć po 5-6 latach. Rozumiem, że te sprawy są trudne i trwają długo, ale nie może być tak, że sprawa trwa od 2010 roku do dzisiaj, czyli 12 lat.
- Nie wiem, ku czemu to zmierza, nie wiem, czemu tak jest. Chodzi przecież o pieniądze na rehabilitację córki, pieniądze, których nie mamy – ubolewa ojciec dziewczynki.
Sądowa walka o pieniądze dla niepełnosprawnej Adrianny trwa od 12 lat
Dwa lata temu zapadło postanowienie o przewlekłości postępowania.
- Sąd zapłacił moim mocodawcom odszkodowanie w wysokości 7,5 tys. zł. I wówczas sąd dokładnie wskazał, na czym polega przewlekłość postępowania. Mianowicie na tym, że dopuszczane dodatkowo są opinie uzupełniające, kiedy sprawa praktycznie została już wyjaśniona. I o zgrozo, po orzeczeniu sądu i wypłacie odszkodowania, sąd dalej dopuszcza opinie uzupełniające – mówi adwokat Maria Wentlandt-Walkiewicz.
Opinia, która zatrzymała proces, dotyczy kosztów rehabilitacji Adrianny. Biegła musiała sporządzić ją, aby sąd mógł określić ewentualną kwotę renty dla dziewczyny. Od trzech lat zastrzeżenia do opinii biegłej zgłasza pełnomocnik szpitala. Niemal za każdym razem kwestionował koszty zakupu między innymi wózka inwalidzkiego, maty bąbelkowej i piłek rehabilitacyjnych.
- Wykonuję swoją pracę. I jeżeli dostaję opinię, która mnie nie przekonuje, jest nielogiczna i nie wyjaśnia wszystkich kwestii, które są jej przedmiotem, moim obowiązkiem jest tak długo składać zastrzeżenia do opinii, aż ta opinia spełni wymogi – stwierdza Michał Kraiński, pełnomocnik Starostwa Powiatowego w Grójcu.
Szpital w Grójcu zgłasza zastrzeżenia
- Moim zdaniem sąd powinien przy kolejnej opinii uzupełniającej wezwać biegłą na rozprawę, ewentualnie zarządzić rozprawę online i bezpośrednio przesłuchać biegłą przed sądem, tak żeby wszelkie wątpliwości zostały wyjaśnione bezpośrednio przed sądem – twierdzi adwokat Maria Wentlandt-Walkiewicz.
Chcieliśmy porozmawiać z rzecznikiem radomskiego sądu okręgowego, ale nie zgodził się na rozmowę z nami. Tłumaczył, że nie ma dostępu do akt sprawy, bo trafiły one do kolejnego biegłego. Przesłaliśmy zatem rzecznikowi postanowienie o przewlekłości postępowania w sprawie Adrianny, by mógł się przygotować do rozmowy. Wciąż odmawiał spotkania. Zadzwonił dopiero po naszej interwencji u prezes sądu.
- Przekazałem panu informację, że będę udzielał odpowiedzi dopiero, jak zapoznam się z aktami sprawy – stwierdził Arkadiusz Guza, rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu.
- Jestem tym wszystkim zmęczony, ale nie mogę tego pokazać córce. Muszę dla niej walczyć – kwituje pan Adrian.
Cały reportaż można obejrzeć na stronie Uwaga! TVN.
Zobacz także:
- Daria Ładocha wspomina koszmar porodu. "Dziecko prawdopodobnie nie przeżyło"
- Pies spędził dwa dni na balkonie. Nie miał jedzenia i picia. "Został skazany na powolną śmierć"
- Jacek Rozenek wspomina udar, który zmienił jego życie. "Byłem sam. 4,5 godziny spędziłem na parkingu"
Autor: Luiza Bebłot
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN