Przez tatuaż straciła wzrok
W 2017 roku Aleksandra zdecydowała się na nietypowy tatuaż gałek ocznych. Zależało jej na tym, by białka zostały pokolorowane czarnym tuszem. Jak wyjaśniała w wywiadzie dla Dzień Dobry TVN, miał to być jej sposób na wyrażanie siebie.
- Przez dwa lata nosiłam soczewki, które całkowicie zakrywały oczy na czarno. Czułam się wtedy bardzo dobrze, komfortowo. Po prostu chciałam, żeby to były moje oczy. Kiedy byłam już gotowa, zdecydowałam się na ten zabieg. Prawda jest taka, że miliony ludzi zmienia swój wygląd, operują się, farbują włosy, powiększają piersi, żeby czuć się dobrze w swoim ciele. Stwierdziłam, że to jest coś, z czym dobrze się czuję - powiedziała kobieta w Dzień Dobry TVN niedługo po wykonaniu zabiegu.
Piotr A. z Warszawy podjął się wykonania tatuażu na gałkach ocznych Aleksandry. Kobieta straciła wzrok, kiedy tylko mężczyzna wstrzyknął do jej oczu czarny tusz. Jak podaje TVN24, tatuażysta uspokajał swoją klientkę, że jest to tylko stan przejściowy, typowy dla tego rodzaju zabiegów i niebawem znów zacznie widzieć. Zalecił jej przemywanie oczu wodą z kory dębu, co miało pomóc w rekonwalescencji.
Niestety, kobieta w jednym oku straciła wzrok całkowicie, a w drugim znacznie. W kwietniu 2022 roku przeszła zabieg usunięcia jednej z gałek ocznych. Proteza oka, którą jej wstawiono, nie przyjęła się. Przez to pokrzywdzona ma problemy natury psychologicznej.
Prawomocny wyrok w sprawie tatuatora Piotra A.
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa dla Warszawy Woli. Piotr A. stanął przed sądem i odpowiadał za nieumyślne narażenie na ciężkie kalectwo. Oskarżony nie przyznawał się do winy. Groziły mu trzy lata więzienia, ale sąd pierwszej instancji orzekł łagodniejszą karę. Przed światami Bożego Narodzenia 2022 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Woli uznał Piotra A. za winnego zarzucanego mu czynu. Wymierzono mu karę roku ograniczenia wolności w postaci obowiązku wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne po 30 godzin miesięcznie. Ponadto tatuator miał zapłacić pokrzywdzonej 150 tys. zł zadośćuczynienia.
Obrońca Piotra A. wniósł apelację. Jak informuje serwis TVN24, pod koniec kwietnia 2022 roku sprawa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Warszawie. Mecenas Kaja Jasieńko, pełnomocniczka Aleksandry, wniosła o nieuwzględnienie apelacji obrony i zwiększenie kwoty zadośćuczynienia na rzecz jej mocodawczyni.
Ostatecznie, 9 maja sędzia Hubert Zaremba ogłosił, że wyrok zostaje w mocy.
Oskarżony nie przeprosił poszkodowanej. - Moje zdanie jest takie samo jak mojego obrońcy. Nie mam nic do dodania - cytował słowa Piotra A. serwis TVN24.
Więcej na ten temat można przeczytać na stronie TVN24.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Apteczka do zadań specjalnych. Co powinniśmy do niej spakować, planując urlop?
- Rodzice nie chcą szczepić dzieci. Lekarze ostrzegają przed powracającymi chorobami
- Popularna metoda do rozładowania złości nieskuteczna? "Zła energia natychmiast do nas wraca"
Autor: Justyna Piąsta
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: South_agency/Getty Images